Przez jednych uwielbiany, przez innych nazywany szarlatanem polskiej gastronomii. Adam Gessler, celebryta wśród restauratorów, niedawno otworzył na Kazimierzu kolejną już w Krakowie restaurację (i to choć jego poprzednie krakowskie biznesy przeżywały, hm, trudne koleje losu). Czy warto zjeść tutaj niedzielny rodzinny obiad?
“Adam Gessler A’la Carte” (ul. Izaaka 7) kusi od progu jasnym wystrojem i miękkim pluszem zielonych kanap. Co więcej, gości już w drzwiach wita i odbiera płaszcze sam Adam Gessler. Zdziwieni? Szybko okazuje się, że to tylko wstęp do kulinarnego spotkania, wykraczającego daleko poza samo smakowanie potraw.
Menu w “A’la Carte” jest polskie, a nawet arcypolskie. Wśród przystawek znajdziemy śledzia a’la Gessler, obficie polanego łagodnym, tłoczonym na zimno olejem lnianym, pasztet z kaczki po kujawsku, albo gęsie pipki o kazimierskiej proweniencji. Jest też wołowina na zimno (rzecz jasna w formie tatara) lub na ciepło (ogony pieczone w porto). Z zup można spróbować rosołu, krupniku albo pomidorowej ze śmietanowymi kleksami. Karta dań głównych jest zdecydowanie mięsna, a pełno w niej klasyków w starym stylu: prawdziwego cielęcego wienerschnitzla z kością, kurczaka po francusku (w sosie śmietanowym) lub po polsku (nadzianego farszem z chałki), konfitowanej kaczki albo naszej krakowskiej maczanki. Moim faworytem okazał się pikantny gulasz cielęcy podany na chrupiącym placku ziemniaczanym. Są i dania wegetariańskie, m.in. warmińskie nadziewane ziemniaczane placuszki farszynki i gołąbki z bezmięsnym nadzieniem.
Zamówienie jednego z tych dań okazuje się wstępem do spektaklu, jaki Adam Gessler odgrywa nad talerzem. W “A’la Carte” kelnerzy nie przyniosą wam z kuchni gotowego dania. Pojawia się ono krok po kroku, a składa je dosłownie na Waszych oczach sam mistrz ceremonii, donosząc z kuchni kolejne rondelki, a to z ziemniaczanym puree, a to z sosem albo gulaszem, wreszcie na koniec obficie posypując prawie gotową potrawę koperkiem. Przez cały czas z ust gospodarza słyszymy barwne opowieści o recepturach, sposobach przyrządzania poszczególnych przysmaków i specjalnych produktach, z których owe dania powstały. Na przykład o pomidorach na zupę, rosnących w ogródku gospodarza albo worku ziemniaków kupionych z przejeżdżającego przez ulice Kazimierza żuka, które okazały się być świetne na puree. Ile w nich prawdy? A, pal to sześć! Słucha się wspaniale.
Smakując atmosferę gesslerowego lokalu trzeba jednak zadać sobie pytanie: czy show gospodarza nie ma aby “przykryć” słabej jakości kuchni w tym miejscu? Otóż nie, dania są przygotowane w punkt, na wskroś uczciwe, domowe i to w znaczeniu nie tylko kuchni naszych mam, ale i babć. Tak właśnie wyobrażam sobie kuchnię międzywojennej Polski i – trzeba przyznać – ujmujący styl obsługi gości przez Gesslera świetnie takie “przedwojenne” wrażenia uzupełnia.
Jeśli wizyta w restauracji ogranicza się dla was do jedzenia, nie idźcie do Gesslera. Jeśli natomiast smaki na talerzu traktujecie jako część kulinarnego doświadczenia, w którym jest miejsce i na rozmowy z towarzyszącymi wam osobami, i z samym właścicielem, szefem kuchni i kulinarnym wodzirejem w jednym, odwiedzenie “Adam Gessler A’la Carte” powinno być dla was przyjemnością. Wyjdziecie bez dwóch zdań ukontentowani. A jeśli bywacie na Kazimierzu w tygodniu, skorzystajcie z “obiadów klubowych”. Od poniedziałku do piątku zupę, danie główne, deser i kompot dostaniecie za jedyne 30 złotych.
Szymon Gatlik
Przewodnik kulinarny i winiarski, miłośnik lokalnej kuchni, członek Slow Food International, międzynarodowej organizacji dbającej o “dobre, czyste i sprawiedliwe” jedzenie. Ekspert programu Polskie Skarby Kulinarne. Jest m.in. autorem tras kulinarnego zwiedzania Krakowa i jedynym certyfikowanym przewodnikiem po krakowskiej winnicy Srebrna Góra.