Kasjerce nie pasuje praca za 1760 brutto? To może nie pracować w ogóle. Moja babcia mawia: mogłeś się uczyć, byłbyś dziś kimś. No ale się nie uczyłem, zostałem pismakiem. Mogłem też zostać politykiem, ale – z dwojga złego – wybrałem mniejsze kure***o. I nie narzekam, że mi źle – pisze nasz dziennikarz Łukasz Mordarski.
Pada założona przez jednego z najbogatszych Polaków, urodzonego w Tarnowie Jerzego Mazgaja, sieć sklepów Alma. Grupa kapitałowa, do której należą delikatesy, ma problemy finansowe, dlatego też niektóre sklepy będą likwidowane (więcej tutaj). Umowę z Almą rozwiązuje także województwo małopolskie.
Bywa, można rzec. Świetny kiedyś biznes, teraz powoli się kończy. Biznes nie mój. Biznes nie założony z moich pieniędzy. Biznes nie państwa (czyli nie dorzuciłem do niego jako podatnik). Po prostu jakiś gość miał pomysł, zaczął sprowadzać do Polski rzadkie, ekskluzywne towary i – mimo iż ceny były wysokie – gawiedź kupowała na potęgę. Taki namiastek życia w luksusie. Mieć reklamówkę z Almy, to „na dzielni”, czy – jak mówią w Nowej Hucie – „na kwadracie”, było coś. Znam i takich, co zakupy z Biedronki ładowali do siatek z Almy i dumnie paradowali po osiedlu.
I znam też takich, i z przykrością to stwierdzam, którzy cieszą się jak dzieci na widok lizaka, że Alma pada. Że Mazgaj ma problemy. Bo Mazgaj to „ch*j”, „ped*ł”, „zj*b” i „złodziej”. Takie określenia przeczytałem w Internecie pod tekstami o problemach Almy.
Tym, którym w życiu nic tak dobrze nie wyszło jak włosy, napinają się teraz i z dziką satysfakcją piszą, że Mazgaj wyzyskiwał ludzi, dawał im 1300 złotych i w ogóle był do du*y. No i co z tego, szanowni napinacze i hejterzy?
Jerzy Mazgaj daje pracę 6 000 ludzi. I jeśli jakiejś jednostce ta praca nie pasuje, to nie ma przymusu. Taka jednostka może się spakować i już nigdy więcej nie przekraczać progu Almy. Zawsze może też iść do MPOS-u, czy jednej z tysiąca organizacji pomagającym ubogim – akurat pomoc socjalna w naszym kraju jest doskonale rozwinięta. Trzeba się bardzo natrudzić, żeby wylądować na ulicy.
Kasjerce nie pasuje praca za 1760 brutto? To może nie pracować w ogóle. Moja babcia mawia: mogłeś się uczyć, byłbyś dziś kimś. No ale się nie uczyłem, zostałem pismakiem. Mogłem też zostać politykiem, ale – z dwojga złego – wybrałem mniejsze kure***o. I nie narzekam, że mi źle. I nie cieszy mnie, że pada jedna, czy druga redakcja. Mniejszy rynek, mniej miejsc pracy.
Wy, drodzy napinacze i hejterzy, też mogliście się uczyć. Albo mogliście mieć genialne pomysły, na których mogliście zarobić. Mogliście mieć Almę. Mogliście. Nie bylibyście teraz wiecznie sfrustrowanymi tchórzami, którzy wyciągają ręce po 1300 złotych wypłaty, aby za chwilę napisać w Internecie, że ten, który wam płaci to ch*j i ped*ł.
Pamiętam genialny wywiad z Jerzym Mazgajem w Gazecie Krakowskiej. – Przecież ja też kiedyś byłem biednym studentem, żyjącym w Żaczku za stypendium (…) Socjalne. Nie przelewało się. Szynka czy banany to wtedy był luksus – mówił Mazgaj redaktor Marii Mazurek. – Ja tego prawdziwego luksusu dopiero musiałem się przez lata uczyć. Ciężką pracą, własnymi pazurami dochodziłem do wszystkiego, co dziś mam. A że mnie nie kochają kasjerzy? Nie muszą. Myśli pani, że kochają Pedra Pereirę, najbogatszego Portugalczyka, właściciela Biedronki? Ja przynajmniej tu płacę podatki.
I dalej: – Kiedy przyjechałem na studia do Krakowa i chodziłem z mapą miasta, moim największym marzeniem było, żeby nie wracać do Tarnowa, do tej zgnuśniałej, galicyjskiej monotonii. A teraz proszę: za kilka miesięcy przeprowadzam się do Alma Tower, wieżowca, który buduję. Siądę na 14 piętrze, patrząc na Kraków, pod sobą będę miał menedżerów, spółki, którymi zarządzam. Wszystko w jednym miejscu. Więc niech pani mi powie: chyba mam prawo mieć poczucie malutkiego sukcesu? – mówił Mazgaj (cały wywiad zatytułowany „Opowiem wam, co to jest luksus” tutaj).
Ja nie siedzę na 14 piętrze nowego wieżowca. Piszę ten tekst, siedząc w kuchni na parterze, sącząc tanie wino. Zaraz przerzucę się na jeszcze tańszą wódkę. I zastanawiam się, co mają w głowie ci, którym największą radość sprawia porażka innych. Medycyna diagnozuje takie przypadki?
Łukasz Mordarski
fot. Narodowy Bank Polski / Foter.com