Długa dyskusja dotycząca wysokości opłaty reklamowej i terminu jej wprowadzenia przerodziła się w ostrą wymianę zdań między urzędnikiem a radnymi. Poszło o sposób przedstawiania tematu przez dyrektora Wydziału Podatków i Opłat Piotra Jędrzejczaka. Dyrektor przeprosił, potem to samo zrobił wiceprezydent Jerzy Muzyk. Ale następnie stwierdził, że niektórzy radni podczas dyskusji namawiali prezydenta do łamania prawa.
Wielu radnych w dyskusji zwracało uwagę, że należałoby rozważyć odroczenie wprowadzenie opłaty reklamowej i nawet ją obniżyć. Zwolennicy tego rozwiązania argumentowali, że dodatkowe, wysokie koszty dobiją firmy reklamowe.
Na wiele krytycznych uwag odpowiadał właśnie dyrektor Wydziału Podatków i Opłat Piotr Jędrzejczak. Dość obcesowo odpowiadał, że za sprawy ścigania nielegalnych reklam on nie odpowiada. Mówił też, że jak tablice reklamowe będą puste, to firma reklamowa może je zdjąć.
Radni nie kryli oburzenia. Krytykowali sposób, w jaki urzędnik przedstawiał stanowisko w imieniu prezydenta. Gdy atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca, radny Adama Migdał poprosił o półgodzinną przerwę na „przestawienie samochodów”. Po pół godzinie wielu radnych wycofała się z planowanych wystąpień. Dyrektor Jędrzejczak przeprosił radnych.
W imieniu prezydenta zrobił to także wiceprezydent Jerzy Muzyk. Przyznał, że sposób przedstawienia sprawy nie był najlepszy. Ale zarzucił też radnym, że podczas dyskusji namawiali prezydenta do łamania prawa. Kto konkretnie. Tego nie zdradził. Zaznaczył, że po takie informacje zaprasza radnych do swojego gabinetu.
Sprawa opłaty reklamowej wróci pod obrady radnych, ale nie za dwa tygodnie, a dopiero za miesiąc. Wiceprezydent Muzyk zaprosił radnych na spotkanie, na którym będzie można wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
(GS)