– Niewielki zator został rozładowany w trzy minuty – tak Stalexport odpowiada na zarzuty jednego z kierowców, który twierdzi, że utknął na bramkach wjazdowych na autostradę Kraków – Katowice. W mailu do naszej redakcji, Czytelnik zwrócił uwagę, że po 1 w nocy „wszystkie auta, czy to osobowe czy TIR-y, kierowane były tylko do jednej bramki, która świeciła się na zielono. Reszta była nieczynna”, co spowodowało utworzenie się korka.
– To może się zdarzyć tylko w takim chorym kraju jak Polska! Widać, Stalexport oszczędza nie na tym, na czym powinien! Rozumiem, że autostrada do Katowic to prywatny folwark Stalexportu, ale żeby aż tak nie szanować kierowców, którzy płacą? – napisał Kuba z Focusa. Więcej tutaj.
O komentarz do zdarzenia poprosiliśmy zarządce drogi, Stalexport Autostrada Małopolska SA.
– W okresach niskiego natężenia ruchu – jak godziny nocne – dbamy o przepustowość szczególnie, wiedząc, że wielu kierowców specjalnie planuje podróże w takim czasie. Zwyczajowo w godzinach nocnych na placach poboru opłat autostrady A4 Katowice-Kraków otwarte są zawsze 2-3 pasy w każdym z kierunków, co jest liczbą wystarczającą dla płynnej obsługi natężenia ruchu o tej porze – mówi nam Rafał Czechowski, rzecznik spółki.
Twierdzi, że w nocy ze środy na czwartek w Balicach otwarte były dwa pasy w kierunku Katowic, a na każdym pasie był co najwyżej jeden pojazd.
– Opisane zdarzenie miało miejsce, kiedy jeden z inkasentów opuścił za zgodą kierownika zmiany na chwilę swoje stanowisko. Niewielki zator, który się utworzył między godziną 1:18 a 1:21, do godziny 1:24 został całkowicie rozładowany. Od godziny 1:21 w kierunku Katowic były już otwarte dwa pasy, a od godziny 1:31 trzy pasy. Sytuacja trwała więc zaledwie kilka minut – tłumaczy Czechowski. I dodaje: – niezależnie od jej incydentalnego charakteru, staraniem spółki jest zapewnienie nieprzerwanej pracy co najmniej dwóch linii obsługi podróżnych w godzinach nocnych.
(lm)