PUBLICYSTYKA. Doszła do mnie wiadomość, a raczej dobiegła spocona, z rozwianym włosem i z zaczerwienionym licem, że brakuje chętnych na Światowe Dni Młodzieży. To znaczy są, ale dużo mniej niż zakładali organizatorzy. Z drugiej zaś strony dostałem takie oto zdjęcie:

Moja wybujała wyobraźnia od razu podpowiedziała mi, że w tym zgrabnym opakowaniu kryje się… nie, nie pierścień czystości, ale zwykła prezerwatywa. Gumka, jakich wiele w kioskach ruchu, na bazarach czy na stacjach benzynowych. Tyle, że opakowana w śliczne logo ŚDM. (W rzeczywistość być może jest tam coś innego, ale nie będę walczył z wyobraźnią).
Te dwie z pozoru odległe od siebie niczym Wenus i Mars informacje sprawiły, że właśnie wymyśliłem jak pogodzić interesy wszystkich. Podzielę się i z Szanownymi Czytelnikami, bo pomysł zbyt genialny, aby pozostał wyłącznie w mojej głowie.
Tym bardziej, że wielu zastanawia się, jak zarobić na ŚDM, a nie wszyscy potrafią coś sensownego wymyślić.
Otóż:
Organizatorzy (czyt. Kościół) powinni rozdawać podczas ŚDM darmowe prezerwatywy. Koszty własne: zero – wystarczyłoby dogadać się z firmą produkująca gumki. A zyski? Cała masa.
Zyskuje firma produkująca gumki. Reklama wśród wielu młodych ludzi, potencjalnych konsumentów tychże produktów. W ramach umowy pomiędzy organizatorem, a firmą można byłoby zawrzeć punkt, że papież ogłosi w Krakowie, iż używanie gumek przez katolików jest legalne zawsze i wszędzie.
Zyskuje papież. Uznawany za nowoczesnego papieża Franciszek zyskałby kolejnych zwolenników. Od dawna bowiem pojawiają się głosy, że Kościół powinien dopuścić używanie prezerwatyw, co pomoże w walce z chorobami, niechcianymi ciążami i na pewno jeszcze z czymś.
Zyskują pielgrzymi. Wiadomo, część z nich przyjedzie po prostu na imprezę. Urwą się z domu, bo rodzicom wytłumaczą, że jadą na spotkanie z papieżem, a tak naprawdę będą zainteresowani, żeby popić, poćpać i pozaliczać. (Sam znam co najmniej dwóch takich „pielgrzymów”). Gumki będą mieli za darmo, więc do zdobycia pozostaną im tylko alkohol i dragi. Poza tym, z gumkami w portfelu zawsze jakoś człowiek się czuje bezpieczniej, a poczucie bezpieczeństwa, szczególnie w Krakowie, to ważna sprawa.
Zyskuje Kościół. Do Krakowa na ŚDM przyjedzie znacznie więcej młodzieży, bo gdy poszukiwacze wrażeń dowiedzą się, że podczas wydarzenia będą rozdawane prezerwatywy, ich podświadomość podpowie im: pojedź, zobacz, pomódl się, skorzystaj. A im więcej ludzi przyjedzie, tym więcej kupi pakiet pielgrzyma, czyli tym więcej kasy zrobi organizator.
Na ŚDM może też przyjechać jeszcze więcej osób niezainteresowanych modlitwą, spotkaniem z papieżem czy sprawami wiary, ale tych, którzy chcą się zabawić i/lub mają problemy z wiarą i ciągle poszukują drogi do raju, którym najczęściej okazuje się ciało innego poszukującego. Duchowni, mając więc na swojej imprezie tylu poszukujących, mogliby ich skierować (nawrócić) na inną, być może właściwszą drogę, tym samym zyskując kolejnych wyznawców i potencjalnych darczyńców.
Poza tym – po co przekonywać przekonanych? Prawdziwą sztuką i wyzwaniem będzie przekonanie poszukujących innych wrażeń niż te, które – zgodnie z najprostszym myśleniem – mają zapewnić ŚDM.
Łukasz Mordarski
PS. Nie, nie jestem heretykiem, ale skoro sam Kościół robi szopkę z organizacji ŚDM, to chętnie pobawię się konwencją. Amen.