49-latek nurkował bez butli na Zakrzówku. Prawdopodobnie nie udało mu się wynurzyć z powodu grubej warstwy lodu.
Do wypadku doszło w poniedziałek. Mężczyzna chciał wykorzystać ładną pogodę i rozpocząć sezon na nurkowanie. Niestety doszło do tragedii. Zalew wciąż pokryty jest lodem, który prawdopodobnie uniemożliwił nurkowi, wydostanie się na powierzchnie.
– Mężczyzna był ubrany w piankę, miał płetwy. Nie miał jednak butli ze sprzężonym powietrzem. Prawdopodobnie uprawił tzw. Freediving – tłumaczy Sebastian Gleń z małopolskiej policji.
– Na miejsce funkcjonariuszy wezwała żona nurka, która wyczekiwała go na brzegu. Potrzebna była pomoc straży pożarnej. Kobieta wskazała miejsce, w którym ostatni raz widziała męża. Strażacy przy wykorzystaniu sań lodowych dostali się w to miejsce. Nie odnaleźli jednak nurka – tłumaczy Łukasz Szewczyk z krakowskiej PSP.
Dopiero wyspecjalizowani nurkowie ze straży pożarnej znaleźli 49-latka. Był on oddalony ok. 50 od miejsca, które wskazała żona topielca. Mimo ponad godzinnej reanimacji, mężczyzny nie dało się uratować.
Szczegóły śmierci 49-latka ma wyjaśnić sekcja zwłok. W utonięcia ma zostać przesłuchana żona topielca.
(kj)
fot. Mach240390 / wikipedia