Dziennikarze to prostytutki. A niektórzy to nawet dziwki pospolite (…). Przychodzi do was gość, wykłada kasę na stół, a wy pokornie padacie na kolana i… jazda. A później? Cóż, zmienia się klient, a wy nadal zostajecie w pozycji „na kolanach” i staracie się zadowolić kolejnego. Jednym słowem, mamy w mediach niezły burdel – pisze nasz dziennikarz Łukasz Mordarski, który komentuje sprawę odwołania Wojciecha Harpuli ze stanowiska redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej.
No i ch*j, no i cześć – może powiedzieć spoglądając w lustro były już redaktor naczelny Gazety Krakowskiej, Wojciech Harpula. Poniższy film niech posłuży za inspirację.
Pan redaktor, który – jak mówi Jan Tomaszewski – pomylił sobie odwagę z odważnikiem lub – jak mówi pan Józef sprzed mojego bloku – tort czekoladowy z gównem, wyleciał z hukiem ze stanowiska. Powód? Naczelny wydawanego od 1946 roku dziennika zaczął się bawić w pijarowca i doradcę polityka Łukasza Gibały. Pisaliśmy o tej bulwersującej sprawie już wielokrotnie, choćby tutaj.
Harpula poprawiał kandydatowi na prezydenta Krakowa między innymi jego wywiad i książkę. W pierwszym przypadku naniósł 276 zmian W drugim… 812.
No a przy okazji, swoim brudnym, oszukańczym, kombinatorskim, odrażającym i paskudnym zachowaniem zeszmacił 69 lat historii krakowskiego dziennika. Bywa, powiecie. No bywa, odpowiem.
Sęk w tym, że pan dziennikarz, który miał czelność promować Gibałę na prezydenta Krakowa, teraz bezczelnie milczy. Nie ma jaj, aby skomentować swoje szachrajstwa!
Nie od dziś pracuję w mediach i nie od dziś twierdzę, że dziennikarze to prostytutki. A niektórzy to nawet dziwki pospolite. Tak, nie bójmy się tych słów. Wielu dziennikarzy (tych, których znacie z telewizji, radia i najbardziej prestiżowych pism także) dba o orgazmy swoich klientów.
W praktyce wygląda to tak: przychodzi do was gość, wykłada kasę na stół, a wy pokornie padacie na kolana i… jazda. Za pierwszym razem macie odruch wymiotny, ale za każdym kolejnym pozbywacie się niechęci do klienta, a wasze wyuczone muśnięcia sprawiają mu coraz większą przyjemność. A później? Cóż, zmienia się klient, a wy nadal zostajecie w pozycji „na kolanach” i staracie się zadowolić kolejnego. Jednym słowem, mamy w mediach niezły burdel.
A propos, byłem ostatnio. Rozmawiałem z kilkoma paniami do towarzystwa. Taka luźna gadka przy winku i papierosie „tuż po”. I one nie mają żadnych oporów, aby przyznać się przed sobą i przed całym światem: „tak, jestem dziwką”. Serio! One tak o sobie mówią. „Jestem dziwką”, „jestem kur*ą”, „jestem szmatą”.
Tymczasem redaktor Harpula nabrał wody w usta. To znaczy bardzo chcę wierzyć w to, że jest to woda, bo – zgodnie z zasadami higieny – warto czasem przepłukać usta, które wcześniej robiły komuś dobrze. No i tenże redaktor ucieka od komentowania swoich lewych interesów jak tylko może. Nie gada z mediami branżowymi, nie odpowiada na pytania. A sam – jako dziennikarz – doskonale wie, że ci, którzy odmawiają komentarza, zawsze najbardziej obrywają po pupie.
Jak tu się bronić, jak sprawa jest przegrana?, zapytacie. Prosto. Czasem trzeba poszukać utraconych niegdyś jaj (być może leżą gdzieś między godnością a honorem), stanąć prosto, wypiąć pierś, naprężyć wątły już kręgosłup i powiedzieć: tak, jestem dziwką.
Bo skoro już się szmacimy, to mówmy o tym wprost. Bierzmy przykład z prostytutek.
Łukasz Mordarski
Zdjęcie tytułowe: Pixabay
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.
Zobacz także:
Wielka afera w Krakowie! Kto myśli za Gibałę? Nie uwierzycie!