Z metrem w Krakowie jest jak z polską reprezentacją w piłce nożnej… Niby mamy wielkie możliwości, ale jak przyjdzie co do czego, to nawet te możliwości okazują się nie tak duże, jakby się nam wydawało.
Porównuję krakowskie metro do narodowej drużyny piłkarskiej z jednego powodu – emocji, jakie towarzyszą zarówno tej inwestycji, jak i grze na boisku. Emocji, które są ważne, ale nie mają kompletnie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o szanse na budowę metra i zwycięstwa naszych piłkarzy. Najzagorzalsi kibice naszej reprezentacji nawet po świeżej klęsce na Euro wierzą i będą wierzyć, że kiedyś przyjdzie dzień triumfu. Najwięksi entuzjaści podziemnego transportu szynowego wierzą, że i w Krakowie stanie się on rzeczywistością. W obu przypadkach będzie jednak o to bardzo trudno. Zaryzykowałbym tezę – że to raczej niemożliwe.
Możliwości i potrzeby
Kibice polskiej reprezentacji w piłce nożnej widzą wielkie możliwości tej drużyny. Najlepszy napastnik świata, inni piłkarze też grają w klasowych ligach (z sukcesami). Ale jakoś okazuje się, że te możliwości nie są tak duże. A złożenie drużyny z „dobrych” zawodników jakoś się nie udaje. Zaś słowa owego najlepszego piłkarza po naszej klęsce na Euro („zabrakło umiejętności”) dowodzą, że te możliwości naszych piłkarzy to raczej ułuda.
Zwolennicy metra też twierdzą, że miasto ma możliwości jego wybudowania. Tyle że jest to bardziej potrzeba poprawy systemu transportowego w mieście niż realne możliwości wybudowanie metra. Tak samo jak potrzebujemy sukcesu naszych piłkarzy, tylko możliwości jego osiągnięcia są marne. Tak droga inwestycja musiałaby zostać zrealizowana kosztem czegoś. Oczywiście byłoby znakomicie, gdyby Kraków miał metro. Tak samo, jak byłoby znakomicie, gdyby w Krakowie nie było korków, awarii na liniach tramwajowych, podtopień, za to wszędzie rosły drzewa i do tego przybywało mieszkańców płacących podatki.
Realia są takie, że miasta nie stać na metro. I na jego budowę, i na jego późniejsze utrzymanie. Dla najbardziej zagorzałych zwolenników tego środka komunikacji to nie argument. Mają inny, bardzo ważny – metro wpisane jest w dokumenty strategiczne miasta, a nawet mieszkańcy w referendum opowiedzieli się za jego budową. Pojawiają się więc zarzuty, że rezygnując z metra władze Krakowa sprzeciwiają się woli krakowian. To bardzo poważny zarzut i nie można przejść obok niego obojętnie. Tyle że jakoś większości krakowian to nie przeszkadza, skoro w ostatnich wyborach wybrali tego samego prezydenta, który nigdy nie krył, że entuzjastą metra nie jest…
Zmiana trenera też nie pomaga
Dlatego zwolennicy metra wierzą w to, że wystarczy zmienić prezydenta i budowa metra ruszy z kopyta. Przypomnę tylko, że w ostatnich czasie trener polskiej kadry zmienił się kilka razy. I co?
Mój sceptycyzm wobec metra wynika nie tylko z ograniczonych możliwości finansowych. Nie chcę sobie nawet wyobrażać realizacji tej inwestycji. Wystarczy mi to, co działo się na skrzyżowanie Dietla i Stradomskiej, przy okazji przebudowy ulicy Krakowskiej. Pamiętacie ten odkryty kawałek starego mostu? Wyobrażacie sobie, ile takich odkryć będzie na kilkukilometrowym odcinku budowanego tunelu metra? Nie przesadzam. Ostatnio widziałem, jak niewielka koparka drążyła rów (może o głębokości 2 metrów) pod ciepłociąg koło Wawelu. Koparka wydobywała ziemię, a koło niej stała pani w żółtej kamizelce z napisem „archeolog” i patrzyła w wykopywany dół. Jak zaczniemy przekopywać pół miasta, może spodziewać się wielkich odkryć i… kłopotów.
Dlatego nawet premetro (bo przecież też z kilkukilometrowym tunelem) wydaje mi się trudne do zrealizowania…
Grzegorz Skowron
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl