Strach przed wyborami. „Każdy się boi…”

– Tkwi na stanowisku prezesa, bo przez te wszystkie lata nie było nikogo, kto się odważył przeciwko niemu wystąpić. Każdy się boi jego języka i formy. Nikt ze starszych działaczy nie neguje tego, co mówi prezes Ryszard Niemiec. Ze strachu. (…) Udając, że walczy z korupcją – sam w pewnym sensie ją stosuje, przekupując pewnych ludzi pieniędzmi i obietnicami, których często nie realizuje – mówi w szczerej rozmowie z KRKnews Jarosław Marfiak, członek zarządu Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.

Marfiak jest jednym z trzech kandydatów na stanowisko prezesa MZPN. Jego kontrkandydatami będą obecny prezes Ryszard Niemiec i Ewa Gajewska, także wieloletnia pracownica związku. Wybory odbędą się 27 sierpnia.

KRKnews: Przed każdymi kolejnymi wyborami, czy to wcześniej w PZPN, czy to teraz w Małopolsce, wiele osób mówi: skruszmy beton. Ryszard Niemiec jest synonimem tego betonu w MZPN. Rządzi w małopolskiej piłce już ponad 20 lat i w tych wyborach także jest faworytem. Pan ma pomysł na skruszenie betonu?

Jarosław Marfiak: Od 12 lat jestem członkiem zarządu MZPN i przez ten czas próbowałem zrobić coś od środka. Wiele rzeczy się udało, ale nie było to spektakularne. Wreszcie stwierdziłem, że dalsze podpisywanie się pod tym, co jest teraz, nie ma żadnego sensu, dlatego postanowiłem kandydować na prezesa.

Jarosław Marfiak
Jarosław Marfiak

Zdaję sobie sprawę, że wygrana będzie bardzo trudną sprawą, bo większość delegatów to starsi ludzie, którzy są zakotwiczeni w tym systemie od lat.

Czyli beton?

Niech pan to nazywa, jak pan chce. Może być i beton, ale nie wszyscy są betonowi. Niektórzy są otwarci. Przyjmują nowy świat, ale się boją.

Czego?

Nie wiem, nie mogę tego zrozumieć. Ja się niczego nie boję. Nawet w poprzednim systemie byłem odważny, więc teraz tym bardziej jestem, bo przecież mamy demokrację,  prawo do dyskusji i wyrażania swoich myśli. Tymczasem Ryszard Niemiec sugeruje i pozuje, że jest otwarty na świat, ale w praktyce jest otwarty tylko na to, co mu pasuje. Jest otwarty na to, co się mieści w jego pojęciu słuszności racji i zasad, które on wyznaje.

Tkwi na stanowisku, bo przez te wszystkie lata nie było nikogo, kto się odważył przeciwko niemu wystąpić. Każdy się boi jego języka i formy. On jest dziennikarzem i prawie wszystkie papierowe media są skupione wokół niego. Dziennikarze gazet boją się go krytykować, natomiast on sam pozwala sobie to robić – krytykuje kluby, działaczy, sędziów. A ci z kolei dopiero teraz zaczynają podnosić głowy, bo zmienia się pokolenie, zaczynają wchodzić młodzi. Trzeba im dać szansę, trzeba ich wesprzeć. A prezes Niemiec, jeśli coś nie jest po jego myśli, natychmiast opisuje i krytykuje na łamach prasy w formie felietonu. Dlatego też nikt ze starszych działaczy nie neguje tego, co mówi prezes. Ze strachu.

Weźmy na przykład wybory na prezesa PZPN. Nigdy na zarządzie, a byłem na każdym posiedzeniu, nie było nawet poddawane pod dyskusję, dlaczego popieramy takiego kandydata, jak prezes Łódzkiego ZPN Edward Potok. Dla mnie porównywanie pana Potoka ze Zbigniewem Bońkiem w ogóle nie ma sensu. Nie mam nic do prezesa Potoka, nie chcę mu umniejszać, ale to nie jest człowiek z tej półki, co obecny prezes PZPN. Został wmanewrowany w jeden z pomysłów prezesa Niemca.

MZPN i prezes Niemiec nie mają dobrych notowań w centrali.

Prezes Niemiec twierdzi, że już się wszystko naprawiło. Tymczasem mnie się wydaje, że prezes Boniek stwierdził po prostu, że każdy wojewódzki związek jest potrzebny i nie ma sensu robić wojny. To nie jest więc tak, że Boniek uznał rację Niemca.

Mądrzejszy ustępuje?

Prezes Boniek to logicznie myślący człowiek i pewnie uznał, że nie ma sensu prowadzić dyskusji w mediach czy na Twitterze. To do niczego nie prowadzi, a zresztą naprawdę wytrawni dziennikarze
zostali zatrudnieni w PZPN i wiedzą jak pomagać prezesowi.

Ryszard Niemiec jest prezesem 23 lata. Najpierw Krakowskiego Okręgowego ZPN, a teraz Małopolskiego ZPN. Trzy największe plusy i trzy największe minusy tej prezesury?

Długowieczność, zdrowie, które niewątpliwie posiada i… jest niezłym demagogiem i mówcą. To plusy. A minusy? Nie jest konsolidacyjny, nie umie uznawać cudzych racji i – udając, że walczy z korupcją – sam w pewnym sensie ją stosuje, przekupując pewnych ludzi pieniędzmi i obietnicami, których często nie realizuje.

To poważny zarzut.

Nie powiedziałem, że to jest korupcja, ale forma korupcji.

Czekam na poparcie tej tezy.

Teraz są wybory. Nigdy prezesi podokręgów nie dostawiali żadnych pieniędzy. Tymczasem teraz, przed wyborami, dostali nagrody. Ciekawy był klucz ich wręczania: nie na zasadzie, że „dostajesz, bo jesteś dobry”, ale „dostajesz, bo zgadzasz się z moim zdaniem ”. Wiadomo więc, że ludzie są podporządkowani. Tymczasem wszyscy w związku pracujemy dla dobra związku, a nie dla dobra prezesa Niemca.

Czyli są równi i równiejsi?

Dostają ci, którzy się nie sprzeciwiają.

Kto więc dostał nagrody przed zbliżającymi się wyborami?

Nie wiem ile osób i jakie nagrody, bo takie rzeczy nie są nam udostępniane.

Przecież jest pan członkiem zarządu.

Nagrody dzielone są przez prezesa indywidualnie. Nie wiem co i kto dostał. Wiem natomiast, że pieniądze zostały wypłacone i podejrzewam, że nie zostało to opisane w dokumentach jako „wyborcza mobilizacja”.

PZPN do czasów Bońka kojarzył się z „leśnymi dziadkami”. Teraz te „leśne dziadki” zostały między innymi w MZPN. Jaki pan ma pomysł na to, aby to zmienić?

Ścieżka została już wskazana i wydeptana przez prezesa Bońka. My musimy przejść podobną. Nie jestem zwolennikiem, żeby odcinać ludzi starszych od działania, ale chodzi o to, aby ich w te działania wkomponować. Starsi ludzie to mądrość, ale to nie jest równoznaczne z umiejętnościami. Świat technologiczny poszedł tak bardzo do przodu, że nawet ludzie w średnim wieku nie zawsze nadążają.

Ludzie boją się zmian. Jak pan przekona tych starszych delegatów, aby zagłosowali na pana?

No i tu mam problem, bo tych starszych delegatów jest więcej. Natomiast ja jestem także działaczem w klubie i tam udało mi się połączyć wszystkie pokolenia – mamy tam ludzi, którzy mają 20 i 90 lat. Spotykamy się i znajdujemy wspólny język. Trzeba to przełożyć na związek. Nie możemy robić tak, że starsi ludzie, którzy mają spore doświadczenie, żyją w nieświadomości, że świat się zmienił, poszedł do przodu. Oni nadal żyją w tym swoim starym świecie i myślą, że teraz jest tak, jak 50 lat temu.

Oczywiście nie chcę, aby ktoś odebrał to tak, że tylko świeżość i młodość przyniesie nam dobre zmiany i to jedyny słuszny kierunek. My po prostu musimy być otwarci na te zmiany i nie możemy się ich bać. Same deklaracje już nie wystarczają.

Rozmawiał Łukasz Mordarski

fot. (u góry strony):  Leo Hidalgo (@yompyz) via Foter.com

 

1 KOMENTARZ

Najnowsze

Co w Krakowie