Juvenia Kraków dalej od finału ekstraligi rugby. Drużyna z Krakowa traci pozycję lidera

W 16. kolejce Ekstraligi rugby Ogniwo Sopot pokonało na własnym boisku Juvenię Kraków 24:8 (17:5), inkasując punkt bonusowy i wyprzedzając Smoki w tabeli. To oznacza, że podopieczni Konrada Jarosza po 11 kolejkach stracili pozycję lidera rozgrywek i jeśli chcą powalczyć o miejsce w wielkim finale, muszą wygrać za tydzień z Orlen Orkanem Sochaczew, a następnie na wyjeździe z Edach Budowlanymi Lublin.

Juvenia Kraków i  Ogniwo Sopot grały o bardzo wysoką stawkę, bowiem obie walczą o udział w wielkim finale, do którego awansują dwa najlepsze drużyny po sezonie zasadniczym. Zwycięzca miał zrobić poważny krok w kierunku gry o mistrzostwo Polski.

Pierwszy kwadrans meczu nie przyniósł żadnych zdobyczy punktowych, ale to Ogniwo dłużej utrzymywało się przy piłce i atakowało, co przyniosło skutek w 18. minucie. Szeroko rozrzucona piłka w ataku trafiła w ręce Romana Zhuka, który zameldował się na polu punktowym tuż przy chorągiewce. Dziesięć minut później tę sztukę powtórzył Piotr Zeszutek, który położył punkty po maulu autowym.

Wtedy wreszcie odpowiedziała Juvenia. Po serii podań piłka trafiła w ręce Marcina Morusa, który popędził niczym rasowy sprinter i po 60-metrowym rajdzie wpadł na pole punktowe. Niestety Riaan van Zyl, który jesienią miał doskonałą skuteczność z podstawki nie trafił po raz drugi w tym spotkaniu (wcześniej nie wykorzystał karnego). Co więcej jeszcze przed przerwą sopocianie ponownie znaleźli drogę na pole punktowe Smoków (znów kapitan reprezentacji Polski Piotr Zeszutek) i do przerwy prowadzili 17:5.

Drugą odsłonę otworzył celny kop na słupy z karnego Riaana van Zyla. Namibijczyk chybił jednak kolejną próbę kilka minut później i przez niemal 20 minut na tablicy wyników było zachowane status quo. Około 10 minut przed końcem Piotr Zeszutek dopełnił hat-tricka przyłożeń zapewniając tym samym swojej drużynie punkt bonusowy. Juvenia próbowała jeszcze powalczyć o punkty, ale Smoki tego dnia jakby straciły zęby i ostatecznie Ogniwo zwyciężyło 24:8.

– Drużynę na pewno należy pochwalić za ambicję w obronie, ale w ataku zupełnie nie realizowaliśmy dziś założeń. Traciliśmy lub oddawaliśmy przeciwnikowi piłkę, który prowadził grę przez około 80 procent czasu. To my mieliśmy utrzymywać się w posiadaniu, a zamiast tego kopaliśmy lub traciliśmy piłkę po błędach. Tak z Ogniwem nie da się wygrać – przyznał po meczu trener Konrad Jarosz.

– Nie ukrywam, że trudno nam tej wiosny złapać rytm, bo zagraliśmy dwa mecze, potem mieliśmy dwa tygodnie przerwy, a potem kolejny trzy… Ciężko w takiej sytuacji złapać tempo i zrozumienie na boisku – dodał szkoleniowiec.

Przegrana w Sopocie oznacza, że teraz krakowianie będą musieli wygrać u siebie z Orlen Orkanem Sochaczew w kolejną niedzielę, by pozostać w grze o wielki finał i mistrzostwo Polski.

 

Najnowsze

Co w Krakowie