„Dlaczego szpecimy własny Dom? No dlaczego?!” – pyta Monika Bogdanowska, wojewódzka konserwator zabytków, która podzieliła nie refleksjami z wizyt w centrach małopolskich miasteczek.
„Współczesna architektura małych miast to już jest temat na szersze opracowanie architektoniczno-socjologiczne, tu tylko kilka refleksji konserwatorskich. Problemem małych miast są wielkomiejskie aspiracje inwestorów i architektów. Wygląda na to, że małe miasta sparaliżował kompleks prowincji. Zamiast poszukiwania własnej definicji, ducha miejsca, są Ambicje. Ta chęć ukrywania tożsamości, udawania czegoś czym się nie jest, gorączkowe chwytanie każdej nowinki, stała pogoń za czymś, co uznaje się dowód „nowoczesności”, by broń Boże nie zostać oskarżonym o zaściankowość, to droga donikąd, gorzej, bo wiedzie ona przez wertepy brzydoty, kiczu i śmieszności” – czytamy w emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Bogdanowska dodaje, że zamiast wielkiego sprzątania przestrzeni, dążenia do harmonii mamy estetyczne dysonanse, „wolnoć Tomku..”, budowlano-architektoniczne szwindle.
” Czy naprawdę dobrze się czujemy w tym śmietnisku? Zjawisku towarzyszy dobrze znane przerzucanie odpowiedzialności: „kto jest winny tego stanu rzeczy? No kto?” W rozmowie z wójtem, kiedy próbujemy ochronić przed rozbiórką jedyny godny uwagi obiekt wioseczki słyszę, że o wpisie do ewidencji, czy planie miejscowym „mowy nie ma, bo mnie tu, pani, ludzie na taczkach wywiozą”. Samorządowcy są pod presją wyborców, którzy chcą „monetyzować” przestrzeń – samowola daje nieograniczone możliwości, nie to, co rygorystyczne przepisy W innym miasteczku burmistrz wygląda na zaskoczonego, gdy mówię, że „nie znam bardziej zeszpeconej miejscowości”, „ale dlaczego?”- odpowiada – „nam się tu tak podoba”” – dodaje Bogdanowska.
Dlaczego szpecimy własny Dom? No dlaczego?! Wszystkie zdjęcia zostały wykonane w historycznych centrach małopolskich miast i miasteczek – każde z nich ma swą lokalną, tradycyjną architekturę, tu i ówdzie czytelną pod reklamowymi płachtami, styropianem, kolorami rodem z czytanki dla przedszkolaków” – kontynuuje konserwator.