Powołanie pełnomocnika i rady ds. równego traktowania i praw rodziny oraz zmiana nazwy departamentu rodziny (dodanie – równego traktowania) – to odpowiedź marszałka małopolskiego na sygnały Komisji Europejskiej o możliwości zablokowania unijnych funduszy dla naszego regionu. – To nie wybieg, traktujemy sprawę poważne – przekonywał Witold Kozłowski.
Marszałek Witold Kozłowski poinformował radnych sejmiku o takiej inicjatywie w… wolnych wnioskach, na zakończenie piątkowej sesji sejmiku. Na jej początku radni nie zgodzili się, by do porządku wprowadzić projekt uchylający deklarację anty LGBT z kwietnia 2019 roku, która jest powodem całego zamieszania. Dopiero informacja marszałka rozpętała burzę.
Tomasz Urynowicz (Porozumienie) podkreślał, że zagrożenie utraty unijnych pieniędzy przez Małopolskę jest jak najbardziej realne, bo przeciwko Polsce wszczęte jest postępowanie dotyczące traktowania osób LGBT. Wojciech Kozak (PSL) stwierdził, że przez lata, kiedy on był wicemarszałkiem, nie było potrzeby powoływania pełnomocnika, by zachowana była zasada równego traktowania wszystkich mieszkańców Małopolski.
Bogdan Pęk (PiS) postulował, by w nazwach pełnomocnika, rady i wydziału rodzina była na pierwszym miejscu, a na drugim równe traktowanie. Miał też zastrzeżenia, że powołanie przedstawicieli organizacji pozarządowych do nowej rady może być otwarciem puszki Pandory, sugerując, że zgłosi się wiele organizacji i będzie kłopot z wyborem tych do rady. Według niego całe zamieszanie nie ma na celu likwidacji dyskryminacji, ale uzyskanie najpierw przywilejów przez LGBT, a potem afirmacji LGBT. – Unia Europejska chce nam narzucić neormaksistowską ideologię, której trzonem jest gender – mówił radny Pęk. – Mam nadzieję, że nie usłyszę o wywieszeniu białej flagi wobec haniebnych żądań Komisji Europejskiej – grzmiał Bogdan Pęk. I stwierdził, że zabranie Małopolsce unijnych funduszy wywoła wielki skandal międzynarodowy ni przyniesie konsekwencje polityczne.
– To krok w dobrym kierunku, ale równoległy, nie mający znaczenia – mówił były marszałek Jacek Krupa (PO) oceniając inicjatywę obecnego marszałka. Przypomniał, że deklarację anty LGBT podjął sejmik, a nie Zarząd Województwa, zaś Komisja Europejska oczekuje uchylenia deklaracji sprzed ponad dwóch lat. – W dalszym ciągu uważam, że konieczne jest uchylenie tej deklaracji – stwierdził Jacek Krupa.
– My się nie mamy z czego wycofywać – stwierdził z kolei przewodniczący sejmiku Jan Tadeusz Duda (PiS). Jego zdaniem ważniejsze są akty wykonawcze (to proponuje marszałek), a nie deklaracje.
Przedstawicielka Fundacji Równość apelowała o to, by szybko pojawiła się informacja o sesji, na której podjęta zostanie sprawa uchylenia deklaracji anty LGBT. – Czyny, a nie słowa – mówiła do marszałka. – A czyny przeczą słowom. Uchylenie deklaracji anty LGBT jest tym czynem, na który czekamy – stwierdziła.
– Wygłosiłem bardzo ważne oświadczenie. Mamy szansę zrobić coś wielkiego, tylko trzeba dobrej woli – bronił się marszałek. I pytał, kogo i co spotkało w ciągu dwóch od uchwalenia deklaracji o LGBT? – Nie pamiętam, by ktoś odwoływał się do tamtej deklaracji i by z jej powodu ktoś był dyskryminowany – przekonywał.
– Może pan stanąć po dobrej stronie historii i doprowadzić do uchylenia deklaracji anty LGBT – ripostowała przedstawicielka Fundacji Równość.
– Mam stanąć po stronie tych, co kwestionują nasze wartości i tysiącletnią tradycję? – oburzał się marszałek Kozłowski
(GS)