Ostro o turystach! „Przywożą kasę, ale z Krakowa zrobili wielki klub z tanią wódką”

Najlepsze jedzenie, świetna baza gastronomiczna i rewelacyjne zabytki. Kraków po raz trzeci triumfuje w zestawieniu brytyjskiego magazynu „Which?”. Zostaliśmy uznani za najlepsze miasto na krótki weekend, ale nie każdemu ta ocena się podoba. Niektórzy mieszkańcy są wściekli i chcą ograniczyć ruch turystyczny. Zapytaliśmy więc krakowian, co im przeszkadza w turystach.

Krystian, student:

Turystyczny profil Krakowa od dłuższego czasu ma negatywny wpływ na mieszkańców. Taka nagroda tylko pogorszy sytuację. Rynek Główny czy inne ikoniczne miejsca nie należą już do nas, a są nastawione na przyjezdnych. Gdzie my mamy się podziać?

Każdy kolejny lokal czy atrakcja jest otwierana z myślą o turystach, którym w głowie tylko tania impreza, a nie zwiedzanie Sukiennic. Z Krakowa zrobił się jeden wielki klub z tanią wódką… Kiedyś to była stolica Polski, miasto o pięknych tradycjach, centrum kultury i nauki… Żal to pogrzebać płytką turystyką.

Anna, filolog: 

Turyści zdecydowanie są potrzebni u nas, bo z nimi spływają do miasta pieniądze, dzięki czemu na pewno można lepiej zadbać o krajobraz miejski. Dba się o zabytki czy rozwija się komunikacja miejska. To nie tylko pozytywnie wpływa na przyjemne doświadczenie w trakcie poznawania miasta, ale mieszkańcy dzięki temu mogą swobodniej poruszać się po mieście tramwajami czy autobusami. Wygląda to wszystko estetyczniej i czyściej. Centrum czerpie z wizyt turystów dużo dobrego.
 
Strasznie jednak irytuje mnie turystyka „imprezowa”. Zjeżdża się bardzo dużo ludzi z zagranicy w celu imprezowania. Drą się wieczorami na ulicach i dzięki temu, że piją u nas taniej, nie szanują odwiedzanych miejsc, bo są tu „panami”. Bywa i tak, że dochodzi do bezmyślnej dewastacji, której można było uniknąć.
 
To prawda, dają pieniądze w ręce miasta, co jednak nie zmienia faktu, że po niektórych wizytach miasto wolałoby tych pieniędzy nie mieć. Jako że nie mieszkam w centrum, dojazd w sezonie, kiedy turystów jest najwięcej, poruszanie się po mieście czy chociażby odwiedzenie kawiarni czasem bywa nieznośne. Wolę po prostu zostać w domu niż przeciskać się przez ogrom turystów.
 
Miasto jest piękne, ale ma to swoją cenę. Mam nadzieję, że rozgłos dzięki wizytom turystów będzie coraz częściej tylko i wyłącznie pozytywnie wpływał na realia krakowskie.
 
Rafał, pracuje w korporacji: 
 
Nie mam nic przeciwko normalnym turystom. Gdy robią sobie zdjęcia i wstawiają do mediów społecznościowych, to jest dodatkowa reklama miasta. Nie ma nic lepszego niż zadowolony klient, więc takie rekomendacje są najlepsze. 
 
Nie akceptuję jednak pijanych turystów. Ich celem nie jest zwiedzanie, tylko wódka. W dodatku paskudnym zachowaniem – jak publiczne bójki czy wymiotowanie – niszczą nasze miasto. Tacy „turyści” powinni być wywożeni na taczkach!
 
 
Ewa, studentka: 
 
Rozumiem ludzi, którym turyści przeszkadzają z powodu tłumów czy kolejek. Z drugiej strony turysta to pieniądz. Ich obecność przyczynia się do rozwoju miasta, chociażby ze względu na to, że płacąc za biletu wstępu do muzeów i atrakcji, dorzucają się do ich utrzymania.
 
To także wpływa pozytywnie na ofertę gastronomiczną miasta, ponieważ mimo wszystko Polacy nie mają zwyczaju chodzenia do restauracji, więc gdyby nie obecność turystów – to połowa restauracji, kawiarni i barów w Krakowie zostałaby zamknięta. Mamy czym się pochwalić, bo nasze miasto zostało Europejską Stolicą Gastronomiczną. Można tu znaleźć fantastyczne smaki, a nagroda tylko potwierdza prestiż i wyjątkowość Krakowa. 
 
W dodatku sama dużo podróżuję. Byłabym hipokrytką, gdyby przeszkadzali mi inni turyści. 
 
Aga, kosmetyczka: 
 
To dobrze, że turyści chętnie przyjeżdżają. Szkoda jednak, bo najczęściej widzi się ich w barach i klubach, a nie przy zabytkach, robiących zdjęcia. Przez takie sytuacje nie można się cieszyć miastem. Mieszkaniec chodzi bocznymi ulicami, by uniknąć tłoków, bo inaczej dostanie ataku paniki. Często przez to ma się wrażenie, że Kraków to miasto dla deweloperów i nocnych imprezowiczów, a nie mieszkańców i miłośników kultury.
 
Tomasz, programista: 
 
Na studiach pracowałem w hotelu i to był największy koszmar. Oczywiście, było wielu miłych i życzliwych klientów. Jednak najbardziej pamięta się awanturników, pijaków i typów spod ciemnej gwiazdy. Takich było naprawdę mnóstwo. Często w nocy musiałem sprzątać ich wymiociny, albo próbowali przemycać do pokojów panienki. Ochrona była bardzo często wołana.
 
Ta praca i kontakt z turystami miał też plusy. Największym z nich było to, że nie trzeba było inwestować w kurs językowy. 
 
js

Najnowsze

Co w Krakowie