Wydawało się, że po nieudolnych rządach Marzena Sarapata zapadnie się pod ziemię i przez lata o niej nie usłyszymy. Tymczasem była prezes Wisły postanowiła wytoczyć działa w stronę dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego i żąda od niego 250 tys. zł. Tyle że klub od Sarapaty domaga się… dwa razy więcej.
Była prezes Wisły twierdzi, że teksty Stanowskiego dotyczące jej działalności w Wiśle godzą w jej dobre imię, przez co nie może zarabiać jako radca prawny. Uważa też, że z powodu artykułów szefa Weszło otrzymuje liczne pogróżki i obawia się o życie swoje oraz swoich bliskich.
„Zarzuca brak staranności, ponieważ w tekście nie mam jej wypowiedzi (przede wszystkim chodzi o artykuł Jak okradano i jak ratowano Wisłę Kraków), ale przecież skąd miałyby być, skoro pani Sarapata nie odbierała telefonu, a od miesięcy nie udzieliła żadnej wypowiedzi jakiemukolwiek medium na temat Wisły i swojej działalności? Domaga się usunięcia zdań, ile to zarobiła w Wiśle przez ostatni rok, z gangsterami też nie miała nigdy do czynienia, na szkodę spółki w żaden sposób nie działała” – pisze Stanowski (tutaj).
Sarapata domaga się zapłacenie 250 tys. zł, a dziennikarz ani myśli o płaceniu.
Pani Marzenie Sarapacie najwyraźniej nie udaje się kariera radcy prawnego i jak się okazuje – to przeze mnie. Dlatego żąda ode mnie 250 000 złotych. Jakby to powiedzieć… Tylko znajdę PIN-y i już wysyłam! pic.twitter.com/H0yjbnMxp4
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) March 25, 2019
Niewykluczone jednak, że Sarapata w taki sposób zaczyna zbieranie 523 tys. zł, jakich żąda od niej Wisła. Za co? W klubie uważają, że Sarapata – jako prezes – otrzymała podwyżkę z pominięciem procedur i teraz znaczną część pieniędzy powinna oddać.
Na stole leży więc blisko 800 tys. zł i wszystko wskazuje, że w tej rozgrywce „sprawdzam” powie sąd, a kibice przy okazji będą mogli dowiedzieć się wielu ciekawych szczegółów…
jk