Czy rynek biurowy, jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki dla Krakowa, wyhamuje po epidemii koronawirusa? Najbardziej pesymistyczne wizje mówią o opustoszałych budynkach i wstrzymywanych nowych inwestycjach. Pewnie aż takiego dramatu nie będzie, ale należy się spodziewać sporych zmian. I zapomnieć o tak dynamicznym rozwoju jak w ostatnich latach.
Tak jak wszyscy, rynek biurowy w Krakowie czeka na wygaszenie epidemii koronawirusa. Od kilku tygodni większość pracowników biurowych pracuje zdalnie. Biurowce nie tętnią życiem, większość osób siedzi w domu przed laptopem i w ten sposób wykonuje to, co do niego należało przed wybuchem epidemii.
Bez katastrofy?
Czy tak może zostać na stałe?
Najbardziej katastroficzna wizja to rezygnacja z najmu wielu powierzchni biurowych i będące tego konsekwencją – wstrzymanie nowych inwestycji. Taki scenariusz przypominałby początek lat 90. ubiegłego wieku, tyle że wtedy trzeba było znaleźć sposób na nowe życie dla terenów poprzemysłowych po likwidowanych fabrykach. I większość z nich zabudowano hipermarketami lub biurowcami.
Czy teraz trzeba będzie wymyślić nowe życie dla pustych biurowców?
Eksperci zajmujący się rynkiem biurowym twierdzą, że tak katastroficzna wizja się nie sprawdzi. I to z kilku powodów. Po pierwsze – nie nie ma takiej możliwości, by wszystkie sprawy dało się załatwić zdalnie. Po drugie – praca zdalna nie jest aż tak efektywna. I po trzecie – w myśl zasady „pańskie oko konia tuczy” zarządzający wolą mieć pod ręką pracowników, bo tak łatwiej nimi kierować i sprawdzać, czy rzeczywiście pracują.
Ale nastroje nie są dobre
Eksperci twierdzą, że przyszłość rynku biurowego na całym świecie, także w Krakowie, to wróżenie z fusów. Ale nastroje w branży dobre nie są.
Pierwsze z serii globalnych badań ankietowych dla rynku nieruchomości, przeprowadzanych przez firmę doradczą Savills w związku z pandemią koronawirusa, wykazało, że respondenci z 67 proc. krajów oceniają wpływ pandemii na rynek nieruchomości na poziomie umiarkowanie negatywnym, a 29 proc. badanych określa go jako bardzo negatywny.
Firma doradcza Walter Herz też przeprowadziła badanie, by sprawdzić jak firmy radzą sobie w obecnej sytuacji na rynku biurowym i jakie efekty przynosi praca zdalna. Połowa wskazuje, że jest on negatywny lub zdecydowanie negatywny. W ocenie prawie 90 proc. badanych właścicieli i zarządców budynków aktualna sytuacja negatywnie rzutuje także na ilość odnotowanych zapytań o dostępne powierzchnie biurowe. Tylko 11 proc. inwestorów nie widzi w tym aspekcie problemu. Spadek liczby zapytań w najbliższych miesiącach prognozuje natomiast prawie 80 proc. ankietowanych. A niemal 70 proc. przewiduje również zmniejszanie się ilości rozpoczynanych w najbliższym czasie procesów.
Już są przymiarki do nowej rzeczywistości
Ta sama firma opublikowała właśnie raport o wpływie epidemii na rynek biurowy w Warszawie. Już są pierwsze przymiarki do rzeczywistości po epidemii!
„Widać, że najemcy rozpoczęli już proces optymalizacji kosztów. Może się to wkrótce przełożyć na większą liczbę renegocjacji kosztem relokacji, a także zwiększone zapotrzebowanie na podnajem powierzchni. Firmy mogą również zacząć poszukiwać bardziej elastycznych warunków najmu i tańszych lokalizacji” – czytamy w tym raporcie.
– Pandemia koronawirusa zmusiła już dużą liczbę firm do zrewidowania swojego zapotrzebowania na powierzchnię biurową. Część z nich może zacząć rozważać podnajem obecnie wykorzystywanej powierzchni lub renegocjowanie warunków podpisanej wcześniej umowy przednajmu. Najemcy będą szukać sposobów na optymalizację kosztów, np. poprzez łączenie wynajmu tradycyjnej powierzchni biurowej z dodatkową powierzchnią coworkingową. Dążenie do wygenerowania oszczędności może również skłonić niektóre firmy do rozważenia tańszych lokalizacji – tłumaczy Monika Wakulska, dyrektor z działu powierzchni biurowych w frmie Savills.
– W nadchodzących miesiącach spodziewamy się spadku popytu na powierzchnię biurową. Trwające obecnie procesy najmu będą kontynuowane, ale nowe będą rozpoczynane coraz rzadziej. Najemcy, o ile będzie to możliwe, będą woleli odłożyć tę decyzję w czasie. Firmy dużo częściej będą się skłaniać do pozostawania w obecnie zajmowanych budynkach, niż do przenoszenia do nowych lokalizacji. Mogą chcieć również dążyć do uzyskania bardziej elastycznych warunków najmu, pozwalających im na bieżąco dostosowywać wielkość zajmowanej powierzchni do ich aktualnych potrzeb – dodaje Monika Wakulska.
Co to oznacza dla Krakowa
Wprawdzie podobnego raportu nie ma jeszcze dla Krakowa,ale nie trudno się domyśleć, że czeka nas to samo, co Warszawę. W końcu stolica Małopolski to drugi po stolicy kraju największy rynek nieruchomości biurowych
Będzie więc mniejszy popyt na powierzchnie biurowe. Można się spodziewać, że inwestycje, które dopiero są planowane zostaną wstrzymane. To samo może czekać te budowy, które nie mają jeszcze zagwarantowanego najemcy. A jeśli firmy uznają, że choćby tylko 10-20 proc. pracowników może pozostać w trybie zdalnej pracy, to znacząco wzrośnie skala pustostanów. A już pod koniec ubiegłego roku pustostany stanowiły 10 proc. całej powierzchni biurowej w Krakowie.
A to tylko kilka danych świadczących o tym, jak ważny jest rynek biurowy i outsourcing dla Krakowa
Pod Wawelem jest blisko 1,5 mln m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej (stan na koniec 2019). W budowie jest kolejne 200 tys. m kw. Firma Savills prognozowała, że najbliższe trzy lata to dalszy dynamiczny rozwój runku biurowego w Krakowie.
Jak podaje stowarzyszenie ASPIRE, zrzeszające firmy outsourcingowe, średni wzrost zatrudnienia w sektorze usług wspólnych to 20 proc. rocznie. I to od kilku lat. A międzynarodowe firmy (ok.350) zainwestowały w Krakowie już ponad 2,5 mld dolarów, a cała branża outsourcingowa generuje w mieście 12,5 mld złotych PKB.
Tylko w sektorze SSC/ITO (centra usługowe firm oraz zlecanie na zewnątrz procesów informatycznych) pracuje pod Wawelem ponad 90 tys. osób.
Grzegorz Skowron
Nie ma zgody na wydłużenie terminu przebudowy szkieletora! Będą kary za opóźnienia?