Wybory prezydenckie odbędą się 10 maja 2020 roku. To oficjalne, twarde stanowisko PiS, rządu i prezydenta. Dlaczego w sytuacji, gdy rośnie liczba zakażonych koronawirusem, a jedyną receptą na rozprzestrzenianie się groźnej choroby jest izolacja i unikanie kontaktów z innych, obecna władza uważa, że majowy termin jest możliwy i nie ma żadnych podstaw, by go zmieniać?
Odpowiedź wydaje się prosta. I wcale nie chodzi tylko o to, że obecnie urzędujący prezydent ma przewagę nad rywalami i mógłby wygrać w pierwszej turze.
Załóżmy, że wybory zostałyby przełożone na jesień. Jeśli do tego czasu uporamy się z samym koronawirusem, to dopiero wtedy zaczniemy odczuwać skutki w gospodarce. To wtedy zaczną się rozliczenia za błędy popełniane dzisiaj przez rządzących, a przecież tych błędów nie da się uniknąć. Teraz ich wytykanie nie jest jeszcze traktowane poważnie, bo sytuacja nie jest aż tak dramatyczna – i ta zdrowotna, i ta gospodarcza. Jesienią może o koronawirusie zapomnimy, ale z zakłóceń w codziennym życiu na pewno jeszcze nie wyjdziemy.
Wzrost bezrobocia, bankrutujące firmy, rosnące ceny – czarny i zupełnie nieuzasadniony scenariusz? Oby… Tyle tylko, że warto pamiętać, iż jeszcze nie tak dawno przedstawicielka obecnego rządu (rodem z Krakowa) wieszczyła, że polska gospodarka może skorzystać na koronawirusie, a dziś przedstawia wielomiliardowy pakiet, który ma chronić tą gospodarkę. I już wiadomo, że wszystkiego nie da się uratować.
Nie miejmy złudzeń – każdy rząd miałby kłopoty, by poradzić sobie z pandemią koronawirusa i jej przyszłymi, negatywnymi skutkami. Można dyskutować (oj, można), czy obecny „daje radę” lepiej niż zrobiłby to każdy poprzedni i każdy następny, ale żaden nie powinien za wszelką cenę dążyć do utrzymania władzy. Wszelką, bo zdrowie i życie jest najważniejsze. Czym jak nie igraniem z życiem wyborców jest organizowanie w tą (podkreślam – dziś!!!) wyborów w kilku gminach. W Stryszowie odwołano głosowanie, ale nie z powodu epidemii, tylko dlatego, że kandydaci sami wycofali się z wyborów! Brawo dla nich! A władza nie widziała żadnych przesłanek do tego, by wybory się nie odbyły!
Do zwolenników obecnego rządu i obecnego prezydenta powinien przemówić argument, że skoro politycy PiS są tak skuteczni, to właśnie jesienią odczujemy efekty ich działań – będziemy zdrowi i bogaci, więc i „niedowiarki” uwierzą wreszcie w „dobrą zmianę” i zagłosują na Andrzeja Dudę. Kłopot w tym, że ani rząd, ani prezydent chyba w to nie wierzą, skoro tak upierają się przy 10 maja.
Grzegorz Skowron
Wybory prezydenckie 2020. Jak podczas epidemii zbierać podpisy? Wybory trzeba odwołać