Co dalej z „Wiosną” Biedronia? „Czar prysł bardzo szybko”

– Być może plan jest taki – listy na najbliższe wybory stworzyliśmy, jakoś to przejdziemy, ale nam szczególnie nie zależy, bo uderzamy na Parlament! Jeśli tak – pora chyba pożegnać się z marzeniami. Z takim nastawieniem można być jedynie partią… jednej wiosny – pisze o ugrupowaniu Roberta Biedronia Martyna Nowakowska ze Stowarzyszenia Wielki Kraków.

Piękna pora roku przyszła! Taka zielona! Zza chmur wyziera słońce, wszystko zakwita, pojawiają się ogródki kawiarniane, gdzie leniwie można dyskutować o krakowskich sprawach. Jednak mimo nadejścia tych promiennych dni przez usta trudno mi przechodzi sformułowanie „nadeszła wiosna”, żeby nikt nie skojarzył mnie jako… orędowniczki partii Roberta Biedronia.

O wielkiej nadziei polskiej polityki mówiło się, kiedy za oknem padał śnieg, było szaro, buro i ponuro. W pewnym sensie wtedy też mnie to ujęło. Czar prysł tak szybko, że łatwo zapomnieć moment, w którym w ogóle się pojawił. Atuty, o jakich szeroko wspominano (nowe twarze, świeże spojrzenie, brak strachu przed konkurencją) w efekcie okazały się być dla inicjatorów tego przedsięwzięcia trudnościami nie do przejścia.

Przede wszystkim, trzeba zupełnie nie znać krakowskiej duszy, by wystawić w Eurowyborach w okręgu małopolsko-świętokrzyskim obejmującym nasze miasto osobę kojarzoną wyłącznie z Warszawą! (Prosimy, nie przenoście nam stolicy…). Oczywiście nie podważam dorobku naukowego Pana Macieja Gduli i doceniam jego zaangażowanie, jednak z dobrego serca mówię, że tutaj to raczej nie zagra.

Druga rzecz to parytety – od promotorów walki o prawa kobiet wypadałoby wymagać, by na liście było więcej kobiet, niż tylko cztery, i to na miejscach „niebiorących”! Chyba, że zaangażowanie w sprawy kobiece to jedynie gra pod publiczkę, by pozyskać wyborców. Smutkiem napawa fakt, że Lilija Twardosz, twórczyni małopolskiej Wiosny, została ustawiona na samym końcu stawki.

Nieznane twarze to kolejny problem – żaden z doświadczonych lokalnych polityków, takich jak Mateusz Klinowski czy Łukasz Wantuch, nie zaangażował się w tworzenie struktur Wiosny – przez to „świeżość”, o której tak głośno mówili działacze, doprowadziła tak naprawdę do zwykłej amatorszczyzny. Świadczą o tym chociażby problemy z zebraniem wymaganych podpisów do rejestracji listy.

Być może plan jest taki – listy na najbliższe wybory stworzyliśmy, jakoś to przejdziemy, ale nam szczególnie nie zależy, bo uderzamy na Parlament! Jeśli tak – pora chyba pożegnać się z marzeniami. Z takim nastawieniem można być jedynie partią… jednej wiosny.

Martyna Nowakowska

Stowarzyszenie Wielki Kraków

 

 

Najnowsze

Co w Krakowie