Codzienna praca na lotnisku to nie tylko starty i lądowania samolotów, ale również skomplikowana sieć zadań, które mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa podróżnym. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, ile wysiłku i zaangażowania wymaga ochrona i utrzymanie porządku w tak ruchliwym miejscu. O kulisach tej pracy rozmawiamy z Robertem Teichmanem, starszym wartownikiem z 11-letnim doświadczeniem.
KRKNews: Proszę opowiedzieć, jak wygląda Pana dzień pracy.
Robert Teichman: – Każdy dzień jest inny – pracujemy w różnych godzinach. Zdarza się, że zaczynamy bardzo wcześnie rano, a innym razem pracujemy do późnych godzin wieczornych. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co przyniesie dany dzień. Każda zmiana jest pełna niespodzianek.
Co skłoniło Pana do pracy na lotnisku i jak wyglądały Pana początki?
– Zaczynałem jako bagażowy. Pracowałem tak przez około rok, obserwując, jak pracownicy ochrony wykonują swoje obowiązki. Z czasem zacząłem marzyć o takiej pracy. Po pewnym czasie złożyłem podanie i zostałem przyjęty. To był początek mojej przygody z ochroną.
Czy to była Pana pierwsza praca w służbie ochrony?
– Tak, praca na lotnisku była moim pierwszym doświadczeniem w ochronie.
Zdarzają się agresywni pasażerowie?
– Niestety tak. Pamiętam sytuację, kiedy poprosiłem mężczyznę o zdjęcie butów, a on zdjął jeden i próbował we mnie nim rzucić. Na szczęście większość pasażerów podporządkowuje się naszym poleceniom bez większych problemów.
Jakie rzeczy nie mogą być przewożone w bagażu podręcznym?
– Nie można przewozić płynów, kosmetyków ani żeli w pojemnikach powyżej 100 ml. Można mieć jeden woreczek o pojemności 1 litra. Zakazane są również narzędzia,
niebezpieczne przedmioty, imitacje broni, amunicja. Nie można przewozić alkoholu powyżej 100 ml, konfetti, zimnych ogni, ani gazów pieprzowych. Często pasażerowie zapominają wyjąć z plecaków scyzoryki, nożyczki czy noże. Jeśli chodzi o jedzenie, zakazane są produkty płynne, jak ketchup, musztarda czy majonez.
Rozmawiała Iga Sady