Biała koszula, bordowy krawat, granatowe spodnie i kurtka z logiem Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Od pierwszego lutego to codzienny widok na krakowskich przystankach oraz w autobusach i tramwajach. Czy nie brakuje jeszcze wielkiego transparentu z napisem „uwaga, zaraz będzie kontrola”?
Część kontrolerów firmy „Renoma” sprawdza pasażerów w umundurowaniu. Często jeżdżę komunikacją miejską, widziałem jak taka kontrola wygląda. Nawet niespecjalnie skupiony pasażer stojący przy drzwiach z daleka widzi kontrolerów. Gdzie tu sens – jak już są weryfikacje, to niech przynoszą tyle pieniędzy, ile powinny. Tymczasem w Krakowie spotkać możemy aż 50 umundurowanych pracowników.
ZiKiT tłumaczy, że uniform ma „poprawić wizerunek kontrolerów” a także „służyć pomocą pasażerom”. W takim razie dlaczego tylko część pracowników ma strój służbowy? Idea kontroli zawsze kojarzyła mi się z elementem zaskoczenia. Ma być nagła – dobrze, by było, gdyby kontrolowany o niej wcześniej nie wiedział.
Nie jestem zwolennikiem „jazdy na gapę”. Miasto inwestuje, w bądź, co bądź, coraz lepszą komunikację miejską i ma pełne prawo do tego, by karać tych, którzy z niej nieregulaminowo korzystają. Jeśli kontrolerom w mundurach uda się złapać ludzi – zwłaszcza tych młodych, to chapeau bas. Kontrolerzy czekają na przystankach, a pasażerowie nadjeżdżającego pojazdu widzą ich z daleka.
Porównanie stanu faktycznego ze stanem założonym odbywa się z uśmiechem na twarzach. W założeniu miesięcznie ma się odbyć się przynajmniej 15 tysięcy kontroli. W ciągu miesiąca firma przewiduje wystawienie około sześciu tysięcy mandatów. Czy się uda? Trzymam kciuki, ale jednocześnie uważam „złapanie” przez umundurowanego pracownika za zwykłe frajerstwo.
Jakub Stolarczyk