Jeśli ktoś myślał, że z placu Nowego nie da się zrobić większej imprezowni, mylił się. Da się i właśnie się to udało. Pytanie brzmi – spróbujemy odzyskać plac dla ludzi, także tych, którzy chcą poimprezować, czy nadal pozostawimy go w rządach samochodów.
Pamiętajmy, że to eksperyment. ZIKiT postanowił usunąć samochody z dwóch ścian placu Nowego. Jezdnia w tych miejscach została pomalowana na zielono, ustawiono tam duże pomarańczowe sofy i nieco roślinności – w prowizorycznych donicach (czytaj – workach).
Stracona szansa?
Tak będzie to wyglądać tylko przez trzy tygodnie i nietrudno odnieść wrażenie, że tymczasowość tego projektu to jego największy minus. Rośliny w workach wyglądają mało elegancko, a upierdliwi kierowcy ignorujący zakazy wjazdu przesuwają je na bok, by przejechać na drugą stronę. Asfalt pomalowany na zielono budzi skojarzenia z poprzednią epoką, gdy zdarzało się malowanie trawy na zielono.
Działając w ten sposób ZIKiT daje oręż osobom sceptycznym wobec zmian. Przyjdą na plac – wskażą palcem i powiedzą: „Patrzcie, jak to wygląda”. A faktyczne wygląda tak sobie. Jeśli chcesz kogoś przekonać do swojej wizji – zrób to porządnie, nawet jeśli to tylko rozwiązanie tymczasowe. To trochę tak, jakby architekt zbudował projekt budynku z pudełek na zapałki i liczył, że ktoś to klepnie i przyzna mu miliony na budowę.
Boję się, że zamiast otworzyć drogę do zmian, właśnie ją zamykamy. To już wygląda źle i aż strach pomyśleć, jak ten zielony asfalt i jak te pomarańczowe sofki będą wyglądały za 3 tygodnie.
Wielka imprezownia
Inna sprawa, w jaki sposób ta przestrzeń wykorzystywana jest nocą. Weekend był testem. Na sofki i jezdnie wylegli imprezowicze z pobliskich knajp. Barmani lojalnie ostrzegali, że picie alkoholu poza ich ogródkiem (czyli tylko na chodniku) grozi mandatem, ale niewiele osób się tym przejmowało, zresztą nie widać było patroli Straży Miejskiej.
Więc sofy zamieniły się w stoły do imprezowania, a nawet lepiej. Gdy zrozumiano, że z łatwością przemieszczają się po asfalcie – zamieniły się też w pojazdy. A nocą, po pijanemu, u wypadek nietrudno, więc zaraz po całym placu Nowym roznosił się brzęk tłuczonego szkła.
Ktoś uzna to za kolejny argument przeciwko zmianom na placu. A ja powiem inaczej. Plac Nowy już dawno stał się miejscem mocno imprezowym i trudno było oczekiwać, że nowa wolna przestrzeń nie zostanie wykorzystana przez amatorów nocnych zabaw. Oczywiście – możemy plac znów zastawić autami i odebrać im tę przestrzeń – ale odbierzemy ją również nam wszystkim. Także tym, którzy chcą bezpiecznie spacerować po placu w ciągu dnia, usiąść i odpocząć tu czy tam, bez oglądania się na nadjeżdżające auta.
Rewolucja czy powrót do tego co było?
Jednym słowem – nie da się odzyskać placu Nowego bez zamieniania go przy okazji w jedną wielką imprezę. Taka specyfika Kazimierza, tego konkretnie miejsca. A może to właśnie dobry pomysł? Niech tak będzie (wybaczcie tutejsi mieszkańcy, jeśli jest za głośno, może czas oddać mieszkanie wnukom), niech tu się bawi cały Kazimierz – bez ryzyka potrącenia przez samochód.
I niech przez cały weekend obecny tu będzie jeden czy dwa patrole Straży Miejskiej albo Policji. Dziwi mnie, że nie było ich ani w noc z piątku na sobotę ani z soboty na niedzielę, gdy plac w nowej odsłonie był poddawany próbie generalnej.
(wm)