Mam idealną mapę połączeń komunikacji miejskiej: Mój dom, moja praca, moja knajpa

Krakowianie nie byliby sobą, gdyby po rewolucji dokonanej w systemie komunikacji miejskiej przez ZIKiT, nie wylali tu i ówdzie małego kubła pomyj, lamentów i płaczów. Komuś zlikwidowali linię, a ktoś inny od teraz – w drodze do pracy – musi się przesiadać. A wcześniej nie musiał. Zła zmiana, bardzo nieudana.

Patrząc na zmiany dokonywane w mieście nie zerkamy daleko. Zazwyczaj raptem na czubek naszego nosa. No bo, po co dalej?

Nie ma się co czarować. Każdy z nas ma w głowie siatkę idealnej komunikacji miejskiej.

Otóż o odpowiedniej porze rano pod mój dom powinien podjeżdżać nowoczesny, nieprzepełniony tramwaj. Oczywiście może być w środku kilka osób (ważne, by leciał z nami pilot), ale niechże będzie wolne choć jedno miejsce – właśnie dla mnie. Najlepiej dwa wolne, tak by się nie gnieść.

Tramwaj niech jedzie bezpośrednio pod moją pracę. Jasne, spokojnie, nie mam nic przeciwko, może się zatrzymać raz, czy dwa razy, ale niechże, na litość boską, nie sterczy przy rondzie, jak idiota, przez trzy minuty.

I tyle. Nie muszę chyba dodawać, że po wyjściu z pracy – powinien już oczekiwać na przystanku? Ewentualnie, może podjechać za minutę lub dwie.

A nie, jednak to nie wszystko. Fajnie, aby wieczorem tramwaj znów podjechał pod mój dom, i zawiózł wprost do ulubionej knajpy. Mógłby tam na mnie poczekać, jeśliby chciał. No ale bez przesady. Fajnie byłoby jednak, aby w nocy, gdy będę już nieco zmęczony, nocny tramwaj zawiózł mnie wprost pod drzwi. (Tylko bez pijanej hołoty, proszę!)

Tak, to byłaby idealna siatka połączeń. Oczywiście, nie widzę problemu, by i inni krakowianie czasem z niej skorzystali. Jeśli akurat takie połączenie by im spasowało. Byleby nie śmierdzieli. W sumie najlepiej, gdyby to były jakieś laski, mogą też wysiadać na moim przystanku, a po opuszczeniu tramwaju powinny, zagryzając wargę i zerkając na mnie, zastanawiać się, co dalej począć.

Oceniając zmiany w mieście patrzymy na własne potrzeby. Jeśli ktoś usiadł, policzył, przekalkulował, zasymulował, zwizualizował i wyszło mu, że nasza (NASZA!) linia powinna zostać zlikwidowana i od dziś, jadąc do pracy, musimy się przesiadać, ten ktoś zrobił to źle.

Jeśli ten sam specjalista, po dogłębnej analizie, postanowił stworzyć nową linię, taką, która zawiezie nas wprost z domu do pracy, wykonał swoją pracę bardzo dobrze. Udana reorganizacja! – wykrzykniemy. Idealna maksymalizacja! – napiszemy. Wiwat ZIKiT! – ogłosimy (no, może bez przesady).

Może jestem naiwny, ale wierzę, że nasi miejscy planiści, choć czasem błądzą, generalnie wiedzą co robią. Nawet jeśli od poniedziałku w drodze do pracy muszę przesiadać się jeden raz więcej.

PS
Zazwyczaj moje teksty staram się okrasić zdjęciem ładnej dziewczyny. Mam nadzieję, że ta też sroce spod ogona nie wypadła.

(mm)

fot. Brînzei via Foter.com

Czarny Wtorek to cotygodniowy cykl, w którym autor próbuje mniej lub bardziej nieudolnie mierzyć się z rzeczywistością.

Głośniki na Rynku? Chcesz mieć większą publikę? Graj lepiej

 

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Najnowsze

Co w Krakowie