„Jak śmierdziało, tak dalej śmierdzi”. Mieszkańcy Krakowa i ich niekończąca się walka z odorem

Od lat mieszkańcy południowych i wschodnich dzielnic Krakowa walczą z problemem nieprzyjemnych zapachów, które regularnie nawiedzają ich okolice. Mimo wielu obietnic, prób rozwiązań, a nawet uchwał, jak ta przegłosowana w środę 11 września, która zobowiązuje prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego, do podjęcia zdecydowanych kroków w walce z uciążliwymi odorami – końca problemu wciąż nie widać. Mieszkańcy, radni i urzędnicy nie ukrywają frustracji, bo choć mijają lata, to problem pozostaje uciążliwy, jak wcześniej.

Mieszkańcy Złocienia, Rybitw i Płaszowa borykają się z uciążliwym problemem nieprzyjemnych zapachów, które nasilają się wraz z dynamicznym rozwojem tych rejonów. Mimo wielu prób, dokładna lokalizacja źródła smrodu pozostaje nieznana, a podejrzewa się, że przyczyn jest kilka. Choć miasto oraz służby odpowiedzialne za ochronę środowiska podejmują działania w tej sprawie, efekty są jedynie krótkotrwałe i niewystarczające. Mieszkańcy, zmęczeni codziennym zmaganiem z odorem, zapowiadają, że będą kontynuować walkę o rozwiązanie problemu.

„Kiedyś było źle, teraz jest jeszcze gorzej”

Podczas środowej sesji radni przegłosowali uchwałę kierunkową, zobowiązującą prezydenta Krakowa do podjęcia wszelkich możliwych i prawnie dopuszczalnych działań, mających na celu jak najszybsze zdiagnozowanie oraz rozwiązanie problemu uciążliwych zapachów na terenie dzielnic XII i XIII.

W uzasadnieniu uchwały, radni klubu „Kraków dla Mieszkańców” zwrócili uwagę na to, że intensywność „incydentów odorowych” w tych dzielnicach drastycznie wzrosła, obejmując nowe tereny, gdzie wcześniej problem ten nie występował. Miejsca takie jak Płaszów, Kabel, Rybitwy czy Złocień, a także rejon Zabłocia oraz Starego Podgórza stały się strefami szczególnie dotkniętymi tym problemem. Mieszkańcy tych terenów coraz częściej wyrażają swoją frustrację – smród przenika do mieszkań, nawet przez zamknięte okna, co znacznie utrudnia codzienne życie.

Radny Michał Drewnicki podsumował to bez ogródek: „Jak śmierdziało, tak śmierdzi, a nawet śmierdzi jeszcze bardziej. To niewyobrażalne, że w jednej z największych dzielnic nie da się normalnie żyć, wypoczywać, czy wypuścić dzieci na podwórko”.

Od lat to samo – wiele rozmów, mało efektów

Na sesji nie brakowało gorzkich słów. Dyskusje na temat odorów nie są nowością w krakowskim ratuszu. Problem śmierdzącego powietrza ciągnie się od lat.. „Co roku o tym mówiliśmy na sesjach, były debaty, sympozja, a jak śmierdziało, tak dalej śmierdzi” – stwierdził Drewnicki, podkreślając wieloletnią bezskuteczność w tej kwestii.

 – Problem, który wcześniej dotyczył jedynie kilku obszarów, zaczął pojawiać się również w miejscach, gdzie dotychczas nie był zgłaszany” – podkreśla radny Rafał Zawiślak. Zauważa on, że liczba „tzw. incydentów odorowych” w ostatnim czasie gwałtownie wzrosła, obejmując nowe obszary miasta, gdzie wcześniej problem ten nie występował. W uchwale zaproponowano zaktualizowanie składu „zespołu odorowego” działającego przy Prezydencie Miasta oraz przeprowadzenie aktualnych, kompleksowych badań dotyczących uciążliwości zapachowej w południowo-wschodniej części Krakowa. Michał Drewnicki zauważa, że sytuacja jest absurdalna: „Co roku mówiliśmy o tym na sesjach, były debaty, sympozja, a jak śmierdziało, tak dalej śmierdzi.”

Uciążliwe zakłady prywatne i bezradność samorządów

Kto jest odpowiedzialny za nieprzyjemny zapach na południu Krakowa? Według miejskich analiz, główne źródła problemu to oczyszczalnia ścieków w Płaszowie, firmy zajmujące się utylizacją odpadów, a także wadliwie wykonane instalacje kanalizacyjne i studzienki. W urzędzie szacują, że około 30–40 proc. smrodu pochodzi z oczyszczalni ścieków w Płaszowie.

Zarówno radni, jak i mieszkańcy mają jednak nadzieję, że modernizacja oczyszczalni ścieków w Płaszowie, która według szacunków odpowiada za 30–40 proc. problemu, przyniesie ulgę. Jak zapowiadają władze miasta, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska ma przekazać około 100 mln zł na hermetyzację i dezodoryzację mechanicznej części obiektu.

Radny Zbigniew Kożuch zwrócił uwagę na kolejną ważną kwestię: „Wciąż nie jest jasne, co dokładnie jest źródłem odoru. Wydamy 40-50 mln na uszczelnienie prac oczyszczalni, a okaże się, że to nie ona jest źródłem odoru”. Słowa te doskonale odzwierciedlają chaos, jaki towarzyszy walce z odorami – brak precyzyjnej diagnozy tylko utrudnia skuteczne rozwiązanie problemu.

Problemem nie jest jednak tylko oczyszczalnia. Inne zakłady prywatne, jak kompostownia PreZero, również dokładają swoją cegiełkę do „pachnącej” atmosfery południowych rejonów miasta. Władze miasta zapowiadają, że firma ta nie otrzyma przedłużenia koncesji i będzie musiała wygasić swoją działalność na tym terenie. Równocześnie planowane są rozmowy na temat podobnych działań wobec garbarni, która również jest źródłem uciążliwych zapachów.

Radna Małgorzata Kot nie kryła wątpliwości co do tego, czy hermetyzacja oczyszczalni przyniesie oczekiwane rezultaty. „Obawiam się, że ta sytuacja jest beznadziejna” – stwierdziła, co niestety dobrze oddaje nastroje mieszkańców oraz radnych.

Zmęczenie i brak nadziei

Mieszkańcy dzielnic XII i XIII mają dość – zmęczeni walką z nieprzyjemnym zapachem, który ogranicza ich codzienne życie, czują, że mimo licznych obietnic i kolejnych uchwał, władze miasta wciąż nie są w stanie skutecznie rozwiązać tego problemu. „Intensywność tych zapachów jest tak duża, że przenika przez zamknięte okna budynków mieszkalnych, przez co uniemożliwia normalne funkcjonowanie dziesiątkom tysięcy mieszkańców Krakowa” – podkreślają radni w uchwale.

Wiceprezydent Krakowa  Stanisław Mazur podkreślił, że brakuje ustawy odorowej, która dałaby miastom twarde narzędzia do walki z odorem. „Samorządy bez tej ustawy są bezbronne” – mówił, zaznaczając, że nie ma nawet jednoznacznej definicji prawnej uciążliwości zapachów, co utrudnia skuteczne działania.

Czy mieszkańcy w końcu doczekają się poprawy sytuacji? Na razie, jak śmierdziało lata temu, tak śmierdzi dalej.

Najnowsze

Co w Krakowie