Choć niedziela to wspaniały czas na kojący felieton, to tym razem postanowiłem niejako wdać się w polemikę z czytelnikami KRK News. Już wyjaśniam, chodzi o komentarze pod tym tekstem [CZYTAJ WIĘCEJ], w którym napisano, że krakowski dziennikarz obraził Dorotę Wellman. Pytam Was, co dziś trzeba zrobić by wywołać oburzenie? Bo zdaje się, że granicy już nie ma – a jeśli gdzieś jest, to przesunęła się ku zdziczeniu i całkowitemu zeszmaceniu.
Jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani. Podzieleni, ale nie zdrowo, tak jak w demokratycznym społeczeństwie być powinno. Krakowiacy, jak chyba coraz większa część naszego kraju, jest tak przeżarta polityką, że nie dostrzega niczego poza nią. Patrzymy raz na prawo, raz na lewo – nie dostrzegając tego, co jest przed nami. Nie potrafimy nazwać „chamstwa”, „chamstwem” tylko każdej – nawet tej najgłupszej – wypowiedzi, próbujemy przypisać jakąś ideologię. Ideologię, której szukać na próżno.
Komentarzy podkreślających, że jesteśmy pro-jakąś tam opcją dbającą o interesy partii się spodziewałem. Powiem szczerze, po kilkudziesięciu takich opiniach po prostu się do tego przywyka – nieważne, że takie oskarżenia padają z obu stron barykady. W życiu słyszałem już zarówno, że jestem „proniemieckim sprzymierzeńcem Tuska”, jak i „darmozjadem, który ciągnie 500+”.
Bardziej martwi mnie, co innego. Mi, jak i pewnie Wam, w domu od dziecka powtarzano, że w życiu (jasne, oprócz pieniędzy, pięknej żony i trzech albo czterech mieszkań w Rynku albo na Kazimierzu) liczą się honor i zasady. Rzeczy, których w Krakowie coraz mniej. W komentarzach państwo rzucają błotem – nie jest istotne, w którą stronę, bo śmierdzi wszędzie. Zatraciło się coś, czego w tym mieście zawsze było dużo – chodzi mi o kulturę.
Czemu haniebnej wypowiedzi nie nazwiecie po prostu bezczelną? To już nawet nie jest hejt – coraz więcej takich komentarzy przenosi się bowiem na ulicę. Nie oczekujcie od nas, publicystów, że będziemy pisać w sposób „obiektywny”. Publicystyka obiektywna jest nijaka – gdy coś jest, za przeproszeniem gównem, to właśnie „gównem” trzeba to nazwać. Gdy coś jest wredne, to należy to podkreślić. A jeśli ktoś zachowa się przyzwoicie, to i go pochwalimy, a i przybijemy „piątkę” – bo taka jest nasza rola.
Gdzieś się w tym wszystkim zatraciliśmy. Więc proszę was, z nadzieją, że jeszcze nie jest za późno. Zanim następnym razem ktoś błyskotliwy napisze komentarz: „Nie znam faceta ale napisał prawdę. Jakbym miał iść do łóżka z tym czyś to wolałbym zostać homoseksualistą”, niech zastanowi się, w czym jest lepszy od ludzi, których sam obraża.
A iskierka nadziei się tli, choćby w tym komentarzu pana Piotra, który napisał, że „dżentelmenem się jest bez względu na poglądy”.
Jakub Stolarczyk
fot. Jan Lorek