Czarny Wtorek: Oswajanie śmierci

Z każdym rokiem naszego życia śmierć staje się nam coraz bliższa, aż w końcu pewnego dnia przyjdzie z uśmiechem i ujmie nas za rękę swoją chłodną dłonią, by spokojnie poprowadzić na drugą stronę.

Kiedyś śmierć była czymś tajemniczym i odległym. Mój pierwszy kontakt ze śmiercią, gdy zrozumiałem, że nagle człowiek może ot tak po prostu sobie zniknąć, była śmierć babci. Nie byłem już takim całkiem dzieciakiem, wiedziałem co nieco o śmierci, ale do tej pory nie spotkała ona nikogo mi znanego.

Jednego dnia siedzisz u kogoś na kolanach, drugiego dnia – tej osoby już nie ma, a jej ciało ląduje w grobie. Dziwne uczucie. A śmierć babci sprawiła, że poczułem się bardziej dorosły. Oto znam kogoś, kto umarł, oto przeżyłem w swoim życiu pierwszą prawdziwą tragedię. Poczułem się jak mężczyzna, co oczywiście nie miało żadnego związku z rzeczywistością.

Ale to był pierwszy krok wtajemniczenia, potem już poszło. Gdy miałem 11 lat dotarła do mnie informacja, że zmarł Freddy Mercury. To był cios. Pobiegłem do pokoju siostry, spojrzałem na plakat, a Freddy nadal tam był i patrzył na mnie. Mniej więcej w tym samym okresie łzy same zaczęły cisnąć mi się do oczu, gdy koszykarz Magic Johnson powiedział publicznie, że ma AIDS. Nie to, że jakoś wyjątkowo lubiłem koszykówkę. Uderzyło mnie, że ktoś potrafi stanąć przed całym światem i powiedzieć: „Wkrótce umrę”. 11 lat później okazało się, że Johnson żadnego AIDS nie ma, ale tamtego dnia widziałem go już w grobie i byłem gotów opłakiwać kolejną znaną mi osobę.

Życie oswaja nas ze śmiercią i cmentarzami. W dzieciństwie rodzice ciągali nas między groby i opowiadali historie o nieznanych nam osobach. „Tu leży twój dziadek, tu mój dobry kolega z dzieciństwa, który skoczył z dachu, a tam ciocia Krysia”. Człowiek spacerował ciesząc się z wolnego dnia w szkole, starał się zachować powagę, próbował wpaść w zadumę, ale ta jeśli już się pojawiała to zazwyczaj dotyczyła zadania z matematyki.

Dziś, gdy szybko zbliżam się do półmetka (czy aby na pewno?) mojego żywota, śmierć jest już niemal całkiem oswojona. Ugłaskałem ją ostatnio, grzecznie chodzi na smyczy. W ostatnim czasie odeszło kilka naprawdę bliskich mi osób. I, choć do niedawna, śmierć wciąż wydawała mi się czymś niewyobrażalnym, dziś już wiem, jak ugryźć tę stratę i wiem, że świat po prostu idzie do przodu. Padamy na kolana, ale wstajemy, bo ziemia ciągle się kręci. 

We wtorek pojedziemy na cmentarz. Chwycę swoje dzieci za ręce i wejdziemy między groby: „O, patrzcie, a tu leży ciocia Halinka”…

(mm)

Czarny Wtorek to cotygodniowy cykl, w którym autor próbuje mniej lub bardziej nieudolnie mierzyć się z rzeczywistością.

Głośniki na Rynku? Chcesz mieć większą publikę? Graj lepiej

Najnowsze

Co w Krakowie