Konflikt w szpitalu. „Nie widzę wroga w załodze”

– Niestety, do dialogu potrzeba przynajmniej dwóch stron – mówi KRKnews Teresa Zalewińska – Cieślik, dyrektor Krakowskiego Centrum Rehabilitacji i Ortopedii.

KCRiO miało ulec reorganizacji i w związku z tym doszło do protestu pielęgniarek. O planowanych zmianach, ich potrzebie, a także sposobie na zażegnanie konfliktu rozmawiamy z dyrektor Teresą Zalewińską – Cieślik.

Po co w ogóle zmiana nazwy z „centrum” na „szpital”?

– Zmiany proponowane w statucie naszego szpitala to przede wszystkim propozycja zmiany nazwy na Małopolski Szpital Ortopedyczno-Rehabilitacyjny im. Profesora Bogusława Frańczuka. Już dawno nie jesteśmy Centrum Rehabilitacji, w przeciągu 27 lat istnienia charakter jednostki uległ zmianie. Dzisiaj to szpital z 28 milionowym kontraktem z NFZ. 24 miliony przeznaczone są na  leczenie stacjonarne, a z tej kwoty 18 milionów na zakres ortopedii.

To największy beneficjent środków przeznaczonych na zabiegi z zakresu endoprotezoplastki stawów w województwie oraz trzeci w kraju pod względem liczby wszczepionych endoprotez kolana. Dotychczasowa nazwa Krakowskie Centrum Rehabilitacji i Ortopedii nie tylko nie odzwierciedla charakteru jednostki, to jeszcze umniejsza funkcję jaką pełni w systemie lecznictwa szpitalnego oraz pozycję na rynku medycznym.

Dlaczego ma to być szpital małopolski, a nie krakowski?

– Bo organem założycielskim jest województwo małopolskie. Wąska specjalizacja szpitala w zakresie endoprotezoplastyki powoduje, że leczymy pacjentów z całego województwa, nie tylko z Krakowa.

A co z marką, kryjąca się pod nazwą „Centrum Rehabilitacji”?

– Na markę szpitala składa się nie tylko nazwa, ale i jego rozpoznawalne logo, a także pracownicy i ich kontakty z otoczeniem. Nie zmieniamy siedziby, duża część pacjentów i tak używa nazwy szpital na Modrzewiowej. Gorzej jest ze świadomością pacjentów spoza naszego województwa, którzy mają wątpliwości czy Centrum Rehabilitacji jest właściwym miejscem do przeprowadzenia skomplikowanych operacji, jakimi są zabiegi z zakresu endoprotezoplastyki np. osoby chore na hemofilie. Tych trudnych pacjentów operujemy od 7 lat.

Dlaczego zdecydowaliście, że szpital ma nosić imię Profesora Bogusława Frańczuka?

– Profesor był twórcą naszego szpitala. To dzięki jego inwencji jesteśmy dzisiaj szpitalem o profilu ortopedyczno-rehabilitacyjnym, w którym pacjenta możemy leczyć kompleksowo: poradnia – szpital – zabieg operacyjny – rehabilitacja. Wybór Profesora Bogusława Frańczuka na patrona szpitala jest jak najbardziej uzasadniony. To właśnie Profesorowi należy się szczególne miejsce w jego historii, ponieważ był on inicjatorem jego powstania, zorganizował sztab ludzi, nadzorował osobiście – od początku do momentu otwarcia – roboty budowlane i do czasu przejścia na emeryturę zarządzał szpitalem realizując swoja wizję, jak również biorąc pod uwagę jego wybitne osiągnięcia w zakresie ortopedii, rehabilitacji i fizjoterapii oraz wkład w rozwój nauk medycznych.

W tym miejscu pragnę podkreślić, iż moim zdaniem, jedyną osobą, która mogłaby mieć zastrzeżenia, był Profesor Bogusław Frańczuk, który powyższe zmiany w pełni na piśmie zaakceptował. Wszystkie jego działania wskazywały na fakt, iż tworzył w  tym miejscu szpital, a swoją pracą i zaangażowaniem podnosił jego rangę.

To co wzbudziło protest pielęgniarek?

Trudno zrozumieć działania Zakładowej Organizacji Związku Zawodowego Pielęgniarek, tym bardziej, że 150 na 200 pracowników poparło zmianę i były wśród nich członkinie tego związku, również w większości. Zgodnie z zasadą demokracji, w której wszyscy uczestniczą w podejmowaniu decyzji, szanują prawa i wolność innych, liczy się wola większości. W tym przypadku to nie zadziałało. Szanuję prawo pielęgniarek do zrzeszania się w związku zawodowym, jednak dziwi mnie, że wyrażają zgodę na to, iż w ich imieniu występują osoby spoza środowiska naszego szpitala, jak również osoby obce, które w ogóle nie związane ze środowiskiem pielęgniarek i pracowników.

A pozostałe zmiany, które również wzbudziły kontrowersje?

Druga zmiana polegała na podzieleniu dużego, 62-łóżkowego Oddziału Rehabilitacji z pododdziałami Rehabilitacji Dziennej i Rehabilitacji Neurologicznej na dwa oddzielne oddziały. W ten sposób powstałyby dwie tak naprawdę już istniejące komórki organizacyjne: Oddział Rehabilitacji i Oddział Rehabilitacji Neurologicznej. Zarówno jedna jak i druga posiada oddzielny kontrakt z NFZ. Na czele stoją lekarze kierujący, cały personel przydzielony jest do konkretnej komórki organizacyjnej z wyjątkiem grupy pielęgniarek i opiekunek medycznych. Pielęgniarka oddziałowa podlega dwóm kierownikom. Nie muszę tłumaczyć, że w czasach kiedy liczone są koszty poszczególnych komórek organizacyjnych, mamy budżetowanie, staramy się utrzymywać dyscyplinę finansową przy spełnieniu oczekiwania pacjentów, którzy są dla nas najważniejsi taka organizacja temu nie sprzyja.

Przydzielenie pielęgniarki do konkretnego oddziału, a tym samym pacjentów, pozwoli poprawić standard opieki. Podział ma na celu dostosowanie i uporządkowanie struktury organizacyjnej do rzeczywistego stanu funkcjonowania, nie powoduje zmniejszenia ani rozszerzenia działalności, zmiany liczby łóżek, aparatury medycznej jak również zmiany warunków pracy i zasad wynagradzania pracowników, nie ma również innego podtekstu.

O co w takim razie chodzi?

Z argumentów przedstawianych w imieniu pielęgniarek przez przewodnicząca organizacji związku regionu małopolska panią Grażynę Gaj, jak i przekazane do wiadomości wszystkich radnych sejmiku w formie anonimowego pisma, dotyczyły w przeważającej mierze stanowiska pracy obecnej pielęgniarki oddziałowej. Z pielęgniarką oddziałową nawiązywany jest stosunek pracy w wyniku postępowania konkursowego na 6 lat. Obecna oddziałowa wygrała konkurs dwa lata temu, z dwoma pielęgniarkami zatrudnionymi na tym oddziale, jako „obca” niezatrudniona u nas pielęgniarka. Nie widzę powodu dla którego w „nowej rzeczywistości” nie mogłaby stanąć do konkursu ponownie, tym bardziej że i tak po upływie kadencji musi to zrobić chcąc nadal pełnić tę funkcję.

Co będzie dalej?

Uchwała została decyzją radnych zwrócona do wnioskodawcy. Uważam, że postać Pana Profesora jako patrona naszego szpitala nie powinna wzbudzać wątpliwości, jak również nie powinna być wciąga w rozgrywki personalne. Rozważam rezygnację z inicjatywy zmiany nazwy tylko i wyłącznie z głębokiego szacunku dla osoby Pana Profesora i jego rodziny. Przykro było słuchać wystąpienia pana radnego Marcina Kuty czy pani Grażyny Gaj. Brak merytorycznych argumentów, używanie sloganów o ważności marki, podważanie zgody Pana Profesora co do takiej zmiany, twierdzenie, że zmiany spowodowane są chęcią zwolnienia oddziałowej, poruszyło mnie bardzo.

Powiązanie osoby Profesora z osobistymi rozgrywkami nie powinno nigdy nastąpić. Za taki rozwój zdarzeń czuje się odpowiedzialna i w tym miejscu mogę tylko przeprosić bliskich Pana Profesora, a także 150 osób z załogi. Może panie pielęgniarki przejrzą na oczy i dojdą do wniosku, że reprezentujące je osoby tak naprawdę reprezentują swoje spektakularne interesy niezwiązane z naszym szpitalem. Sprawy wewnętrzne szpitala powinny być rozwiązywane na miejscu. Jeżeli jest wróg należy z nim walczyć, a ja nie widzę wroga w załodze. Niestety, do dialogu potrzeba przynajmniej dwóch stron, a w tym wypadku od paru miesięcy dialog toczy się w mediach, czyli poza mną.

Czy w tej sytuacji czuje się Pani przegrana?

Nie, nie patrzę na to w ten sposób. Teraz potrzebny nam spokój i czas, żeby opadły negatywne emocje. Szpital jest żywym organizmem, rządzi się swoimi prawami, przechodzi trudny czas, tak jak cała służba zdrowia. Czekają nas dwie wielkie inwestycje: budowa nowego Bloku Operacyjnego i Oddziału Rehabilitacji Narządu Ruchu. Chcemy się rozwijać, osobiście robię wszystko, aby pracownicy mieli na bieżąco świadomość zachodzących zmian. Spotykam się co miesiąc z zarządami wszystkich związków zawodowych, uruchomiłam wewnętrzną stronę internetową, jestem dostępna dla każdego z osobna i każdej grupy zawodowej. Wszyscy wiemy, że tworzenie atmosfery konfliktu odbija się na jakości pracy i kosztem pacjenta, dlatego epatowanie informacjami, że w szpitalu panuje jakiś konflikt jest nieporozumieniem i nie działa na jego korzyść. Chyba że komuś właśnie na tym bardzo zależy.

O jednak psuje również jego markę, powoduje stres i nerwy pacjentów, czy zostaną należycie obsłużeni, ale także zamęt wśród personelu zdezorientowanego takimi informacjami. To mnie, jako dyrektora, najbardziej boli. Źle się pracuje w takiej atmosferze, ale jak mówi przysłowie „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, więc wierzę w rozsądek pracowników.

Rozmawiał: Jan Dmowski

zdjęcie tytułowe / fot. Pixabay

Najnowsze

Co w Krakowie