Opozycja zaczyna kombinować! Mogą rządzić w radzie miasta, ale wpadli na karkołomny pomysł

– Platforma rozpoczęła sondowanie kontrkandydata w stosunku do obecnego prezydenta – tj. Łukasza Gibałę. Ruch dość dziwny i karkołomny, który dla PO może okazać się zabójczy – pisze nasz publicysta Kazimierz Krakowski.

Od kilku tygodni trwają rozmowy krakowskiej Platformy Obywatelskiej i Klubu Przyjazny Kraków o utworzeniu jednej wspólnej listy do Rady Miasta Krakowa. Rozmowy jak widać trudne, bo ich efektów nie widać. Powołano zespół negocjacyjny, ale rozmowy utknęły w martwym punkcie.

Jak zawsze największym problemem są pierwsze miejsca na listach, które de facto powinny gwarantować uzyskanie mandatu. Każdy z obecnych radnych chciałby być pierwszy, a jedynek jest – jak wiadomo – ograniczona liczba.

Nie przekonuje radnych nawet fakt, że wspólna lista do rady miasta przy obecnych sondażach w Krakowie dawałaby zwycięstwo z dużą przewagą nad Prawem i Sprawiedliwością. Taka koalicja mogłaby uzyskać w sumie 26 do 28 mandatów w 43 osobowej radzie, a każde z pozostałych miejsc na liście mógłby być biorące i determinowałby startujące osoby do przeprowadzenia jak najlepszej kampanii. Bo jak wiadomo rywalizacja jest najlepszym motorem sukcesu.

Gdyby jednak Przyjazny Kraków i PO wystartowały osobno, mogłyby nie uzyskać przewagi nad listą PiS-u uzyskując odpowiednio 10 i 9 mandatów. A obecnym jedynkom nie zależałoby na tworzeniu mocnych list tylko zagwarantowaniu sobie reelekcji.

Dojdzie do kuriozalnej sytuacji?

Dziś to właśnie Platforma znajduje się na dużo gorszej pozycji negocjacyjnej. Nie ma tak wyrazistego lidera jakim jest Jacek Majchrowski, a w wyborach lokalnych to właśnie rozpoznawalność jest elementem najważniejszym przy budowaniu strategii kampanii. Ogólnopolskie sondaże PO nie zmieniają się po przegranych wyborach samorządowych, co może stworzyć pole do powstania nowej formacji politycznej.

Stąd Platforma rozpoczęła sondowanie kontrkandydata w stosunku do obecnego prezydenta – tj. Łukasza Gibałę. Ruch dość dziwny i karkołomny, tak naprawdę korzystny jedynie dla Łukasza Gibały który nie ma w chwili obecnej zaplecza politycznego. Docelowo może być dla Platformy zabójczy.

Jak wskazują sondaże Gibała nie ma szans na drugą turę. A zapewne poprze w niej Małgorzatę Wasserman, a nie obecnego prezydenta do którego żywi niechęć i opiera swoja dotychczasową kampanię wyłącznie na atakowaniu go, co oczywiście jest błędne z marketingowego punktu widzenie. Doszłoby więc do kuriozalnej sytuacji, w której kandydat na prezydenta wskazany przez Platformę i Nowoczesną popiera kandydata PiS-u. Dla elektoratu tych partii byłby to ruch niezrozumiały, a tak naprawdę dyskwalifikujący obecne władze tych formacji w Krakowie.

Spór o nazwę

Kolejny ważny element, w którym utknęły negocjacje, to nazwa wspólnej koalicji. Początkowo Platforma chciała, żeby Jacek Majchrowski wystartował z ogólnopolskiego komitetu wyborczego Koalicja Obywatelska – Platforma i Nowoczesna. Ale obecny prezydent od lat startuje jako kandydat niezależny i taką propozycja została stanowczo odrzucona przez wspierające go środowisko. Trudno się temu dziwić, gdyż tak naprawdę to Platforma potrzebuje nazwiska obecnego prezydenta, żeby się wzmocnić, a nie Jacek Majchrowskim, dla którego jest swego rodzaju obciążeniem.

Kolejna propozycja nazwy wspólnego komitetu złożona przez  PO też będzie zapewne trudna do zaakceptowania przez Jacek Majchrowskiego. Platforma zaproponowała, żeby nazwa kolacji brzmiała Komitet Wyborczy Wyborców Jacka Majchrowskiego – Porozumienie Obywatelskie. Co w skrócie, którym są oznaczane wszystkie materiały wyborcze i karta do głosowania, brzmi: KWW Jacka Majchrowskiego – PO.

Czas na sprawy przyziemne

Ponadto Platforma zaproponowała, żeby pierwszy akapit wspólnej deklaracji programowej zaczynał się od słów: „W trosce o dobro Polski, Krakowa i jego mieszkańców zobowiązujemy się do wspólnego działania w obronie samorządności, demokracji i wolności.”

Warto jednak w wyborach lokalnych zająć się sprawami lokalnymi, a nie mieszać do nich ogólnopolskiej polityki, obrony demokracji i tym podobnych. Warto by było, żeby PO wróciła do starego, a bardzo dobrego hasła: „Nie róbmy polityki – budujmy mosty”.

Bo demokracja jest rzeczą bardzo ważną, nadrzędną, ale zwykłych ludzi naprawdę bardziej interesują sprawy przyziemne: żłobki, przedszkola, chodniki i drogi.

Jeżeli rozmowy o tworzeniu wspólnych list zaczyna się od kłótni o pierwsze miejsca na listach wyborczych, to trudno takiemu projektowi wróżyć sukces.

I warto przypomnieć stare powiedzenie – zgoda buduje.

Kazimierz Krakowski

zdjęcie tytułowe / fot. 

Najnowsze

Co w Krakowie