Robert De Niro pojawił się w Krakowie, by odwiedzić teren planowanej inwestycji hotelu Nobu przy ulicy Kraszewskiego. Zanim jednak dotarł w okolice Błoń, spotkał się z wiceprezydentem miasta Stanisławem Mazurem. Spotkanie nie odbyło się w magistracie ani w siedzibie urzędu, jak można by oczekiwać przy wizycie gościa tej rangi, lecz na płycie Rynku Głównego, dokąd aktor wjechał samochodem w asyście kilku pojazdów.
Ten obraz – wiceprezydent milionowego miasta czekający na amerykańskiego inwestora pośrodku Rynku – szybko obiegł media społecznościowe. Władze Krakowa nie poinformowały, dlaczego nie zorganizowano spotkania w urzędzie, jak dzieje się zwykle podczas wizyt oficjalnych gości. Sytuacja, którą wielu uznało za symboliczny pokaz hierarchii, wywołała setki komentarzy.
Pod wpisem Stanisława Mazura, który pochwalił się zdjęciem ze spotkania, pojawiła się lawina krytycznych opinii. Mieszkańcy pytali, czy wiceprezydent miasta powinien w taki sposób spotykać się z inwestorem prywatnego projektu, który od miesięcy budzi kontrowersje. Nikt nie kwestionował, że rozmowa z inwestorem to część jego obowiązków, ale forma – w otoczeniu turystów, na środku Rynku, w świetle fleszy – została uznana za niestosowną. Wskazywano, że władze powinny zachować urzędowy dystans, a nie nadawać przedsięwzięciu charakteru wydarzenia promocyjnego. Niektórzy komentujący ironicznie porównywali zachowanie Mazura do fanów czekających na swojego idola przed koncertem – inni dodawali, że wyglądało to raczej jak po koncercie, gdy publiczność chce zdobyć pamiątkowe zdjęcie.
Robert De Niro przyjechał do Krakowa jako współwłaściciel sieci hoteli Nobu, której kolejny obiekt ma powstać w miejscu dawnego Miastoprojektu przy ul. Kraszewskiego. Inwestycja budzi sprzeczne emocje – od entuzjazmu z powodu prestiżowej marki po obawy o utratę charakteru tej części Krakowa. Mieszkańcy okolic Błoń zwracają uwagę na możliwe skutki inwestycji: wzmożony ruch samochodowy, ograniczenie dostępu do przestrzeni publicznej i ingerencję w krajobraz historycznej dzielnicy. Więcej o tym pisaliśmy tutaj: Robert De Niro w Krakowie. W tle budowa luksusowego hotelu Nobu i spór o drzewa przy Błoniach
Wiceprezydent Mazur, jako osoba odpowiedzialna w magistracie za rozwój przestrzenny i strategię miasta, znalazł się w centrum tej dyskusji. W jego gestii leży m.in. nadzór nad kształtowaniem ładu przestrzennego, dlatego zdjęcia z inwestorem, którego projekt budzi tak duże emocje, wywołały pytania o granice między uprzejmością a promocją. W oczach wielu krakowian to właśnie ta granica została przekroczona.
Władze miasta podkreślają, że spotkanie miało charakter kurtuazyjny, a wiceprezydent przekazał aktorowi płytę z muzyką Krzysztofa Pendereckiego. Jednak w przestrzeni publicznej pozostało wrażenie, że Kraków nie zachował się jak duża, dojrzała metropolia. Zamiast formalnego spotkania w urzędzie – nieoficjalna scena w turystycznym centrum, tłum, błyski aparatów i atmosfera wydarzenia towarzyskiego.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym spotkaniu to nie Hollywood przyjechało do Krakowa, lecz Kraków do Hollywood. Wiceprezydent miasta – urzędnik odpowiedzialny za ład przestrzenny, politykę inwestycyjną i ochronę interesów mieszkańców – czekał na środku Rynku na inwestora, którego projekt od miesięcy dzieli opinię publiczną. Ten obraz był dla wielu symbolem czegoś znacznie większego niż kurtuazyjna wizyta.
Wrażenie, które pozostało po tej wizycie, trudno uznać za korzystne – ani dla miasta, ani dla jego władz. Kraków, który lubi podkreślać swoją metropolitalną powagę, tym razem wyglądał raczej jak miasto oczekujące na swojego gościa z zagranicy z bukietem w dłoni. I choć wszystko odbyło się w świetle fleszy, to cień, który ta scena rzuciła na ratusz, może okazać się dłuższy, niż ktokolwiek przypuszczał.
Jarek Strzeboński

