Dość nieoczekiwanie pod koniec środowej sesji został zgłoszony projekt uchwały wprowadzającej obrady zdalne. Najpierw projekt zdecydowaną większością głosów wprowadzono pod obrady, ale ostatecznie w głosowaniu ta propozycja przepadła.
Już praktycznie wszystkie komisje (poza nielicznymi wyjątkami) pracują zdalnie. To oznacza, że radni mogą siedzieć przed komputerem w domu lub w pracy, lub w dowolnym miejscu, a obrady odbywają się na internetowych łączach. To oznacza, że w komisjach nie mogą uczestniczyć mieszkańcy. Jeśli kogoś interesuje takie posiedzenie, musi skontaktować się z sekretarzem komisji (urzędnikiem obsługującym dana komisję) i poprosić o link do transmisji z posiedzenia.
I w takim trybie miałaby pracować cała rada, gdyby został przyjęty zgłoszony projekt uchwały. Inicjatywa pojawiła się na środowej sesji, po godz. 22. Jak poinformowała radna Teodozja Maliszewska, pod projektem podpisało się 18 radnych. Tłumaczyła też, że ustawa zezwala na wprowadzenie trybu zdalnego, a ona chce, by każdy radny wypowiedział się w tej sprawie. Za rozpoczęciem dyskusji głosowało aż 24 radnych, tylu radnych wystarczyłoby do przegłosowania trybu zdalnego. Ale w ostatecznym głosowaniu projekt poparło tylko 7 radnych, 28 było przeciw.
Co sie stało? W trkacie krótkiej dyskusji okazało się, że tryb zdalny oznacza, iż wszyscy radni będą musieli siedzieć przed komputerami, żaden z nich nie wystąpi z mównicy w sali obrad. W czasie pandemii koronawirusa rada pracowała w trybie hybrydowym – część radnych siedziała przed komputerami w domu, część na sali obrad. Obecnie obowiązujące przepisy nie zezwalają na sesje w trybie hybrydowym. I to przekonało tych, którym się wydawało, że tryb zdalny będzie tylko dla tych, którzy tego chcą. A może przekonał ich głos radnej Małgorzaty Jantos, która apelowała do radnych, by nie doprowadzili do blamażu. Radna zwracała uwagę, że sesję obserwują mieszkańcy i widzą, do czego chcą doprowadzić radni. Do blamażu więc nie doszło, bo radni w ostatniej chwili zmienili zdanie.
(GS)