Ten absurd opisywaliśmy w sierpniu tego roku. Ma ciąg dalszy, bowiem sprawą zajęła się Inspekcja Handlowa. Jej pracownicy dokonali zakupu kontrolowanego na stacji Orlenu. I na tej podstawie doniosła na koncern paliwowy do Urzędu Skarbowego. O co chodzi?
Jak już informowaliśmy, latem tego roku mieszkańcowi Krakowa odmówiono na stacji Orlenu sprzedaży płynu do dezynfekcji. Mógł go kupić, ale tylko na firmę, na fakturę VAT-owską. Orlen prowadził ewidencję zakupów płynu do dezynfekcji!
Pan Paweł chciał kupić 5-litrowy, orlenowski płyn do dezynfekcji. Były tylko w litrowym opakowaniu. – Pomyślałem trudno starczy na krócej i tak kupuję. Podchodzę do kasy, a od sprzedawcy słyszę, że nie mogą mi sprzedać chyba, że na fakturę (czyli gdybym był przedsiębiorcą) i Pani mi proponuje, że mogę kupić taką „jednorazówkę” – 50 ml. Tak mnie „zatkało”, że nawet nie specjalnie się spierałem tylko pojechałem do domu z niczym – relacjonował nam krakowian.
Po ok 2 tygodniach zadzwonił jednak na infolinię Orlenu z pytaniem, dlaczego odmówiono mu sprzedaży. Dowiedział się, że otrzymam odpowiedź na piśmie. Oto ona: „Zgodnie z rozporządzeniem o zakończeniu pandemii oraz ewidencjonowaniem sprzedaży płynu do dezynfekcji (w związku z wysoką zawartością alkoholu w produkcie), sprzedaż odbywa się w sposób ewidencjonowany na podstawie wystawionej f-vat. Rozporządzenie dotyczy płynów do dezynfekcji w pojemnikach pow. 1,5 litra lub jednorazowo pow. 10 litrów. Doszło niestety do nieporozumienia, powyżej przytoczony zapis nie dotyczy zakupu 1 litra płynu. Aby uniknąć podobnych nieporozumień w przyszłości personel został ponownie przeszkolony z zasad sprzedaży płynów dezynfekujących. Za zaistniałą sytuację serdecznie przepraszamy.”
Pan Paweł nie dał za wygraną. Napisał maila do Inspekcji Handlowej. Jej pracownicy poszli sprawdzić doniesienie mieszkańca Krakowa. Podając się za zwykłych klientów, kupili litrowy płyn do dezynfekcji. Pracownik stacji poinformował ich, że sprzedaż jest rejestrowana i tylko na fakturę. I na tej podstawie Inspekcja Handlowa w Krakowie powiadomiła Urząd Skarbowy o nieprawidłowościach w sprzedaży.
Zastanawiam się, co w tej sprawie zrobić dodatkowo – oprócz monitorowania działań Urzędu Skarbowego. Na pewno prześlę to pismo wraz z opisem całej sprawy do parlamentarzystów, ponieważ ten przykład jest chyba pierwszym w historii wolnego rynku w III RP, gdzie odmawia się konsumentowi sprzedaży artykułu będącego w wolnej sprzedaży na rzecz podmiotu posiadającego osobowość prawną. Idąc w tym kierunku, np. w związku z sytuacją za wschodnią granicą, Orlen mógłby wbrew prawu tj. ustawom zakazać z dnia na dzień sprzedaży paliwa „zwykłemu kowalskiemu” bo sobie wymyślą „ewidencjonowanie” – twierdzi Pan Paweł.
Już wcześniej zwracał uwagę, że cała sytuacja jest absurdalna. – Odmawiając sprzedaży konsumentowi Orlen łamie art. 135 kodeksu wykroczeń. Odpowiedź o ewidencjonowaniu wysoko procentowych (alkoholowych) płynów jest absurdalna. Nigdy kupując na domowe nalewki spirytus w dowolnym sklepie nie musiałem się „ewidencjonować”. Nota bene spirytus ma dziewięćdziesiąt kilka procent a płyn orlenowski – 70 procent. Dodatkowo sugerowanie, że konsument mógłby go kupić celem spożycia, jest po prostu poniżające wobec klienta – komentował nam krakowianin.
(GEG)