Piętnowanie błazenady! Czy pogonią miejskich aktywistów w Nowej Hucie?

Zamiast współpracować z mieszkańcami, bronić ich praw, nie potrafią wstać z kolan przed małą rozkrzyczaną grupą miejskich aktywistów – pisze o krakowskich radnych nasz publicysta Kazimierz Krakowski. – Boli mnie, że miejscy radni i urzędnicy nie potrafią przeciwstawić się temu negatywnemu zjawisku i tym szkodliwym dla Krakowa pomysłom. Jak widać działają tylko pod wpływem nacisku, więc naciskajmy, tropmy te szalone aktywistyczno-ekologiczne absurdy i walczmy z nimi, pokazujmy i piętnujmy błazenadę – dodaje.

W połowie tygodnia w Urzędzie Miasta Krakowa odbyło się spotkanie konsultacyjne pokrzywdzonych mieszkańców Nowej Huty w sprawie planu zagospodarowania miejscowego, który ma objąć powierzchnie ponad 3 tys. ha, w skład którego wchodzi ok. 215 rozproszonych obszarów zielonych.

Radni i miejscy aktywiści starli się z broniącymi swoich praw mieszkańcami i właścicielami działek, których ci pierwsi chcą na siłę uszczęśliwić, bezczelnie ingerując w ich wolność i prawo do dysponowania swoja własnością.

Zdziwienie, buczenie i krzyki

To przejaw kolejnego skandalicznego zachowania miejskich radnych, którzy zamiast współpracować z mieszkańcami i bronić ich praw, nie potrafią wstać z kolan przed mała rozkrzyczaną grupą miejskich aktywistów.

Jakież było ich zdziwienie, kiedy to mieszkańcy zaczęli stawiać warunki, buczeć i krzyczeć. Takie sprawy zawsze budzą emocje. Szczególnie w tych biednych, skrzywdzonych ludziach, którym ktoś irracjonalnie chce narzucić swoją wizję świata, chcąc na ich prywatnych terenach zakazać prawie wszystkiego. Nie chce kompromisu. Nie chce pozwolić na ich ziemi postawić w przyszłości dla nich domu.

Chamstwem jest oskarżanie ich o potencjalną czy możliwą w przyszłości zmowę z deweloperami – wręcz nawet pomówieniem. Bezczelnym pomówieniem.

Jeżeli w radnych, aktywistach i ekologach byłaby jakakolwiek wola porozumienia z mieszkańcami, którzy – jak podkreślają – chcą tam budować domy dla swoich dzieci, to raczej powinno się tak przygotować plan, żeby im to umożliwić, ale zabezpieczyć teren, żeby nie był atrakcyjny dla deweloperów. Np. podzielić działki na większe, określić większą ilość terenu jako biologicznie czynnego, zmniejszyć wysokość i kubaturę zabudowy itd.

Sposobów jest wiele i wystarczą tylko dobre chęci. A myślę, że urzędnicy wiedzą bardzo dobrze jak przygotować taki plan, żeby teren był dla dewelopera nieopłacalny a dawał możliwość wybudowania się mieszkańcom, jednocześnie zabezpieczając walory przyrodniczo-ekologiczne danego terenu.

Tropić i naciskać

Boli mnie, że miejscy radni i urzędnicy magistratu nie potrafią przeciwstawić się temu negatywnemu zjawisku i tym szkodliwym dla Krakowa pomysłom. Jak widać działają tylko pod wpływam nacisku, więc naciskajmy i tropmy te szalone aktywistyczno-ekologiczne absurdy oraz walczmy z nimi, pokazujmy i piętnujmy błazenadę.

Cieszy mnie to, że w końcu Kraków się budzi. Budzą się jego mieszkańcy. Budzimy się my, którzy jesteśmy przeciwni wszelkiego rodzaju oderwanym od rzeczywistości pomysłom miejskich aktywistów itp. My, którzy chcemy tu normalnie, spokojnie żyć i pracować.

Bo w Krakowie jesteśmy u siebie. 

Kazimierz Krakowski,

pogromca miejskich aktywistów, oszołomów i ekoterrorystów 

fot. wikimedia

Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Najnowsze

Co w Krakowie