Branża turystyczna jako pierwsza odczuła skutki epidemii koronawirusa i najprawdopodobniej jako ostatnia będzie podnosić się z kryzysu. Nie pomoże nawet szybkie otwarcie hoteli i innych obiektów oferujących miejsca noclegowe oraz wznowienie ruchu lotniczego. Większość Polaków, ale i obywateli innych państw będzie wstrzymywać się z wyjazdami nawet po ustaniu epidemii koronawirusa.
Wprawdzie w internecie pojawiają się już memy pokazujące trzyczęściowe kostiumy plażowe (majtki, biustonosz, maseczka), ale to nie głupi wygląd wstrzyma nas przed pojawieniem się na zatłoczonych plażach. Strach o siebie i dzieci będzie silniejszy, więc piosenka Ireny Santor „Już nie ma dzikich plaż” może stać się nieaktualna.
Świat tylko dla odważnych
Trudno też sobie wyobrazić, że po kilkutygodniowym zamknięciu w domach masowo ruszymy na zagraniczne wojaże. Pewnie odważni się znajdą (w końcu do odważnych świat należy), ale większość nie poleci do ciepłych krajów, w których sytuacja jest przecież jeszcze gorsza niż u nas.
Co to oznacza? Problemy wszystkich firm z branży turystycznej. Jak wielkie? O skali niech świadczy choćby to, że ruch lotniczy na polskich lotniskach zmniejszył się o 99 procent! Latają tylko samoloty transportowe oraz specjalne pasażerskie, ale już coraz rzadziej. Większość linii koryguje swoje plany na lato. Niektóre rezygnują z uruchamiania nowych połączeń, jak np. American Airlines, które miały latać z Krakowa do Chicago.
Otwarcie hoteli nie wystarczy
Teoretycznie w najbliższym czasie, może za tydzień, może za dwa otwarte mają być hotele. Co z tego, skoro nie dojadą do nich turyści. Dla hoteli i pensjonatów zgoda na otwarcie to raczej ratowanie zamówionych już tam imprez okolicznościowych i spotkań biznesowych. Na nowych turystów trzeba będzie poczekać jeszcze długo – nie kolejny tydzień czy dwa, ale raczej miesiące.
A taki scenariusz niesie ze sobą kłopoty dla biur turystycznych, firm przewozowych, przewodników, restauracji, sklepów z pamiątkami i wszystkich, którzy zarabiają na turystyce. Trudno będzie znaleźć receptę na uratowanie większości miejsc pracy w branży turystycznej. Niektórzy nie wierzą nawet, że turystykę można odbudować w takim kształcie jak przed wybuchem epidemii.
Zatęsknimy za Anglikami?
Ten pesymistyczny scenariusz dla turystyki to może jakaś nadzieja dla tych, którzy mieli już dość przyjezdnych. Ale może się okazać, że jeszcze zatęsknimy za tłokiem na Rynku Głównym, na liczkach Kazimierza, a być może nawet za rozweselonymi Anglikami.
Grzegorz Skowron