Do kiedy będzie można robić zakupy w Almie? Na to pytanie odpowiedzi szukają klienci tej sieci sklepów. Krakowska firma ma poważne problemy finansowe. Półki świecą pustkami, klienci są zdezorientowani, pracownicy rozglądają się na nowym zajęciem, a małopolski radny apeluje: ratujmy Almę! – Ile ma pan takich krakowskich sieci? Zadzwoń pan do Monachium i zapytaj pan Bawarczyka, czy będzie kupował w tureckim sklepie czy w innym tego typu badziewiu – denerwuje się.
– W naszym osiedlowym sklepiku jest więcej towaru niż tutaj. To obraz nędzy i rozpaczy – rzucił wczoraj jeden z klientów Almy w Galerii Kazimierz. W delikatesach brakuje podstawowych produktów, nie wspominając już o bardziej wyrafinowanych, czyli takich, z jakich do tej pory słynęła sieć. O upadku założonych przez Jerzego Mazgaja delikatesów pisaliśmy już wielokrotnie.
Puste półki
Nasi Czytelnicy niemal codziennie przesyłają nam zdjęcia pustych półek I pytają: co dalej z Almą? Do kiedy będzie można robić w niej zakupy?
– Ludzie do nas przychodzą i realizują bony z programów lojalnościowych. Boją się, że stracą uzbierane punkty i chcą zdążyć, zanim sklepy zostaną całkowicie zamknięte – powiedziała nam jedna z kasjerek. – My natomiast szukamy nowej pracy.
Czasowe niedogodności?
Jak twierdzą pracownicy, brakuje im jakiejkolwiek informacji ze strony pracodawcy. Zdezorientowani są także klienci.
– Nic na razie nie jest przesądzone. Tak, jak deklarowaliśmy wielokrotnie, pracujemy nad poprawą sytuacji w naszych sklepach. Wszystkich Klientów przepraszamy za czasowe niedogodności – maila o takiej treści otrzymaliśmy w odpowiedzi na nasze pytania, skierowane do Almy. Zostaliśmy także odesłani do oficjalnego oświadczenia firmy, które kilka dni temu publikowaliśmy tutaj.
Wizjoner, który popełnia błędy
Umowę z Almą rozwiązał ostatnio także Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego (więcej piszemy tutaj). Na jej mocy, sieć sklepów miała promować regionalne produkty. – Alma nie dostała z województwa ani złotówki. To był barter, na którym zyskali głównie drobni producenci – mówi nam Kazimierz Czekaj, małopolski radny.
– Alma to wyjątkowa sieć. Ile ma pan takich krakowskich sieci? Zadzwoń pan do Monachium i zapytaj pan Bawarczyka, czy będzie kupował w tureckim sklepie czy w innym tego typu badziewiu – denerwuje się samorządowiec. Dodaje, że Mazgaj popełnił kilka błędów, głównie z wyborem lokalizacji swoich sklepów. – Jest jednak wizjonerem, który naprawdę pomaga lokalnym przedsiębiorcom – mówi Czekaj, który na co dzień prowadzi swój biznes. Jest piekarzem. Współorganizuje „Święto Chleba”.
Kaczyński w Biedronce. A Merkel?
Mieszkańcy Krakowa twierdzą jednak, że Alma to drogi sklep. Zbyt drogi. – Nie robię zakupów w Almie, bo po co przepłacać? – mówi nam Joanna, studentka UJ. W Internecie roi się od podobnych komentarzy. – Jest po prostu drogo. Za ciastka, które w hipermarkecie kupuję za niespełna 4 złotę, w Almie płacę ponad złotówkę więcej. A to przecież pierwszy z brzegu produkt. Tam opłaca się tylko kupować towar z gazetki, ten mocno przeceniony. Ceny pozostałych są znacznie zawyżone – dodaje nasza rozmówczyni.
Radny Czekaj: – Gdyby zrobić koszyk zakupów w Almie i sieciach chińskich czy tureckich, to się okaże, że jakość produktów z krakowskich delikatesów równoważy cenę towarów z innych marketów.
– Szkoda, że żaden klient czy wyborca nie zastanawia się, że premier Jarosław Kaczyński idzie do Biedronki i tam, w blasku fleszy i telewizyjnych kamer, robi zakupy. Ciekaw jestem, czy kanclerz Angela Merkel poszłaby na takie zakupy do tureckiego hipermarketu, zamiast do niemieckiego – zastanawia się małopolski radny.
Łukasz Mordarski
Czytaj także: Hejterzy i napinacze, mogliście się uczyć. Mogliście mieć Almę