Co łączy wódkę z… parkowaniem? To pytanie zadał sam sobie jeden z krakowskich urzędników. Co więcej, sam na nie odpowiedział. Bartosz Piłat z Zarządu Transportu Publicznego, popełnił rozprawkę na temat cen alkoholu i parkowania właśnie.
Treść tejże prezentujemy w całości, zachowując oryginalną pisownię.
Wódka, a parkowanie – rozprawka
W poniższym poście postaram się wykazać, że propozycje cen za parkowanie w centrum, które złożył Zarząd Transportu Publicznego nie służą zwiększeniu wpływów do kasy miasta. Z tych samych powodów, które sprawiają, że mało kto byłby gotów zapłacić za pół litra wódki 75 zł.
Część opinii publicznej, część radnych, część dziennikarzy, część aktywistów protestujących przeciw jakimkolwiek ograniczeniom w ruchu samochodów przekonuje, że propozycje nowych stawek za parkowanie w ścisłym centrum miasta na ulicy, to zabieg, który ma jedynie zwiększyć wpływy budżetu miasta i z d r e n o w a ć kieszenie kierowców.
Jest wprost przeciwnie.
Żeby to zrozumieć, spójrzmy na dane o sprzedaży alkoholu w Polsce. „Liderem sprzedaży jest piwo – wydaliśmy na nie 16,65 mld. zł. To o ponad 7 proc. więcej niż w 2017 roku. Na drugim miejscu, już ze sporą stratą, znalazła się wódka. Sprzedaż tego mocnego alkoholu osiągnęła wartość 11,46 mld. zł (o 0,9 proc. więcej niż rok wcześniej). Podium zamyka whisky – sprzedaż wyniosła 2,3 mld. zł – o 11 proc. więcej niż w 2017 r.” – czytamy w internecie. Media piszą, że rokrocznie rośnie liczba Polaków kupujących tzw. małpki. Piją dla kurażu przed południem.
Wielu odpowiedzialnych za zdrowie naszego społeczeństwa załamuje ręce. Wielu przekonuje: alkohol jest za tani. Twierdzi tak nawet resort zdrowia.
Cóż. Bez problemu pół litra wódki możemy dziś kupić za 20 zł. Nie ma, co kryć – cena alkoholu jest regulowana. Wódka bez podatków, nie kosztowałaby nawet 30 proc. tego.
Zastanówmy się, co takiego stałoby się gdybyśmy podnieśli akcyzę o pięć złotych na pół litrowej butelce. Przy obecnych dochodach polaków można się śmiało spodziewać, że wpływy ze sprzedaży wódki i whisky nie wyniosłyby 13,76 mld zł, ale co najmniej 16 mld zł. Ilość spożywanej wódki i whisky raczej, by nie zmalała. Czy spodziewacie się, by ktoś kto kupuje whisky zrezygnował z powodu pięciu zł? Czy nawet amator wódki?
A co byłoby gdyby pół litra alkoholu mocnego kosztowało 75 zł, bo taki narzut akcyzowy zarządziłby rząd. Hmmm… Wątpliwe jest, by wpływy z akcyzy wzrosły do 35 mld zł. Rzekłbym, że spadłyby do poziomu o połowę niższego niż dziś, a nawet bardziej. Za tę cenę niemal każdy zastanowi się, czy kupować. Stać byłoby najzamożniejszych, mniej zasobni parę razy kalkulowaliby, czy wydawać pieniądze.
A parkowanie?
Dziś kosztuje 3 zł za godzinę. Wyżej nie może. Co roku z opłat za postój wpływa do kasy Krakowa ok. 55 mln zł. Jeśli podniesiemy opłatę do 4 zł za godzinę, można się spodziewać, że wpływy do miejskiej kasy urosną do 69 mln zł rocznie. A jeśli podniesiemy do 5 zł za godzinę? To pewnie budżet wzbogaci się o 80 mln zł rocznie.
A, jeśli cenę ustawimy na poziomie 6 zł? To… to już nie wiadomo.
A kiedy 9 zł? Z pewnością nie będziemy mnożyli 55 mln zł przez trzy. Dlaczego? Skąd to wiemy?
Bo tak zadeklarowali sami kierowcy. Powiedzieli nam jesienią zeszłego roku, że powyżej 6 zł za godzinę nie będą chętni płacić. Że to jest ich bariera wytrzymałości.
Przy kwotach niższych niższych niż 6 zł nie zmienią swoich zachowań. Będą kupowali… parkowali tak samo często, jak obecnie. A połowa z nich parkuje codziennie, z których połowa po 6-7 godzin. I nawet 5 zł nie zmieni ich podejścia.
Ale 9 zł jest stawką, która z pewnością większości z nich każe się zastanowić, czy warto wjeżdżać do centrum. Może parę razy na miesiąc wjadą, ale z pewnością nie będą robić to codziennie i zapewne nie będą parkować przez 6 godzin, tylko jak najkrócej, żeby „załatwić sprawy”.
Co więcej, jeśli podniesienie ceny minimalnej wódki spowoduje, że odżyje szara strefa alkoholowa, handel nielegalny i nieopodatkowany, to w przypadku podniesienie cen za parkowanie nie ma mowy o szarej strefie.
Szara strefa parkowania nie istnieje. Kierowcy wykorzystują już wszystkie miejsca dostępne na ulicach. Nie ma ich więcej. A wciąż jest za mało. Więc jeśli chcemy uwolnić część miejsc, to tylko odpowiednią wysokością ceny. Innego sposobu na zniechęcenie do wjazdu i parkowania nie mamy.
p.s. Tak. Nikt nie ukrywa, że mieszkańców Krakowa też chcemy zniechęcić do wjeżdżania do Śródmieścia. Mniej więcej 80 proc. samochodów w strefie płatnego parkowania to dziś samochody mieszkańców. Ulgowe traktowanie mieszkańców nie zmieni niczego na ulicach. Nadal będą krążyć kwadrans w poszukiwaniu miejsca postojowego.
https://www.facebook.com/szymon.mucha/posts/10215927785492826