W historii Krakowa mieliśmy różnych władców. Jeden zbudował nam Uniwersytet Jagielloński, drugi – trochę mniej lubiany – przeniósł stolicę do Warszawy (dalej pamiętamy!), a teraz kolejny… chciał zagrać koncert w Krakowie, ale nie przejedzie się nawet Krakowiakiem. Nasze miasto bowiem kolejny raz nie chce Popka. Stolica Małopolski albańskim rajem nie zostanie… i chwała jej za to!
Koncert nie odbędzie się, gdyż władze Uniwersytetu Jagiellońskiego uznały Popka za osobę „nazbyt kontrowersyjną”, by wystąpiła na terenach należących do uczelni. Bilety by się sprzedały? Jasne, że tak. Więcej, uniwersytet by zarobił, a w mediach nikt nie wspomniałby, że artysta zaśpiewał przy ulicy Piastowskiej, dopóki sam „król Albanii” nie założyłby koszulki z dumnym złoto-niebieskim herbem. Ale władze uczelni uznały, że ponad 650 lat tradycji do czegoś zobowiązuje i czasem chodzi o coś więcej niż o pieniądze.
„Mamy pecha, to jakieś fatum. W wielu innych miastach koncerty się odbyły i nie było problemów. Ale w Krakowie większość klubów jest studenckich. Jeszcze walczę, próbuję znaleźć inne miejsce” – powiedział dziennikarzom przedstawiciel organizatora koncertu Popka w Krakowie. A może to nie o pecha chodzi, a jedynie o przyzwoitość?
Okazało się, że są jakieś zasady na tym – wydawałoby się – coraz bardziej zdegenerowanym świecie. I choć złośliwi uważają, że Popek nie zniszczyłby wizerunku UJ-otu bardziej niż niedawny ranking, który uplasował Uniwersytet Jagielloński dopiero w piątej setce światowego rankingu uczelni wyższych, to ja i tak zwyczajnie tę zwyczajną decyzję szanuję.
Myślę, że są lepsze miejsca na koncert artysty, który wsławił się głównie tym, że wytatuował swoją gałkę oczną, dokonał skaryfikacji twarzy czy zawiesił się na hakach, a do kwietnia 2016 roku miał europejski nakaz aresztowania. Proponuję na przykład osławiony klub w Czarnym Dunajcu, w którym średnia wieku wynosi 16 lat. Tam zresztą król ze swoim gangiem zawita już w listopadzie i z pewnością poczuje się jak u siebie.
Cieszę się, że Kraków wciąż jest obrażony na Warszawę i stwierdził, że króla do miasta nie wpuści. Tak samo raduję się z jednej z najlepszych decyzji władz UJ-otu w ostatnich latach. I nie chodzi tu tylko o wymiar artystyczny koncertu. Kilka razy w życiu na Juwenaliach i innych Czyżynaliach nie raz gorsze rzeczy słyszałem. Wolę jednak, by w moim mieście zagrał już ktoś, kto pomimo równie wątpliwej wartości artystycznej, nie sieje spustoszenia w młodocianych głowach.
I fajnie, że Popek nie zaśpiewa w naszym mieście „lecimy na koncert, ram-pam-pam-pam-pam”! Król Zygmunt III Waza podjął bowiem decyzję o przeniesieniu stolicy z Krakowa do Warszawy już w 1596 roku. Chcieliście króla, to macie.
Jakub Stolarczyk
fot. Facebook/ Popek Monster