Chciał być gwiazdą filmową, a jest samobójcą. Gibała znowu robi sobie jaja z krakowian!

Cynicznie łamie reguły gry, idzie drogą na skróty i śmieje się rywalom w twarz. Gdyby nie związane ręce Państwowej Komisji Wyborczej, to już dziś Łukasz Gibała wypadły z życia politycznego i to ze skręconym karkiem. Bo o tym, że kręgosłup moralny ma przetrącony codziennie przekonuje się coraz więcej krakowian.

A tym nieprzekonanym przypomnimy choćby próbę przeprowadzenia referendum w 2016 roku w sprawie odwołania prezydenta Jacka Majchrowskiego. Wówczas Gibała przedstawił 38 tysięcy… nieważnych podpisów i już wtedy powinien zostać wyklęty ze świata polityki.

Ale na swoje nieszczęście nie został, więc wciąż robi wszystko, by dokonać harakiri i własnoręcznie wyeliminować się z gry, wciągając w bagno jeszcze innych ważnych ludzi.

Wielka afera w Krakowie! Kto myśli za Gibałę? Nie uwierzycie!

Okazuje się jednak, że to nie jedyne brudne zagrania Gibały. Kandydat na prezydenta Krakowa poczuł się chyba jak Frank Underwood z „House of cards”. Nie kojarzycie? To szybka notka z Wikipedii: „Polityk ambitny, bezkompromisowy, dążący po trupach do celu”.

Underwood nie cofnął się przed niczym – knuł intrygi, podkładał świnie, a przy tym wszystkim był diabelnie inteligentny. Wszystko po to, by rozdawać karty w polityce Stanów Zjednoczonych.

A co na to nasz krakowski Underwood? Cóż, chciałby pewnie podobnie, ale różnica jest jak między prezydentem USA a sołtysem Pacanowa.

A więc Gibała gra nie fair zlecając przeprowadzanie sondażu (oczywiście potajemnie), mimo że robić tego nie wolno i z tego powodu PKW już go upomniała.

Jak bronił się nasz Underwood? Ano tak, że ten prawdziwy przed milionami widzów zrobiłby facepalma. A mianowicie – upomnienie od PKW skwitował hasłem, że „to pismo bez żadnych konkretów, powstałe na zlecenie polityczne. To dowód na to, że kolejna instytucja, która powinna być apolityczna i dbać o to, by w Polsce wybory były przeprowadzane w sposób uczciwy, jest zawłaszczana przez PiS, co źle wróży demokracji w Polsce”.

Teraz jednak Gibała znów zachowuje poniżej krytyki. W prasie (a dokładnie w „Gazecie Krakowskiej”,  a jakże!) promuje się reklamami, które nieprzypadkowo kojarzą się z kampanią wyborczą, co oczywiście znów jest bezprawne.

fot. zdjęcie z „Gazety Krakowskiej”

A jakby tego było mało, to jeszcze w radiu promuje się spotami wyborczymi. 

W związku z tym zapytaliśmy Państwową Komisję Wyborczą, czy Gibała w taki sposób znów nie łamie prawa. To znaczy tak napisaliśmy w oficjalnym piśmie, choć najchętniej skrobnęlibyśmy: „Hej, PKW, czy ten facet nie robi sobie jaj z państwa polskiego i nas wszystkich?!”.

W każdym razie w odpowiedzi napisano, że kampanii wyborczej prowadzić jeszcze nie można.

– Działania takie naruszają zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych, są sprzeczne z zasadami dobrze pojmowanej kultury politycznej i są powszechnie odbierane jako obejście prawa nie tylko przez osoby, promujące się w ten sposób, ale także przez organizacje, z którymi osoby te są związane – odpowiedziała nam Anna Godzwon, rzecznika prasowa Krajowego Biura Wyborczego.

Problem tylko taki, że PKW pewnie przegoniłaby Gibałę, gdzie pieprz rośnie, ale nie ma takiej możliwości. Słowem – wykopałaby go z życia politycznego, ale powiązano jej nogi. Dlaczego?

– Ustawodawca niestety nie wyposażył PKW w żadne instrumenty, które pozwoliłyby na obecnym etapie reagować w inny sposób, niż tylko poprzez apelowanie do kandydatów o powstrzymanie się od tego typu działań – dodaje Godzwon.

W tej sytuacji najchętniej napisalibyśmy jakieś niszczące dla Gibały podsumowanie, ale to tak jakby chcieć zamordować samobójcę.

Łukasz Mordarski

fot. Foter.com

Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Najnowsze

Co w Krakowie