Od 15 sierpnia będzie można składać wnioski o niskoprocentowy kredyt studencki. Jeszcze w zeszłym roku maksymalna rata wynosiła 800 złotych, od 2016 żacy mogą się ubiegać nawet o 1000 złotych miesięcznie, praktycznie darmowego kredytu. Co ważne, wnioski mogą składać również kandydaci na studia, muszą potwierdzić w banku status studenta lub doktoranta.
Już w zeszłym roku podwyższono kwoty, jakie mogą otrzymywać studenci i doktoranci w ramach niskoprocentowych kredytów – wtedy było to 800 zł. W tym roku, nie tylko krakowscy studenci, mogą się starać o 1000 zł miesięcznie. Podstawowa kwota, tak jak w poprzednich latach, wynosi 600 zł, ale można wnioskować też o 400 zł. Każdy student zaznacza, ile chce otrzymywać miesięcznie.
– Środki finansowe mają przede wszystkim ułatwić młodym ludziom zdobywanie wiedzy, ale również wynajęcie mieszkania czy nawet otworzenie własnej firmy – mówi Grzegorz Kuźlak ekspert PKO Banku Polskiego
Warunki kredytu
Podstawowym warunkiem zawarcia umowy kredytu jest spełnienie kryterium dochodowego. W roku akademickim 2016/2017 maksymalny dochód na osobę w rodzinie uprawniający do otrzymania kredytu wynosi 2500 zł.
Prawo do otrzymania kredytów mają studenci i doktoranci, pod warunkiem, że rozpoczęli studia wyższe przed ukończeniem 25 roku życia. Aby otrzymać ten preferencyjny kredy, trzeba złożyć wniosek między 15 sierpnia, a 20 października.
Od tego roku akademickiego, wniosek o kredyt mogą składać również kandydaci na studia, z tym że, aby podpisać umowę kredytową, muszą potwierdzić w banku status studenta lub doktoranta.
Młody człowiek zaczyna oddawać bankowi pieniądze po upływie dwóch lat od terminu ukończenia studiów. W okresie pobierania kredytu oraz w trakcie dwuletniego okresu karencji, odsetki od kredytu spłacane są przez budżet państwa. Z kolei w okresie spłaty kredytu odsetki spłacane przez kredytobiorcę są naliczane w wysokości połowy stopy redyskontowej weksli Narodowego Banku Polskiego. Stopa ta wynosi 1,75 proc. Co ważne, umowy kredytu mogą być zawierane do dnia 31 grudnia 2016 r.
Minister może umorzyć kredyt
– Jeśli student znajdzie się w gronie 5 proc. najlepszych absolwentów uczelni, wówczas – na podstawie decyzji ministra nauki i szkolnictwa wyższego – kredyt studencki może zostać umorzony nawet do 20 proc. Umorzenie może nastąpić również w przypadku bardzo trudnej sytuacji życiowe studenta, z tytułu jego trwałej niezdolności do pracy czy też śmierci kredytobiorcy. Decyzję o umorzeniu podejmuje minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego po zasięgnięciu opinii Komisji do Spraw Pożyczek i Kredytów Studenckich – mówi Kuźlak.
– W roku akademickim 2015-2016 Bank Gospodarstwa Krajowego dokonał 508 umorzeń z tytułu dobrych wyników ukończenia studiów – poinformowała nas rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Katarzyna Zawada.
– Od siedemnastu lat funkcjonowania ustawy o pożyczkach i kredytach studenckich, studenci złożyli łącznie około 554 tys. wniosków o udzielenie kredytu – dodaje rzecznik resortu.
A banki kuszą
Brak opłaty przygotowawczej, atrakcyjne oprocentowanie, część kosztów pokrywana jest ze środków budżetu państwa, elastyczne dostosowanie okresu kredytowania, brak opłaty przygotowawczej – między innymi w taki sposób banki zachęcają studentów do brania kredytów. Jak się okazuje dość skutecznie.
– To praktycznie darmowy kredyt – zachwala Marcin, były krakowski student, a obecnie spłacający. – Piwo się za to fajnie piło podczas studiów, spłacać teraz już nie jest tak fajnie – dodaje.
Rzeczywistość weryfikuje bowiem studencką fantazję i agresywne poczynania banków. – Ostatnio coraz mniej ludzi przychodzi z zapytaniem odnośnie kredytów studenckich, może to jednak wynikać z szerszej informacji na ten temat, dostępnej w internecie – powiedziała KRKnews Małgorzata Wysopal z Działu Spraw Studenckich krakowskiej Politechniki. – Od roku studenci nie muszą potwierdzać zaświadczeniem, że nadal studiują. Obecnie wystarczy przedstawić ważną legitymacje studencką – dodaje.
Mimo że kredyt jest prawie darmowy, to studenci w trakcie studiów zdecydowanie wolą jednak pracować po godzinach i mieć pewny dochód za to, co zrobią czy wyprodukują. – Lepsze jest to, co sami uzyskamy uczciwą pracą, niż to co ktoś nam da „za darmo” – podsumowuje nasz rozmówca, Marcin.
(bg)