Traw przepychanka miedzy prezydentem Jackiem Majchrowskim, a miejskimi radnymi. Radni sprzeciwiają się podwyżkom cen biletów miesięcznych proponowanym przez władze miasta. Bez podwyżek, jak argumentuje magistrat, trzeba będzie zaciągnąć kredyt w wysokości 150 mln, aby dofinansować komunikacje miejską.
To już kolejny miesiąc dyskusji nad podwyżkami cen biletów zaproponowanymi przez urząd miasta i Zarząd Transportu Publicznego. Podczas dzisiejszej sesji, radni dyskutowali o projektach uchwał zmian w taryfie biletowej. Na razie wszystko wskazuje, że radni mówią stanowcze nie podwyżkom
– Prawo i Sprawiedliwość będzie głosowało przeciwko podwyżkom – zapowiedział przewodniczący klubu Włodzimierz Pietrus. Jego zdaniem, nawet wejście w życie podwyżek, nie rozwiązałoby problemów komunikacji miejskiej. Wówczas budżet transportu publicznego wzrósłby o 30 mln zł w roku, ale ta kwota – mówił radny – nie załata braków, które wynoszą 400 mln zł – przekonywał przewodniczący klubu. Klub Platforma-Koalicja Obywatelska również skrytykował pomysł magistratu. Za galopującą inflacją nie nadąża wzrost płac mieszkańców – mówił przewodniczy klubu Dominik Jaśkowiec. Zdaniem radnego podwyżki mogą spowodować rezygnację ubożejących mieszkańców ze środków komunikacji miejskiej na rzecz nieekologicznych pojazdów. Michał Drewnicki (PiS) zaproponował prezydentowi Majchrowskiemu, aby magistrat najpierw poszukał oszczędności u siebie, a dopiero później szukał pieniędzy w kieszeniach mieszkańców – Najpierw oszczędności w urzędzie, w wydatkach, które nie są tak priorytetowe jak komunikacja miejska. Warto zaprzestać wydawania pieniędzy na głupoty. Jak można karcić mieszkańców za to, że wybierają ekologiczne środki transportu – kolejny argument, żeby nie płacić więcej – mówił Drewnicki. Łukasz Maślona z klubu radnych Kraków dla Mieszkańców podkreślił, że reprezentowane przez niego ugrupowanie jest także przeciwne podwyżkom.
Co na to prezydent Majchrowski? Jego urzednicy wyliczają, że obecnie brakuje ponad 400 mln zł na transport zbiorowy w mieście. Zarząd Transportu Publicznego wnioskował o ponad 1 mld zł z budżetu gminy na ten cel, a dostał niecałe 2/3 tej kwoty. Zdaniem miasta, nowa taryfa biletowa pozwoliłaby uzyskać dodatkowy wpływ w wysokości od 35 mln zł do 50 mln zł. Gdyby radni przyjęli uchwałę o bilecie metropolitalnym w cenie 109 zł, czyli po podwyżce o prawie 30 zł, to 2/3 z tych niemal 30 zł trafiłoby do gminy Kraków, a 1/3 do małopolskiego urzędu marszałkowskiego na transport kolejowy. A jeśli nie przyjmą? Sekretarz miasta Antoni Fryczek nie wykluczył, że władze Krakowa będą zmuszone zaciągnąć komercyjny kredyt w wysokości 150 mln zł, by pokryć 400 mln zł deficytu. Na taki krok, również wymagana byłaby zgoda radnych miasta.
Propozycja podwyżek, na która nie chcą zgodzić się radni, a którą forsuje magistrat, zakłada podniesienie ceny biletu miesięcznego z obecnych 80 zł do 109 zł dla mieszkańców posiadających kartę krakowską. W zamian za tę kwotę, można będzie podróżować nie tylko autobusem i tramwajem jak dotychczas, ale i koleją na terenie miasta. Nowy bilet kosztowałby 109 zł na terenie miasta, zaś do pobliskich gmin 169 zł, a w strefie I, II i III – 199 zł.
Radni do tematu podwyżek wrócą za dwa tygodnie, na sesji zaplanowanej na 5 kwietnia.
(JS)