Rząd chce zlikwidować bramki na autostradach. To dobra, ale i zła wiadomość. Dobra – nie będzie korków w punktach poboru opłat i zwiększy się płynność ruchu. Zła – pobór opłat będzie można wprowadzić w dowolnej chwili na dowolnym odcinku autostrady, choćby na A4 na wschód od Krakowa – w kierunku Tarnowa, Rzeszowa i granicy z Ukrainą.
Likwidacja bramek na autostradach to plan rządu na przyszły rok. Oczywiście chodzi o likwidację bramek na tych drogach zarządzanych przez państwo. Będzie to możliwe dzięki wprowadzeniu nowego systemu poboru opłat za przejazd autostradami. Zamiast płacenia na bramkach kierowcy będzie elektroniczny sposób uiszczania należności za przejazd w konkretnym czasie przez konkretny odcinek albo system wykorzystujący geolokalizację, który naliczy opłatę za przejechane po autostradach kilometry.
Na wprowadzenie tych nowych sposób płatności dla kierowców samochodów osobowych rząd potrzebuje roku. Bramki powinny więc zniknąć pod koniec 2021 roku.
Teoretycznie powinniśmy ucieszyć z takiego rozwiązania. Nie będzie już np. korków w miesiącach letnich na dojeździe do Gdańska. Ale likwidacja bramek na autostradach ma swoje drugie oblicze. Nowy system umożliwi szybkie wprowadzenie opłat dla kierowców samochodów osobowych tam, gdzie ich teraz nie ma. Np. na autostradzie A4 z Krakowa na wschód – do Tarnowa, Rzeszowa i granicy z Ukrainą.
Jakiś czas temu w rejonie Niepołomic zlikwidowano miejsce, w którym miał powstać punkt poboru opłat. Ale to wcale nie oznacza, że zrezygnowano z tego, że kiedyś autostrada z Krakowa do Tarnowa będzie płatna. Zmiana systemu pobierania opłat zbliża nas do momentu, kiedy jadąc A4 na wschód zapłacimy za każdy przejechany kilometr.
(GEG)