Miastoman: Czarna wołga, dziurawe prezerwatywy i Sherlock Gibała

– Nasz lokalny specjalista od dbania o przejrzystość życia publicznego, Łukasz Gibała, który do tej pory nie chce ujawnić, kto finansował jego nieudolną próbę zorganizowania referendum, szuka nieprawidłowości w Urzędzie Miasta – pisze Miastoman. Co odkrył lokalny Sherlock? Między innymi o tym przeczytacie w tradycyjnym podsumowaniu mijającego tygodnia.

Będzie także o czarnej wołdze, której kierowca porywa dzieci, dziurawych prezerwatywach i wzruszającej radnej. Ale zaczynamy od Nowej Huty.

I love NH

Stereotypy na temat Nowej Huty siedzą głęboko w głowach zarówno mieszkańców tej dzielnicy jak  i pozostałych części miasta. Często czytam na forach, że NH to dzielnica niebezpieczna, pełna blokowisk, nic ciekawego. Ale tak z reguły mówią Ci, którzy nie zadali sobie nawet odrobiny trudu, żeby tę część miasta poznać. Ba, często nawet nigdy w Nowej Hucie nie byli! A czemu piszę, że stereotyp siedzi również w głowach mieszkańców? Nie wiem czy Państwo pamiętają, ale jakiś czas temu znalazła się wąska grupka miejscowych aktywistów, którzy Nową Hutę chcieli od Krakowa oddzielać. Podkreślali przy tym, że to największa i najważniejsza – lepsza od innych dzielnica miasta i zasługuje na to by być samodzielnym organizmem.

Echa tego odnajduję w pomyśle radnego miejskiego Tomasza Urynowicza, który chciał przeforsować specjalny plan finansowania remontów w tej dzielnicy – furda z resztą miasta, trzeba remontować w Hucie. I trudno nie zgodzić mi się z innym radnym, Łukaszem Wantuchem, który wchodzi w publiczną polemikę z Urynowiczem, podkreślając, że tak antagonizuje się mieszkańców.

Zdecydowani protestuję przeciwko podziałowi: my (Nowa Huta), kontra oni (Kraków). Lokalny patriotyzm – tak, międzydzielnicowe wojenki – nie.

Pierwsze okrążenie

ZIKiT zapowiada, że planuje wprowadzić rewolucyjne wręcz zmiany w organizacji ruchu w centrum Krakowa. Nie będę ich opisywał po raz kolejny, szeroko piały nad nimi w zachwycie w zasadzie wszystkie media. Ruch się uspokoi, mniej aut w centrum, dużo ulic jednokierunkowych itd. W zasadzie ciężko było mi znaleźć głosy krytyczne. A wręcz entuzjazm przebijał z tekstów dziennikarzy, którzy sami samochodami nie jeżdżą, więc nie widzą żadnego problemu w zmianach.

Ruch samochodowy w centrum miasta. Czeka nas rewolucja

I wiecie co? To dopiero pierwsze okrążenie. Jeszcze nie zaczęli protestować mieszkańcy.  Jeszcze nikt nie założył profilu na facebooku, nikt nie wyszedł z transparentami. A jestem przekonany, że kiedy tak się stanie, sympatie dziennikarzy zmienią się diametralnie, staną po stronie „uciśnionych” i ZIKiT znowu będzie „be”.

Łukasz „Sherlock” Gibała

Nasz lokalny specjalista od dbania o przejrzystość życia publicznego, Łukasz Gibała, który do tej pory nie chce ujawnić, kto finansował jego nieudolną próbę zorganizowania referendum, szuka nieprawidłowości w Urzędzie Miasta. Otóż, odkrył on ostatnio że w Biuletynie Informacji Publicznej publikowany jest spis wszystkich umów zawieranych przez urząd. Przeanalizował i rzucił dziennikarzom kilka smacznych kąsków. Ale to nie był koniec wywiadowczej działalności naszego Sherlocka. Teraz ogłosił, że w nowym, rocznym spisie umów nie ma tych, które on „odnalazł” w znajdującym się na tej samej stronie pliku. I oznajmił ludowi, że tak prezydent Majchrowski ukrywa umowy przed krakowianami.

Urząd wytłumaczył, że to błąd systemu komputerowego generującego spis, bo nikt nie wprowadza tychże umów ręcznie i brakuje w spisie w sumie 1200 umów. Mam wrażenie, że to nie przekona Łukasza Gibały, który ma wizję Jacka Majchrowskiego siedzącego wieczorami w urzędzie i dyktującego urzędnikom, które umowy mają do komputerów wprowadzić. No ale cóż, każdy sądzi według siebie…

Albo rybki, albo…

Wzrusza mnie radna Anna Szybist. Autentycznie. Bardzo podoba mi się jej zaangażowanie w sprawy związane z zielenią, czy kwestiami naszych „braci mniejszych”, czyli zwierząt. Jak każdy ostatnio w tym kraju pochyla się ona również nad sprawami smogu. I myślenie właśnie nad kwestiami rozwiązania problemu zanieczyszczonego powietrza doprowadziło ją do pomysłu, że w czasie smogu komunikacją miejską za darmo powinni poruszać się wszyscy.

Pomijam już fakt, że darmowa komunikacja za okazaniem dowodu rejestracyjnego nie jest żadną nagrodą,  a marchewką, mającą zachęcić właścicieli samochodów do pozostawienia aut pod domami. Pominę też to, że w Warszawie, gdzie wprowadzono w czasie smogu darmową komunikację dla wszystkich – już mówi się o pozwach tych, co mają bilety okresowe, bo „oni są w ten sposób oszukiwania i tracą trzy złote”. Nie mogę pominąć jedynie tego, że ta sama radna głosuje nad budżetem miasta, więc doskonale wie, że nie jest on z gumy. I proponowane przez nią rozwiązania spowoduje, że skądś trzeba będzie zabrać. Więc co będzie jeśli na pokrycie różnic w dopłacie do komunikacji za darmo dla wszystkich trzeba będzie zabrać ze 100 milionów na zieleń, albo z dopłat do wymiany pieców?

Czarna wołga i inne

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wracają nam czasy słusznie minione. Nie będę odnosił się do ogólnopolskiej polityki czy wydźwięku publicznych mediów – nie miejsce na to w podsumowaniu tygodnia w mieście. Ale zauważyłem, że przetoczył się ostatnio wątek z lat głębokiej komuny – mit o czarnej wołdze.

Groza! Ktoś poluje na dzieci. Uwaga na czarny samochód!

Redakcja KRKnews.pl ogólne podniecenie rozpoczęła, opisując przypadki ciemnego samochodu, którego kierowca zaczepia i usiłuje porywać dzieci. Wszystkim zainteresowanym polecam www.atrapa.net, zbiór miejskich legend i niewyczerpane źródło inspiracji. Mnie się podoba szczególnie ta, o sprzedaży prezerwatyw, które celowo dziurawione są przez kioskarki – bo w sumie nawet pasowałaby od obecnych (wracających do minionych) czasów…

Miastoman

Zdjęcie tytułowe: Pixabay

Znajdź również Miastomana na Facebooku – tutaj.

Miastoman: Komuniści mieli lepiej

Najnowsze

Co w Krakowie