– Codziennie w drodze do pracy przechodzą przez most Grunwaldzki i od kilku dni mam tam nowego towarzysza, która zawsze mnie wita, choć nie jest to zbyt sympatyczne… – pisze Pani Barbara Kloc, która zaalarmowała nas, że w centrum Krakowa, tysiące krakowian każdego dnia mijają… martwego szczura. – jest tu co najmniej od niedzieli – dodaje kobieta.

Kraków rok rocznie prowadzi walkę ze szczurami. Miasto przeprowadza obowiązkowe akcje deratyzacji, które dotyczą również właścicieli prywatnych kamienic oraz zarządców nieruchomości. To jednak jak walka z wiatrakami, bo szczury rozmnażają się w tak szybkim tempie, że trutki nie stanowią dla nich większego zagrożenia.
– Kiedyś szczur minął mnie w przejściu pod mostem – pisze Pani Barbara Kloc. Nie należę do strachliwych więc jakoś nie przywiązuję wagi do tego, że przebiegnie obok mysz. Ten szczur jest jednak wielkości małego kotka i od niedzieli leży i straszy przechodniów – chyba, że ma to być nowa maskotka tej okolicy – ironizuje nasza czytelniczka.
Sprawa jest jednak zdecydowanie bardziej poważna. Martwy szczur to potencjalne zagrożenie dla zwierząt domowych oraz samych ludzi. Zwierzę może być bowiem nosicielem groźnych chorób i stanowić zagrożenie epidemiologiczne. Jak najszybciej powinien więc zostać usunięty przez służby komunalne, które jednak martwego szczura, chyba jeszcze nie dostrzegły.
– Jeśli dziś nadal będzie mnie witał w drodze do pracy, to zadzwonię na straż miejską – podsumowuje Pani Barbara.
(pt)
fot. Barbara Kloc