„Ul. Prądnicka od ul. Wrocławskiej do wiaduktu kolejowego, była i wciąż jest twardym orzechem do zgryzienia” – napisał na Twitterze oficer rowerowy KRK. I tym samym rozpętał burzę.
Chodnik wzdłuż tej ulicy od niedawna jest ciągiem pieszo-rowerowym. O opinię w tej sprawie poprosił rowerzystów Marcin Wójcik, który pracuje nad zrównoważoną mobilnością w Zarządzie Transportu Publicznego w Krakowie (na twitterze znany jako oficer KRK). Okazało się, że zdania są mocno podzielone, w większości jednak krytyczne:
- Jeździliśmy po chodniku, bo jezdnia wyglądała jak po wojnie. I zaraz jak to ogarnięto wpycha się nas na chodnik z pieszymi. Dramat
- Jeździłam zawsze ulicą. Bardziej stresowałby mnie slalom między pieszymi, których tu sporo. Niestety dla użytkujących CPR sam wiadukt będzie wąskim gardłem, bo chodnik tam chudy, zawalony hulajnogami i pełen pieszych.
- Niestety wyszła porażka. Żałuję że miasto nie wykorzystało swojej mocnej pozycji w stosunku do PKP (a ma wiele kart przetargowych), żeby przekonać kolejarzy do lepszego rozwiania.
- Ogólnie ok, ale strasznie rażą mnie w oczy te białoczerwone słupki. Czy ma prawdę one muszą być w tych kolorach? Po co one muszą być tak widoczne?
Oficer KRK podkreśla jednak, że to rozwiązanie jest stosunkowo niskokosztowe. Z kolei na drogę rowerową z prawdziwego zdarzenie należałoby czekać znacznie dłużej. – Obecne rozwiązanie nie wyklucza jednak jej budowy – podkreśla.
Ul. Prądnicka w @krakow_pl od Wrocławskiej do wiaduktu kolejowego, była i wciąż jest twardym orzechem do zgryzienia. Z obserwacji wynikało, że większość osób na rowerach jeździ tam po chodniku, który od niedawna jest ciągiem pieszo-rowerowym.
Jaka jest Twoja opinia? pic.twitter.com/Tq9onXN7Ks— oficer KRK (@oficerKRK) December 28, 2022