Nie uwierzycie! Nie trzeba było czekać nawet 10 lat, żeby wreszcie się pojawiły! OK, jeszcze ich nie ma, nie chcę zapeszać, ale już teraz mam Wam do przekazania wspaniałe informacje. Skupcie się. Rozsiądźcie wygodnie w fotelach. Od teraz już nic nie będzie takie samo. Jesteście gotowi?
Po zaledwie 3! (słownie: trzech!) latach, krakowianie wreszcie będą mogli zobaczyć tablice, które wyświetlają aktualny poziom zanieczyszczenia powietrza. Urzędnicy wykonali właśnie milowy krok w kierunku realizacji tej gigantycznej, wręcz strategicznej, a przed wszystkim wymagającej inwestycji.
– Wydaje się, że w końcu udało się znaleźć lokalizacje – stwierdził na antenie mojego ulubionego radia „Pogoda” jeden z moich ulubionych rzeczników w tym mieście, Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. (Swoją drogą, chłop ma przewaloną robotę, bo ileż razy można tłumaczyć nieudolność kolegów urzędników?).
Ale po kolei. Tablice, na których będzie można oglądać, jakim to syfnym powietrzem oddychamy, wygrały pierwszą edycję budżetu obywatelskiego. Było to w 2014 roku. Później powinno być z górki – raz, dwa, trzy i tablice się pojawiają. – Miały wskazane lokalizacje, przygotowaliśmy dokumentacje i rozpoczęliśmy procedurę związaną z ich ustawieniem – mówił Pyclik. I wtedy wszystko wzięło w łeb. – Lokalizacje zostały odrzucone przez konserwatora zabytków i kilka miesięcy zajęło ustalenie nowych. Wybranie każdej kolejnej to kolejne konsultacje z wieloma urzędami – dodał rzecznik ZIKIT-u. Teraz trzeba więc zaktualizować dokumenty, ogłosić przetarg i… być może jesienią procedury administracyjne powinny się zakończyć, a mieszkańcom ukażą się rzeczone tablice.
Staną w trzech miejscach: przy Kinie Kijów, na rondzie Mogilskim i na skrzyżowaniu Dietla ze Starowiślną. Koszt jednej – 100 tysięcy złotych.
– Będzie tam informacja skierowana bardziej dla pieszych, dla tych, którzy oczekują na przystanku komunikacji zbiorowej, niż dla kierowców – mówił Pyclik. – Jest problem z takim ustawieniem tablicy, aby była wygodna i dla pieszych i dla pasażerów MPK i dla kierowców – dodał. I bardzo dobrze. Po co kierowcy mają patrzeć, jak trują siebie i innych? Niech sobie piesi popatrzą, co wdychają – na pewno poczują się lepiej.
Pal licho jednak to, jak są (to znaczy będą) ustawione tablice. Bez znaczenia też ile kosztują, bo co to za różnica czy 100 czy 500 tysięcy, skoro przeciętny krakowianin w życiu nie widział takiej gotówki na oczy, a w dodatku nie ma pojęcia ile wynosi budżet miasta. Ważne, że będą. I to po trzech latach! Chwała urzędnikom (konserwatorom i komu tam jeszcze…), że nie trzeba było czekać 10 lat. A, gdyby byli złośliwi, mogliby kazać czekać i 20! A tak, proszę – trzy latka i mamy. To znaczy będziemy mieć.
I od razu się chce brać udział w budżecie obywatelskim. Zgłaszać projekty, reklamować je, głosować. Tak się buduje społeczeństwo obywatelskie. Brawo!
Łukasz Mordarski
PS. Nasza mnie taka refleksja, że ten ZIKIT to jakiś taki opóźniony jest. Nie w rozwoju, bo rozwija się wręcz wyśmienicie, ale w działaniach. Wypożyczalnie rowerów uruchamia na zimę. Latem stojaki stały puste. Przez kilka dni nie można było kupić biletów na MPK przez komórkę, bo urzędnicy nie wyrobili się z przetargiem…
PS2. No i ten Tajster. Jan Tajster…