Jeżeli się ma sukcesy, ma się też wrogów – mówi nam kandydat na prezydenta Krakowa Grzegorz Gorczyca. – Nie obrażę się, jeśli podczas tej kampanii zbuduję sobie rozpoznawalność, którą i tak w tym mieście mam dużą. I w tym mi pomogli moi wrogowie – dodaje polityk w rozmowie z KRKnews.
Gorczyca wystartuje w wyborach z poparciem partii Wolni i Solidarni, o czym jako pierwsi poinformowaliśmy w piątek.
KRKnews: Po co panu ten start w wyborach na prezydenta Krakowa?
Grzegorz Gorczyca: Jest to ukoronowanie mojej kariery zawodowej, czyli działalności w biznesie prywatnym, w administracji publicznej, pracy w urzędach… Mam wiedzę i doświadczenie, aby ocenić obecną politykę władz Krakowa, wyciągnąć wnioski oraz doprowadzić do szeregu zmian, które spowodują, że mieszkańcy Krakowa będą się czuli w tym mieście lepiej.
Traktuje pan start w wyborach jako… nagrodę?
Trochę tak.
Co się pan u nie podoba w Krakowie?
Nie chciałbym dzisiaj wyciągać jakichkolwiek wniosków. Natomiast w mediach przewija się wiele wątków, które nie dotyczą bezpośrednio prezydenta Majchrowskiego, ale wynikają z braku nadzoru nad częścią komórek urzędu miasta. Na pewno ten przepływ informacji i komunikacji pomiędzy jednostkami trzeba poprawić.
Jaki wynik w wyborach będzie dla pana zadowalający?
Zwycięstwo!
?!
Mam środki i doświadczenie, które pozwolą mi wygrać te wybory.
Serio pan w to wierzy?
Oczywiście, że tak.
No to zejdźmy na ziemię. Kogo pan poprze w drugiej turze i co będzie chciał pan w zamian?
Nie wykluczam poparcia dla żadnego z kandydatów. To kwestia rozmów, które będziemy prowadzić po zakończeniu pierwszej tury.
Do tej pory nie był pan uwzględniony nawet w sondażach.
Andrzej Duda na początku także nie był, później miał słabe wyniki, a teraz jest prezydentem Polski. Wbrew sondażom, wbrew ekspertom i wbrew innym kandydatom.
Ja, podobnie jak Duda, nie zamierzam prowadzić agresywnej kampanii, ale chcę zwracać uwagę na wszystkie moje wątpliwości dotyczące polityki władz miasta. Mam swoją wizję Krakowa. Mam też wiedzę, jak zarządzać takim zespołem ludzi, jaki jest w magistracie. Ostatnie 30 lat mojej kariery zawodowej to zarządzanie ludźmi, więc potrafię wyzwolić w nich motywację i chęć do pracy.
Mój program chcę skonsultować z mieszkańcami. W każdej dzielnicy chcę odbyć spotkania i – słuchając wniosków mieszkańców – zbuduję swój program. Oczywiście w zarysie on już jest, ale to mieszkańcy mają mi powiedzieć, co mam zmienić w Krakowie. Weźmy taki smog – na pewno tego problemu nie rozwiąże zakaz palenia w piecach.
Wyskoczył pan tak nagle, że trudno uwierzyć, że pana stary wyborach jest przemyślany.
Być może chciałem, żeby inni kandydaci się wystrzelali? Żeby wyłożyli swoje karty na stół?
Co pana różni od Małgorzaty Wassermann, że już nie zdecydował się jej pan poprzeć?
Ja mam doświadczenie w zarządzaniu, a pani mecenas takiego doświadczenia nie ma. Politycznie większych różnic nie widzę. Natomiast różni nas jeszcze to, że ja 99 procent swojego czasu spędzam tu, w Krakowie. Tu mieszkam, tu pracuje i tu osiągam sukcesy.
I tu ma pan też wielu wrogów.
Jeżeli się ma sukcesy, ma się też wrogów. Wrogów mają również ci, którzy mówią prawdę w oczy i ci, którzy są silni.
Czuje się pan człowiekiem sukcesu?
Tak! Zwycięstwo w wyborach byłoby ukoronowaniem tych sukcesów.
A jeżeli pan przegra?
To być może będzie to tylko pewien etap przed startem w wyborach do europarlamentu. Nie obrażę się, jeśli podczas tej kampanii zbuduję sobie rozpoznawalność, którą i tak w tym mieście mam dużą. I w tym mi pomogli moi wrogowie (uśmiech).
Rozmawiał Łukasz Mordarski
fot. Facebook Grzegorz Gorczycy
Grzegorz Gorczyca urodził się w Krośnie. Z Krakowem związany jest od 1978 roku. Wtedy też rozpoczął studia na Akademii Rolniczej, na której ukończył Wydział Leśny. Przez wiele lat pracował jako urzędnik, piastując kierownicze stanowiska. Do niedawna był dyrektorem w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim, a obecnie pracuje w Regionalnej Izbie Obrachunkowej. Jego pasją są góry.
Zobacz także:
Świąteczna szopka po krakowsku. A w niej ZIKiT, Gibała i królowa Internetu