Kto będzie prezydentem Krakowa A.D. 2023?

Dziennik Polski opublikował wczoraj „sensacyjny” sondaż prezydencki, tylko po co – nie wiem. Naprawdę zachodzę w głowę i nie wiem. Nie umiem znaleźć racjonalnej odpowiedzi na to pytanie, więc pomińmy rozważania na temat motywacji dla której go zrobiono. Ale jak już temat wyborów prezydenckich w Krakowie anno dominni 2023 – został wywołany my też pospekulujmy układając większe figury niż pionki na politycznej szachownicy Krakowa.

Dziennik Polski przeprowadził sondaż prezydencki w Ośrodku Badawczym Dobra Opinia na próbie 500 osób – mieszkańców Krakowa. Na pierwszym miejscu z wynikiem 36 % wskazany został przez respondentów Łukasz Gibała, drugie miejsce zajęła Małgorzata Wasserman z 32-% poparciem, a na trzecim miejscu badani wskazali obecnego prezydenta Jacka Majchrowskiego z 25-% wynikiem.

Czy determinacja wystarczy do wygrania wyborów?

Łukaszowi Gibale na pewno nie można odmówić woli walki i determinacji w dążeniu do celu. Nie zraża się wcześniejszymi porażkami, analizuje wcześniejsze błędy i krok po kroku buduje swoją pozycję. Zrozumiał, że musi mieć przychylność dziennikarzy i mediów, bo to najtańsza forma dotarcia do mieszkańców nie tylko w formie jednej gazetki, ale w szerokich kanałach dystrybucji informacji. Ponadto mając przychylne media tworzy wielokanałowy przekaz dbając o swój wizerunek, a jednocześnie tworząc fasadę medialną złego zarządzania Krakowem. Buduje także swoje zaplecze, któremu też zależy na udziale w przyszłej władzy w mieście i realizacji oczekiwań.

Zlecony sondaż nie jest też zrobiony w przypadkowym terminie. Jest środek pandemii, początek kryzysu, rosną ceny wszystkiego dookoła, więc jest to wymarzony moment do oceniania rządzących na każdym szczeblu.

Ale czy tak naprawdę Łukasz Gibała ma szanse wygrać przyszłe wybory? Przeanalizujmy dziś wybory roku 2023. Pod kątem dwóch kluczowych warunków wyjściowych. Pierwszy – Jacek Majchrowski startuje w wyborach na prezydenta Krakowa. Drugi – Jacek Majchrowski w nich nie startuje.

Wybory samorządowe w roku 2023 zdeterminują wybory parlamentarne i co do tego zgodni są dziś wszyscy obserwatorzy sceny politycznej. Jeżeli PIS uda się wyjść obronną ręką z pocovidovego kryzysu, zapewne te wybory wygra, a jeżeli nie, to władzę przejmie kilka ugrupowań opozycyjnych. W obu tych wariantach scenariusz wyborów samorządowych będzie bardzo podobny. Jeżeli w Polsce wygra PiS, to opozycja żeby wygrać w Krakowie będzie musiała wystawić jednego kandydata. A jeżeli partie opozycyjne wygrają wybory parlamentarne, to po trudnej kampanii wyborczej będą analizować swoje szanse w poszczególnych miastach.

I tak zapewne będzie w Krakowie. Będzie poszukiwanie kandydata racjonalnego, doświadczonego, przewidywalnego, dającego rękojmie dobrego rządzenia, łagodzącego spory, spokojnego, godzącego oczekiwania różnych środowisk społecznych a jednocześnie znanego. I to będzie Jacek Majchrowski. A mając na uwadze, że tak już było w ostatnich wyborach, scenariusz ten jest ponownie bardzo prawdopodobny.

Za trzy lata zostanie oddane większość dużych inwestycji komunikacyjnych, powstanie jeszcze kilka dużych terenów zielonych, nowe przejazdy, ścieżki rowerowe itd… Kraków będzie infrastrukturalnie zupełnie innym miastem niż dziś. Co będzie wytrącać Łukaszowi Gibale szereg argumentów i możliwości atakowania kontrkandydata – tak jak to robi teraz. Więc Jackowi Majchrowskiemu dziś, Łukasz Gibała jest potrzebny w polityce jak PiS-owi Platforma, żeby za 3 lata pokazać, że to, o czym dziś mówi Gibała, krytykuje – jest zrobione.

W przypadku, gdy Jacek Majchrowski nie wystartuje w roku 2023, Łukasz Gibała będzie jeszcze w trudniejszej sytuacji, dziś budując swoją pozycję polityczną na byciu w kontrze do Jacka Majchrowskiego. Bo nie będzie miał jednego adwersarza w postaci urzędującego prezydenta, tylko będzie jednym z kilku kandydatów startujących z równego poziomu, ze swoimi pomysłami na Kraków. Będzie musiał zaprezentować swój program. Program nie na „nie” albo bardzo niszowy skupiający się na powstawaniu parków, krytyce obecnych i terenach zielonych – bo to ludzi trochę mało już powoli interesuje (a jak tych parków będzie więcej to będzie to już kompletnie bez znaczenia, tak jak siatka na Zakrzówku, bo ważne stanie się to, – że już się będzie można tam kąpać). Łukasz Gibała będzie musiał zaprezentować program szeroki, dla wielu środowisk, zróżnicowany, wydyskutowany, a to niezwykle trudne. I dzisiejsi jego zwolennicy mogą stać się bardzo szybko, mocnymi adwersarzami jego kandydatury.

Oczywiście widać wyraźnie, że środowisko i dziennikarze z nim związani analizują poszczególnych ewentualnych kontrkandydatów i próbują ich już dziś „ostrzeliwać” jak to wyraźnie widać na przykładzie Dominika Jaśkowca czy Piotra Kempfa. Ale to strzelanie kulą w płot i marnowanie potencjału oraz zrażanie kolejnych krakowskich środowisk. Prawdziwi kontrkandydaci są poza ich zasięgiem. A kampania wyborcza w Krakowie będzie dotyczyć nie parków tylko aspektów ekonomicznych funkcjonowania Krakowa w czasie postcovidowego kryzysu ekonomicznego albo propozycjach wyjścia z niego. I z tym problemem mierzyć się będą lokalni politycy.

Co z PiS-em

Wbrew pozorom PiS już dziś bardzo mocno analizuje swoje szanse w samorządach. Racjonalnie rozkłada akcenty ucząc się na błędach poprzedników. Analizuje różne scenariusze. W jednym z nich, negatywnym, czyli przegranych wyborach parlamentarnych, PiS będzie w samorządach musiał szukać przetrwania przez kolejne co najmniej 4 lata.

O racjonalnym podejściu do polityki przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości świadczy ostatni podział środków finansowych dla samorządów z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Racjonalny politycznie dla partii rządzącej, która realizuje swoje politycznie cele i korzysta do ich realizacji z posiadanych możliwości. Wyraźnie widać, z którymi samorządami PiS wiąże nadzieje, a z którymi nie. Te z którymi ich nie wiąże, po prostu zostały w tym podziale pominięte. PiS bardzo umiejętnie wzmacnia tym przekaz do swoich wyborców, w ten sposób dbając o „krakowski obwarzanek”, który będzie mu potrzebny w wyborach parlamentarnych.

Krakowa w tym rozdaniu nie ma. Wyraźnie świadczy to o tym, że stratedzy partii rządzącej i lokalni politycy PiS-u nie przywiązują do wyborów prezydenckich w Krakowie specjalnej uwagi. Dziś bardzo trudno jest wskazać kandydata PiS. Raczej nie wystartuje Małgorzata Wasserman, bo jest zaangażowana w ogólnopolską politykę. Przymierzana jest od dłuższego czasu do objęcie funkcji związanych z ośrodkami władzy centralnej. Ale oczywiście jej kandydatury wykluczyć nie można, a jej wynik w ostatnich wyborach świadczy o dużych możliwościach i potencjale. Myślę jednak, że PiS będzie szukał kandydata na prezydenta wśród lokalnych działaczy szczebla miejskiego lub regionalnego. Młodych, ale już doświadczonych i obytych politycznie, znających realia Krakowa, medialnych – takich jak wiceprzewodniczący Radny Miasta Michał Drewnicki. Albo związanych z Porozumieniem Jarosława Gowina, bo nie można zapominać o ambicjach prezydenckich też jego działaczy. Duże szanse na kandydowanie z poparciem Porozumienia ma obecny wicemarszałek województwa małopolskiego Tomasz Urynowicz zaangażowany w ekopolitykę i czyste powietrze, ale wyrasta mu partyjna konkurentka, obecna wiceminister rozwoju, pracy i technologii Anna Kornecka.

Kto jeszcze?

Wbrew pozorom ewentualnych i liczących się kandydatów na funkcje prezydenta Krakowa nie ma w chwili obecnej dużo. Jak stwierdziłem wcześniej, na wskazanie innego poważnego kandydata w wyborach prezydenckich w Krakowie będą miały wpływ dwie determinanty. Pierwsza to czy obecny prezydent wystartuje i druga – jaki będzie wynik wyborów parlamentarnych.

W przypadku gdyby Jacek Majchrowski nie wystartował można wskazywać cztery potencjalne liczące się na dziś nazwiska.

Pierwsze z nich to Bogdan Klich. Pozostaje tylko pytanie, czy nie wybierze dalej Senatu, choć nieoficjalnie wiadomo, że jest kandydowaniem na prezydenta Krakowa zainteresowany. Drugi kandydat to Aleksander Miszalski, obecny poseł, młody zdolny polityk mogący liczyć na wsparcie w kampanii wyborczej – paradoks – prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, mającego szanse być liderem opozycji. Kolejna kandydatura w PO to obecny przewodniczący Rady Miasta Krakowa Dominik Jaśkowiec, ale w jego przypadku będzie to raczej mało realne, bo wybierze wcześniej wybory do Senatu i ma duże szanse na zostanie senatorem. Ostatnim z ewentualnych liczących się w przyszłych wyborach kandydatów może być obecny wiceprezydent Andrzej Kulig.

Zapewne znalazłyby się jeszcze inne kandydatury, ale na dziś są bez jakichkolwiek szans w tym wyścigu, więc nie będę ich rozpatrywał.

Co tak naprawdę będzie za trzy lata, jak zakończy się pocovidivy kryzys, jakie partie i środowiska wejdą na lokalną i centralną scenę polityczną, pokaże czas. Myślę, że ta dyskusja będzie trwała jeszcze bardzo długo na różnych płaszczyznach i w różnych gremiach, rozpalając jedne ambicje, a gasząc inne. Poczekajmy… Kto wie – może w roku 2030 prezydentem będzie Łukasz Wantuch…

Kazimierz Krakowski

Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl

Najnowsze

Co w Krakowie