– Urzędnicy jakby nie widzieli problemu, więc rowerzyści mogą w tej sprawie chyba liczyć już tylko na siebie i – jak w czasach odległych – w czynie społecznym wyrównać ten odcinek – pisze Alicja Podgórska i trasie rowerowej prowadzącej do Tyńca.
Piękna pogoda w ostatni weekend była początkiem sezonu rowerowego dla setek krakowian, którzy tłumnie ruszyli na wycieczki.
Jak zawsze najbardziej oblegane były wały wiślane w kierunku ul. Kolnej i dalej do Tyńca. I jak co roku rowerzystów spotkała tam niemiła niespodzianka.
Tuż za przejazdem pod obwodnicą, byli zmuszeni zsiąść z roweru, bo trasa na krótkim odcinku nie ma nawet szutrowego połączenia. Tymczasem z korony wału Wiślanego po zaschniętych koleinach do przyjemnych i bezpiecznych nie należy.
Urząd Marszałkowski realizuje największy w Polsce projekt budowy tras rowerowych „Velo Małopolska – Zintegrowana Sieć Tras Rowerowych w Województwie Małopolskim”, ale nie umie sobie poradzić z tym małym fragmentem oraz drugim kilka kilometrów dalej za klasztorem w Tyńcu na ciągu wału Wiślanego do Skawiny.
Ten pat trwa od lat i nie widać nawet cienia szansy na jego załatwienie. Urzędnicy jakby nie widzieli problemu, więc rowerzyści mogą w tej sprawie chyba liczyć już tylko na siebie i – jak w czasach odległych – w czynie społecznym wyrównać ten odcinek.
Alicja Podgórska
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl