Kiełbasa za 50 zł, pajda w „promocji” za 20 zł. Św. Józef patrzy, a portfele płaczą

Znowu to samo. Po raz kolejny Kraków żyje gorącą dyskusją o cenach pajdy chleba i gofrów. Wystarczyło, że na Małym Rynku ruszył Kiermasz św. Józefa, a już mamy powrót odwiecznego sporu: ile powinna kosztować najprostsza, najbardziej swojska przekąska?

Pamiętacie jeszcze czasy, kiedy pajda była po prostu pajdą? Kiedy człowiek szedł na rynek, dostawał solidny kawałek chleba posmarowany tłustym smalcem, do tego kiszony ogórek i za kilka złotych mógł rozkoszować się smakiem bez zbędnych rozważań? No cóż, te czasy minęły. Teraz pajda to niemalże danie premium.

W modnych lokalach w okolicach Rynku Głównego już dawno stała się kulinarnym dziełem sztuki – chleb musi być „wiejski, na zakwasie”, smalec koniecznie „wędzony”, a do tego „konfitura z cebuli” i „chrupiące zioła z ekologicznej uprawy”. Wszystko oczywiście podane na rustykalnej desce i obowiązkowo w cenie około 35 zł. Ale oto wraca św. Józef – patron rzemieślników i, jak się okazuje, także patron zdrowego rozsądku w wycenianiu pajdy. Na jarmarku można ją dostać za 20 zł.

Piętnaście złotych. Czy to tanio? Jeszcze kilka lat temu oburzyłoby to każdego, ale dziś, gdy w wielu miejscach w Krakowie ceny za to samo danie sięgają trzydziestu złotych, można uznać to za „promocję”. Oczywiście, żeby doświadczenie było pełne, można dorzucić coś ekstra – za kilka plasterków cebuli trzeba dopłacić 10 zł, ogórek kiszony kosztuje 5 zł, a jeśli ktoś poczuje nagły przypływ kulinarnej ekstrawagancji i zapragnie kiełbasy, to powinien liczyć się z wydatkiem dodatkowych 15 zł. W ten sposób pełna pajda, w swoim najbardziej luksusowym wariancie, osiąga już 50 zł.

Nie tylko pajdy budzą emocje. W Krakowie nie ma przecież dyskusji o cenach bez wtrącenia czegoś o gofrach. Na Kiermaszu św. Józefa klasyczny gofr – ten bez żadnych dodatków, w wersji „minimum egzystencjalne” – kosztuje 15 zł. Jeśli ktoś marzy o bitej śmietanie i posypce, to wydatek rośnie do 25 zł. Gofr z owocami to już 35 zł, a jeśli ktoś chce poczuć się jak w belgijskiej kawiarni i dorzucić czekoladę, bitą śmietanę i owoce, to musi się przygotować na 40 zł. Czy to dużo? Cóż, w jednej z modnych kawiarni na Kazimierzu filiżanka kawy na wynos kosztuje 20 zł, więc może to wcale nie jest taka zła okazja.

Ale największym hitem cenowym nie jest ani pajda, ani gofry, lecz kiełbasa w bułce za 50 zł. Tak, dobrze czytacie – zwykła kiełbasa, pieczona i podana w bułce, kosztuje pół stówki. Co prawda wygląda solidnie, ale wciąż – to tylko kiełbasa. Nie stek z Kobe, nie pieczona kaczka, nie homar prosto z Adriatyku. Po prostu grillowana kiełbasa.

Choć ceny budzą kontrowersje, to nie jest jedyna rzecz, na którą narzekają odwiedzający. Nasza czytelniczka, pani Aneta, zauważa, że ceny wcale nie różnią się od tych na Rynku Głównym. Mimo że jarmark odbywa się pod patronatem św. Józefa – opiekuna Krakowa i rzemieślników – wydarzenie wydaje się nastawione głównie na turystów, a nie mieszkańców. Co więcej, chociaż organizatorzy zapewniali o bogactwie rzemiosła, w rzeczywistości rękodzielniczych stoisk nie jest wcale tak wiele. Do tego dochodzi problem przestrzeni – zwłaszcza pod sceną jest ciasno i trudno się przecisnąć. Brakuje również dekoracji, które mogłyby dodać temu wydarzeniu charakteru i sprawić, że faktycznie poczujemy klimat dawnego jarmarku.

I to właśnie jest największy paradoks tego kiermaszu. Z jednej strony – powrót „przyzwoitych” cen pajdy i gofrów, które na tle restauracyjnych stawek wydają się niemal okazyjne. Z drugiej – wrażenie, że to wszystko nadal jest organizowane pod turystów, a nie dla mieszkańców Krakowa. Czy warto się wybrać? Jeśli ktoś chce zobaczyć, czy 20 zł za pajdę to naprawdę świetna okazja, czy może raczej ostateczny dowód na to, że oswoiliśmy się już z drożyzną – Kiermasz św. Józefa czeka na Was do 23 marca na Małym Rynku.

fot. Czytelnik, Krakow.pl 

Najnowsze

Co w Krakowie