Swoboda w wycinaniu zwiększy liczbę nasadzeń, bo ich skutki nie będą nieodwracalne. A problem polskiego krajobrazu nie polega na tym, że ludzie nadmiernie wycinają lecz właśnie na tym że boją się sadzić – uważa Marek Idziak-Sępkowski, który odniósł się do naszej publikacji „Wycinają drzewa? To dobrze. Szlag mnie trafia, jak domorosły ekolog…”.
– Problem tej regulacji polega na tym że dyskusja nad nią jest bardziej emocjonalna niż racjonalna – uważa nasz Czytelnik, który podaje 7 argumentów za prawem ministra Jana Szyszki.
Nie żebym był wielkim fanem tego ministra a tym bardziej wycinania drzew. Jednak w tej dyskusji dużo jest emocji a mało racjonalnych argumentów, którymi też można by bronić nowego prawa:
1. Swoboda w wycinaniu zwiększy liczbę nasadzeń, bo ich skutki nie będą nieodwracalne. A problem polskiego krajobrazu nie polega na tym, że ludzie nadmiernie wycinają lecz właśnie na tym że boją się sadzić.
2. Dom każdego z nas stoi w miejscu, gdzie kiedyś rosły jakieś drzewa. Dlaczego uważamy, że to na nas ma się kończyć lista uprawnionych do zamieszkania w mieście?
3. Wbrew obiegowym opiniom, bardziej ekologiczne są zagęszczone skupiska ludzkie. Uniemożliwienie zabudowywania działek w centrach miast powoduje rozlewanie zabudowy na przedmieścia, na które później trzeba doprowadzać infrastrukturę i drogi dojazdowe. Stanowią one większe obciążenie środowiskowe niż gęsta zabudowa.
4. Rozlewanie się miast na boki, powoduje zwiększenie obciążenia ich centrów samochodami osób dojeżdżających. Problemem polskich miast wcale nie jest brak parków lecz utrudniony do nich dostęp z powodu zaanektowania całych połaci miejskich na ruchliwe trasy komunikacyjne.
5. Wycinka trzech drzew na działce śródmiejskiej, umożliwiająca wybudowanie bloku dla 20-tu rodzin spowoduje, że o tyle właśnie spadnie liczna samochodów obciążających miasto przez osoby dojeżdżające.
6. Zagęszczanie miast niesie taką korzyść ekologiczną, że im gęstsze skupisko ludzkie tym większe zaspokojenie potrzeb mieszkańców w obrębie komunikacji pieszej.
7. Z punktu widzenia komfortu życia w skupisku – cenniejszy od hektarów zielonych, ale niedostępnych nieużytków, może okazać się mały wycinek starannie urządzonego i dostępnego parku.
#lexszyszko Nie żebym był wielkim fanem tego ministra a tym bardziej wycinania drzew. Jednak w tej dyskusji dużo jest…
Posted by Marek Idziak-Sępkowski on Thursday, February 23, 2017
Problem tej regulacji polega na tym że dyskusja nad nią jest bardziej emocjonalna niż racjonalna. Począwszy od niskiej świadomości społecznej na temat ekologii w ogóle, przez arogancką władzę, która tworzy nowe prawo nie czując się zobowiązana do tłumaczenia swoich intencji.
Na koniec jeszcze jedna moja prywatna refleksja: od wielu lat mieszkam w obrębie ścisłego centrum Krakowa. Przeciwnicy dogęszczania miasta wymienią pewnie milion wad takiej lokalizacji: ciasna zabudowa, brak korytarzy ekologicznych, ograniczony dostęp do zieleni, itp. Moi znajomi mieszkają na przedmieściach gdzie mają teoretycznie dostęp do zieleni. Tyle, że ja jestem wstanie załatwić większość swoich spraw życiowych w obrębie 7-miu minut spaceru od domu lub przejechaniu trzech przystanków tramwajem. Samochód służy mi raczej do podróżowania poza miastem. Mieszkanie mam przyłączone do wszystkich miejskich mediów.
Tymczasem znajomi, żeby zrobić herbatę, muszą po nią najpierw pojechać do najbliższego centrum handlowego, przed którym parking przypomina betonową pustynię z morzem samochodów. Dom opalają eko-groszkiem – z nazwy tylko ekologicznym. Na dodatek to ja muszę oddychać spalinami ich samochodu za każdym razem, gdy najdzie ich ochota albo potrzeba załatwienia czegoś w mieście. Dlatego wołałbym, aby zamieszkali w kwartale wybudowanym w miejscu dzikich chaszczy za moim oknem…
Marek Idziak-Sępkowski
(ip)
Zdjęcie tytułowe: Pixabay
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.
Zobacz także:
