To nie był makabryczny widok. Tuż przy torowisku tramwajowym na rondzie Hipokratesa w Krakowie leżały zwłoki zwierząt. Jedna w pudełku po obuwiu, drugie walały się prawie po torach. To były szczątki psa – yorka i kotki.
Makabryczną historię opisują inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami…. Przeczytajcie…
„Z pamiętnika inspektora relacjonują Adam i Filip.
Wieczór w środku tygodnia, tuż przed wolnym dniem. Pomimo zachodzącego słońca, żar bezlitośnie leje się z nieba.
Sceneria jak z teatru – Rondo Hipokratesa w Krakowie – masa pieszych i samochodów, kursujące co chwilę tramwaje… A tuż przy torowisku, ktoś z przechodzących dokonuje makabrycznego odkrycia: zwłoki dwóch zwierząt, jedne zapakowane „elegancko” w białe pudełko z logo znanej firmy obuwniczej i w plastikowy worek, drugie – walające się kilka metrów dalej, prawie na torach…
![](https://krknews.pl/wp-content/uploads/2022/07/ktoz-szczatki-3-1536x1152.jpg)
Ja już dawno w dresach, po obiadokolacji, odbieram telefon od Adama, który pyta, czy mógłbym dołączyć do niego na interwencji. Zrzucam błyskawicznie wygodny dres i czym prędzej udaję się na miejsce. Po drodze dowiaduję się, że dojeżdża tam już również kierowca ze schroniska, a chwilę przede mną dociera
Adam.
Już razem z kierowcą schroniskowym i z Policją oglądamy makabryczne znalezisko. Jedne zwłoki są już zmumifikowane – po rozmiarach, uzębieniu i resztkach sierści na wyschniętej na wiór skórze, stwierdzamy, że znalezione ciałko należało do yorka.
Drugie zwłoki są już bardziej „wymowne i czytelne” – szylkretowa kotka, dosyć młoda, która w dodatku oznakowana jest zarejestrowanym czipem. Dowiadujemy się jaki był jej adres zamieszkania – ten wskazany przez czip znajdował się kilkanaście kilometrów dalej.
Czy właściciel oszalał, zrobił krzywdę kotce i potem starał się pozbyć dowodu? A może kto inny postanowił, poprzez porzucenie zwłok tak daleko, zatrzeć za sobą ślady? Co jednak tuż obok robi zmumifikowane ciało yorka? Zanim sami zaczniemy wyjaśniać sprawę, przekazujemy te informacje obecnej na miejscu Policji – tutaj pełen profesjonalizm: na miejscu pojawiają się technicy policyjni, którzy sporządzają stosowną dokumentację. Ciało kotki zostaje zabezpieczone do ewentualnej sekcji zwłok, my dostajemy jeszcze kontakt do prowadzącego sprawę komisariatu i wracamy do domów.
Dwa dni później na adres „zameldowania” kotki jedzie dwoje inspektorów. Tam dowiadują się, że kotka zginęła pięć dni przed znalezieniem ciała. Rozmawiamy z właścicielem, który mówi, że jego kotka została zabita przez samochód – na maleńkiej, wąziutkiej, spokojnej wydawałoby się uliczce, znajdującej się tuż przy ogromnym terenie zielonym. Kiedy kotka nie wróciła do domu, właściciel zaczął jej szukać i wtedy okazało się, że nieświadomi jej miejsca zamieszkania sąsiedzi, tego samego dnia wezwali adekwatne służby po ciało kotka – inspektorzy sprawdzają – faktycznie taka interwencja miała miejsce wskazanego dnia.
Zgodnie z regułami gry – jeden z obecnych na miejscu inspektorów składa zeznanie na policji, przy ustalonych faktach nie ma jednak możliwości, żeby sprawa nosiła znamiona przestępstwa z Ustawy o Ochronie Zwierząt.
Pozostają jednak pytania bez odpowiedzi – co się działo z ciałem kota w ciągu pięciu dni pomiędzy jego odebraniem przez służby, a jego odnalezieniem kilkanaście kilometrów dalej? Jakim cudem w tym samym miejscu znalazły się zwłoki pieska, najwyraźniej starsze?
Zwrócimy się do służb odpowiedzialnych za odbiór zwłok zwierząt o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji”.
![](https://krknews.pl/wp-content/uploads/2022/07/ktoz-szczatki-2-864x1152.jpg)