Radny Łukasz Wantuch „odleciał” broniąc pola golfowego. Ale też poszedł w tej obronie o jeden krok za daleko. Wcześniej bronił bowiem podwykonawcy firmy, z którą ZIS zerwał umowę z powodu opóźnień w budowie pola golfowego na Białych Morzach. W tym kontekście obecna obrona może zostać uznana za coś więcej niż tylko krytyczna opinia radnego na temat przyszłości Białych Mórz.
Łukasz Wantuch z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków jest gorącym zwolennikiem powstania w Krakowie pola golfowego. Kiedy władze miasta ogłosiły, że rezygnują z niego i zgadzają się, by na terenie Białych Mórz powstał ogólnie dostępny park, skrytykował tą decyzję. Ostro skrytykował. – Błędna, szkodliwa decyzja, pokazująca słabość naszego urzędu. Wszystko przez ten populizm i brzęczenie szabelką kilku radnych i aktywistów. A nasze miasto pada na kolana, zamiast stać po stronie rozsądku i interesów miasta – ocenił radny. Jego zdaniem pole golfowe w Krakowie to ogromna szansa dla miasta. – Takie pole golfowe w mieście może być katalizatorem zmian i może za parę lat doczekamy się polskiego Tigera Woodsa – zamarzyło się radnemu Wantuchowi. Swoją krytykę powtórzył w najnowszej interpelacji do prezydenta
Można ocenić, że w obronie pola golfowego radny nieco „odleciał”. Co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, gdy stwierdził, że tracimy szansę na polskiego Tigera Woodsa. Zapewne chodziło mu o wielką karierę sportową, choć nie da się ukryć – przerwaną przez skandal obyczajowy wywołany przez golfistę. Po drugie, kiedy ocenił, że przeciwko polu golfowemu opowiada się garstka, a rezygnacja z niego to uleganie populizmowi. Populizmowi uległ więc prezydent Krakowa, a skoro mu uległ, to jest populistą. Radny prezydenckiego klubu uważa, że prezydent ulega populizmowi. Na marginesie – uleganie populizmowi to raczej przymilanie się do większości, a nie garstce aktywistów…
Radnemu wolno bronić pola golfowego w mniej lub bardziej spektakularny sposób. Tyle że w tym przypadku został zrobiony o jeden krok za daleko. Wcześniej radny Wantuch uczestniczył bowiem w rozmowach przedstawicieli firmy budującej – jako podwykonawca – pole golfowe z urzędnikami z Zarządu Infrastruktury Sportowej. I nie był biernym obserwatorem tych spotkań. A przypomnijmy, że ZIS zerwał umowę z powodu opóźnień przy realizacji pola golfowego.
Łukasz Wantuch nie widzi niczego nagannego w swoim podejściu do sprawy. Twierdzi nawet, że robił to dla dobra miasta. Zaznacza, że uczestniczył „chyba w dwóch takich spotkaniach”, był tam jako radny (na co zwracał uwagę jeszcze przed spotkaniem), a nie przedstawiciel podwykonawcy, który – jak podkreśla – został oszukany przez generalnego wykonawcę i należy mu pomóc. Sam ocenia, że rezygnacja z pola golfowego, którego budowa jest już mocno zaawansowana, to absurd, więc obrona pola golfowego leży w interesie miasta, a nie jest działaniem w interesie konkretnej firmy.
Skoro radny może twierdzić, że pole golfowe jest korzystniejsze dla miasta niż park, to można się też nie zgodzić z nim, że w jego zachowaniu wszystko jest w porządku. Lobbowanie na rzecz konkretnej firmy, nawet jawne, nie jest zadaniem radnego, a tym bardziej urzędnika (Łukasz Wantuch jest też pracownikiem miejskiej jednostki).
Co do stania po stronie rozsądku… Wielu uważa, że nierozsądna była decyzja o budowie pola golfowego, a zerwanie umowy na jego realizację to szansa na naprawienie błędu. A nawet gdyby uznać, że kiedyś pomysł na pole golfowe miał rację bytu (teza trudna do udowodnienia), to dziś żyjemy w innych czasach niż kilka lat temu i haratanie w golfa jest nierozsądne.
Grzegorz Skowron
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.