Tramwaje nie powinny jeździć po Krakowie?

– Zlikwidujmy na mniej obciążonych trasach torowisko i wprowadźmy tam autobusy. Autobusy są dużo tańsze niż tramwaje – takie rewolucyjne zmiany w komunikacji miejskiej w Krakowie proponuje w rozmowie z KRKnews dr inż. Jacek Chmielewski z Katedry Systemów Transportowych Politechniki Krakowskiej.

– Spotykamy się w dniu, w którym na uczelni nie ma studentów. Dlaczego zatem na parkingu jest tak wiele samochodów?
– To są głównie samochody pracowników. Bardzo dużo osób pracujących tutaj dojeżdża spoza Krakowa. Niektórzy dojeżdżają w jedną stronę półtorej godziny codziennie. Ja sobie bardzo cenię czas. Doba ma 24 godziny, łatwo więc policzyć, że taka osoba codziennie traci w podróży 1/8 doby. Nie wiem, z czego to wynika. Być może brakuje park&ride, być może brakuje czegoś, co zachęci ludzi do tego, żeby się przeprowadzili do Krakowa. Nad problemem “rozlewania się” miast trzeba pracować w sposób wieloaspektowy. Jeżeli nie podejmiemy działań na rzecz zróżnicowanych zachęt dla ludzi, by zdecydowali się mieszkać w miastach, problemy z transportem będą się pogłębiać.

– W Krakowie taki problem Pan dostrzega?
– Zadaniem organizatora publicznego transportu zbiorowego jest tak dostosować i tak zapewnić usługi, żeby dojazd w podróżach obligatoryjnych, czyli tych na co dzień – do szkoły, do pracy – był sprawny. Ja mam samochód, ale po Krakowie w ogóle nim nie jeżdżę. Nie mogę powiedzieć, żebym narzekał na transport zbiorowy w Krakowie. Myślę, że największy problem, który dotyka mnie tutaj to punktualność. Trudno jest mi to wyjaśnić, bo o ile w godzinach szczytu jestem w stanie to zrozumieć, tak jednak w godzinach wieczornych jest to dziwne zjawisko.

– Może za to powinno się ograniczyć ruch dla samochodów indywidualnych, by na ulicach stworzyć większą przestrzeń dla komunikacji zbiorowej?
Jestem bardzo dużym zwolennikiem publicznego transportu zbiorowego. I tak, jestem zwolennikiem ograniczania ruchu dla samochodów indywidualnych. Dobrym pomysłem są buspasy. Niech będzie ich jak najwięcej. Niech kierowca widzi, że on stoi w zatorze, a obok swobodnie przejeżdża autobus pełen podróżnych. Popieram także działania na rzecz wdrażania tzw. rapid-bus, czyli szybkich autobusów poruszających się wydzielonymi korytarzami. Niekoniecznie tramwajów, bo są bardzo drogie, a koszty ich utrzymanie w dzisiejszych czasach są olbrzymie w porównaniu do alternatywnych środków przewozowych.

– Uważa Pan, że tramwaje powinny zniknąć z ulic Krakowa?
– Autobusy są dużo tańsze niż tramwaje. Oczywiście czas eksploatacji tramwajów jest dużo dłuższy, ale potem jeździmy starymi tramwajami. Autobusy mają krótszy cykl życia – przyjmuje się, że to siedem lat, przy tramwajach – piętnaście. Jednak autobus kosztuje dwa miliony, a tramwaj od dziesięciu w górę. Do tego doliczmy eksploatację utrzymanie torowiska, utrzymanie trakcji – to są olbrzymie pieniądze.

– Tramwaj jeździ jednak po wydzielonym torowisku i jest niezależny.
– To zlikwidujmy na mniej obciążonych trasach torowisko i wprowadźmy tam autobusy. Będą miały wówczas wydzielony pas, ale będą miały przewagę nad tramwajami. Jeżeli zdarzy się jakaś awaria, przejadą tamtędy służby. I to ma olbrzymi sens. Autobusy są dużo bardziej elastyczne, mogą się omijać i wyprzedzać w razie konieczności. Natomiast tramwaje, które są bardzo modne, dostają dofinansowania ze środków unijnych, są po prostu bardzo drogie w utrzymaniu. Wiem, że wiele osób uzna, że tramwaje to najlepszy środek transportu. Jednak przy ograniczonym budżecie miasta albo dofinansujemy tramwaje, albo szpitale i szkoły – budżet mamy jeden, więc musimy go odpowiednio dzielić.

Dr inż. Jacek Chmielewski z Katedry Systemów Transportowych Politechniki Krakowskiej (fot. archiwum prywatne)

– Powinniśmy zamknąć centrum miasta dla samochodów i gremialnie przesiąść się do komunikacji miejskiej?
– Mamy przykłady zamykania centrów miast dla ruchu samochodowego, jednak wiele miast na tym mocno ucierpiało. Kraków jest duży, więc tak szybko nie ucierpi, bo to inna skala. Uczestniczyłem w wielu debatach na ten temat i często padało pytanie, czy my tym sposobem tych miast nie zniszczymy. Już dzisiaj w wielu miastach obserwuje się wyludnianie centrów. Ludzie nie chcą mieszkać w centrum, bo jest głośno, bo jest stare budownictwo, bo samorządowcy „wymyślają” różne opcje, rozwiązania, żeby nam „usprawnić” życie. Pamiętajmy, że im bardziej wyludnimy miasto, tym mamy więcej ruchu, bo ludzie muszą dojeżdżać do miejsc pracy na większe odległości. Idealne miasto ma wysoki poziom gęstości, a w Polsce są to bardzo niskie wartości. Jesteśmy w większości poniżej 4 tysięcy osób na km2, a Paryż ma 28 tysięcy. Co to powoduje? Skoro mieszkamy i jesteśmy bardziej zwarci, to cele podróży są często w zasięgu podróży pieszej, rowerowej, a nie podróży transportem samochodowym.

– To jest idea miasta 15-minutowego, tylko jest pytanie, czy Kraków jest miastem tak zurbanizowanym, że ma szansę takim się stać.
– Kraków ma wysoki poziom urbanizacji i świetną strukturę – jest miastem „okrągłym”, czyli o układzie promienistym, co daje duże szanse realizacji podróży w akceptowalnym czasie. Nie możemy pozwolić na “rozlewanie się” tego miasta. Jeżeli do tego doprowadzimy, to Kraków straci swoje walory. Ludzie będą mieszkali w obszarach podmiejskich i tym sposobem i tak wymuszą na nas potrzebę wprowadzenia transportu dojazdowego. Myślę, że dojdziemy w przyszłości do tego, że strefy zeroemisyjne nie będą się sprawdzać. Będziemy mieli dużo pojazdów elektrycznych i problem zatłoczenia i zatorów wróci.

– Dlatego powinni przesiadać się ze swoich samochodów do komunikacji publicznej wykorzystując takie udogodnienia, jak na przykład park&ride. W jakich miejscach Pana zdaniem powinny powstawać takie parkingi?
– Jeżeli już mamy wprowadzać ten system i ma on przynosić konkretne efekty, to im dalej od centrum tym lepiej. Pod jednym warunkiem – że rzeczywiście zagwarantujemy sprawne połączenie do centrum miasta. Jeżeli będę chciał dojechać gdzieś blisko centrum, to już nie będę chciał się przesiadać, bo każda przesiadka to wysiłek fizyczny, którego wiele osób nie akceptuje, a po drugie – to olbrzymia strata czasu. My w podróży liczymy każdą minutę. Często o pięć minut, które później stracimy przeglądając media społecznościowe, potwornie się irytujemy. Inaczej wartościujemy ten czas i każdą przesiadkę traktujemy jako „karę”.

– Czasami takie sytuacje są nieuniknione. Coś za coś…
– Dlatego szukamy nowych rozwiązań. Miasto rozwija się, a władze miasta myślą o jego przyszłości. Po pandemii zmieniły się zachowania użytkowników transportu publicznego. Między innymi z tego powodu przeprowadzone będą badania ankietowe mieszkańców. Ma nam to pomóc określić, w jaki sposób mieszkańcy podróżują, jak zmieniły się zachowania po pandemii i jaki wpływ ma na to praca zdalna – która nam jako transportowcom mocno utrudnia pracę. Część podróży straciła swoją regularność co utrudnia organizację sprawnego transportu. Dzięki tej wiedzy łatwiej będzie organizować efektywny, publiczny transport zbiorowy w takich sytuacjach.

Rozmawiała Martyna Nowakowska

73 KOMENTARZE

Najnowsze

Co w Krakowie